Jest wniosek o dożywocie dla zabójców konwojentów
Kary dożywotniego więzienia zażądał prokurator dla Kamila G. - głównego oskarżonego w procesie
przestępców, którzy w kwietniu 2002 r. w Sosnowcu zastrzelili
dwóch konwojentów, przewożących pieniądze spółdzielni mieszkaniowej.
25.03.2008 | aktual.: 25.03.2008 15:08
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Katowicach wygłoszono mowy końcowe w trwającym od 2005 r. procesie w tej sprawie. Za zabójstwo odpowiada Kamil G. O udział w rozboju oskarżeni są Daniel Z. i Wojciech Ch.
W napadzie wzięli również udział Damian S., który zginął podczas podkładania ładunku wybuchowego pod samochodem innego przestępcy oraz Sebastian S., pseud. Rakieta, który w chwili rozpoczęcia procesu swoich kompanów był poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Został zatrzymany w kwietniu 2006 r. w Hiszpanii, a za udział w tym przestępstwie odpowie w odrębnym procesie.
Do tragedii doszło przy ul. Blachnickiego w Sosnowcu. Bandyci napadli na konwojentów wiozących pieniądze jednej z sosnowieckich spółdzielni mieszkaniowych. Spodziewali się ukraść ok. 450 tys. zł, ostatecznie skradli 60 tys. zł. Według prokuratora Sebastiana Roma, choć oskarżeni prawdopodobnie nie planowali zabicia konwojentów, a zamierzali jedynie grozić im bronią, ostatecznie z bliska, bez ostrzeżenia, ostrzelali kabinę furgonetki.
Zginęli ludzie zastrzeleni z zimną krwią, zamordowani z bliskiej odległości, zastrzeleni z broni palnej, z broni maszynowej. To była egzekucja. Konwojenci stali się tego dnia ofiarami ludzkiej chciwości - dążenia do wzbogacenia się za wszelką cenę, nawet za cenę ludzkiego życia - mówił Rom.
Wskazał, że wszyscy oskarżeni już od dłuższego czasu dokonywali podobnych przestępstw. Organizatorem tej akcji był Daniel Z., który miał obserwować konwojentów i dać sygnał do napadu. Zgodnie z jego planem, Wojciech Ch. blokując drogę samochodem doprowadził do zatrzymania furgonetki konwojentów, Damian S. i Kamil G. wyskoczyli z bronią z krzaków, a Sebastian S. wyskoczył z auta kierowanego przez Wojciecha Ch.
Prokuratura ustaliła, że do konwojentów ze skutkiem śmiertelnym strzelał z broni maszynowej Damian S., który zginął podczas podkładania ładunku wybuchowego pod samochodem innego przestępcy, a także - prawdopodobnie z rewolweru - Kamil G., któremu jednak nie udało się bezpośrednio udowodnić zabójstwa.
Rozbieżności w materiałach śledztwa dotyczą m.in. faktu, który z bandytów, poza Damianem S., strzelał z jakiej broni. Sebastian S. - według niektórych zeznań - miał bowiem strzelać w stronę furgonetki z pistoletu. Jako, że jeden z konwojentów żył jeszcze przez pewien czas po odniesieniu ran, podczas próby ratowania jego życia nie zabezpieczono we właściwy sposób pocisków, którymi został postrzelony, nie udało się zatem stwierdzić z czyjej broni zginął.
Według prokuratora, wszyscy oskarżeni jednak działali w celu kradzieży pieniędzy, byli zatem współsprawcami rozboju; ci zaś, którzy posiadali broń, strzelając z odległości ok. 1-2 metrów, działali z bezpośrednim zamiarem zabójstwa konwojentów. Na tej podstawie prokurator zażądał dla Kamila G. kary dożywocia z dopuszczeniem przedterminowego zwolnienia po 35 latach i grzywny 60 tys. zł na rzecz spółdzielni.
Kamil G. przyznał się do uczestnictwa w napadzie, ale nie do udziału w zabójstwie. Podczas procesu przyznał, że w czasie napadu miał pistolet, ale nie używał go i nie wie, czy była to broń gazowa, czy na ostrą amunicję. We wtorek podkreślał, że nikogo nie zabił.
Jego obrońca mec. Zbigniew Baczyński zarzucił aktowi oskarżenia brak precyzji, zbytnią ogólność i wybiórcze stosowanie dowodów, dowodził także, że Kamil G. nie strzelał, choć później przyznawał się do tego, a rzeczywistym zabójcą jest Sebastian S. Podkreślał również, że to Sebastian S., a nie Kamil G., po tym przestępstwie ukrywał się poza granicami kraju.
Jak jednak wynika z ustaleń śledczych, bandyci po zabójstwie konwojentów nasilili swą działalność - działali w biały dzień, bez planu, często pod wpływem alkoholu i narkotyków. Kamil G. miał już po zatrzymaniu wysłać z aresztu gryps z poleceniem morderstwa pierwotnie oskarżającego go prokuratora. Według niektórych dowodów, zlecenie miał wykonać Sebastian S.
Wobec Daniela Z. prokurator wnioskował o karę 15 lat więzienia, z możliwością warunkowego zwolnienia po 12 latach oraz podobnej grzywny jak dla Damiana S., a wobec Wojciecha Ch. - z zastosowaniem nadzwyczajnego złagodzenia kary dzięki współpracy, która umożliwiła zatrzymanie pozostałych przestępców - o karę 2 lat i 11 miesięcy więzienia. Wyrok ma zostać ogłoszony 1 kwietnia. (mg)