Jest mapa drogowa ws. działań na rzecz ochrony klimatu
Delegacjom 190 państw-uczestników konferencji klimatycznej na Bali w sobotę udało się
przełamać impas w negocjacjach i przyjąć tzw. mapę drogową
negocjacji ws. nowego układu.
Kompromis stał się możliwy, gdy w sobotę rano - w dzień po planowanym zakończeniu konferencji - delegacja Stanów Zjednoczonych wbrew wcześniejszym sprzeciwom zgodziła się na przyjęcie kompromisowego dokumentu, nakreślającego - jakkolwiek bardzo ogólnie - dalsze działania w kwestii ochrony klimatu.
Całą ostatnią dobę niemal bez przerwy trwał maraton konferencyjny, w czasie którego usiłowano pogodzić stanowiska Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i państw rozwijających się co do zobowiązań państw świata po 2012 roku, kiedy to upływa pierwszy etap ujęty w Protokole z Kioto.
Przyjęta w sobotę mapa drogowa natychmiast została negatywnie oceniona przez ekspertów, podkreślających iż w dokumencie nie wskazano jakichkolwiek konkretnych zobowiązań państw rozwiniętych w kwestii ograniczania emisji do atmosfery szkodliwych gazów, powodujących groźne ocieplanie klimatu.
W przyjętym na Bali dokumencie przede wszystkim odłożono do 2009 roku uchwalenie nowego dokumentu, mającego zastąpić protokół z Kioto. Nie ustalono natomiast żadnych ograniczeń do tego czasu emisji gazów do atmosfery. Z powodu sprzeciwu USA nie przyjęto m.in. propozycji państw Unii Europejskiej ws. ambitnej redukcji emisji gazów cieplarnianych przez najbogatsze państwa do 2020 r.Cel mówił o redukcji emisji o 24-40% w porównaniu do poziomu z 1990 r.Kraje rozwijające się powinny natomiast przynajmniej zahamować emisję gazów.
"To dopiero początek a nie koniec rozmów" - starał się uspokoić nastroje na Bali sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, który specjalnie wrócił na Bali by mediować pomiędzy zwaśnionymi uczestnikami rozmów.
Stany Zjednoczone emitują do atmosfery najwięcej szkodliwych gazów, w tym np. 22% światowej emisji dwutlenku węgla. Były wiceprezydent USA Al Gore, tegoroczny laureat pokojowej Nagrody Nobla za zasługi dla ochrony klimatu, przyznał na Bali, że jego kraj ponosi "zasadniczą odpowiedzialność" za fiasko dotychczasowych rokowań.