Jerzy Jaskiernia: Skórka jest szalenie miły

Jerzy Jaskiernia w Radiu Zet(RadioZet)

03.03.2004 | aktual.: 03.03.2004 10:30

Obraz

Gościem Radia Zet jest baron świętokrzyski, Jerzy Jaskiernia. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Nie jestem baronem. Jestem przewodniczącym demokratycznie kierującym organizacją. Czy to Pana obraża? Nie obraża, ale wokół tego pojęcia narasta poczucie arogancji, czegoś szczególnego. Kieruję w sposób demokratyczny kolegialny organizacją wojewódzką. Myślę, że moje koleżanki i koledzy mogą to potwierdzić. Detektyw Krzysztof Rutkowski oskarża Pana, ze wziął Pan łapówkę, tropi Pana, twierdzi, że był Pan w Hiszpanii, że mieszkał Pan w hotelu w Gandii należącym do przyjaciela pana Skórki. Był Pan kiedykolwiek w Gandii? Tak byłem, natomiast nie mieszkałem w hotelu w Gandii. Informacja podana przez pana Rutkowskiego jest nieprawdziwa. A gdzie Pan mieszkał jak nie w hotelu? Na jachcie? Nie, w ogóle nie mieszkałem w Gandii. Ale był Pan tam? Tak, ale byłem na zasadzie turystycznej. Ta informacja, którą podał pan Rutkowski podał w niedzielę, ja sprawdzałem w kalendarzu i w tym roku w ogóle nie byłem. Wtedy
kiedy twierdzi pan Rutkowski, że Pan był? Nie. Wtedy nie byłem. Wtedy byłem natomiast w Madrycie. Był to okres prezydencji Unii Europejskiej i było posiedzenie przewodniczącej komisji spraw zagranicznych, dlatego mogłem to od razu odtworzyć. Był Pan kiedyś w hiszpańskiej posiadłości pana Skórki? Tak, byłem. Odwiedzałem go, przecież jest to osoba, którą bardzo dobrze znam. Spędziłem tam kilka godzin. Pan Skórka zapraszał, żeby tam dłużej zostać, odpocząć, ale nie miałem po prostu możliwości technicznych, czasu. Ale poznał Pan tę posiadłość. Ładna ta posiadłość? Trudno mówić: posiadłość. Jest to domek, niemalże o charakterze letniskowym. A Pana Marcosa Castello Garcia też Pan poznał? To jest przyjaciel pana Skórki, z którym wspólnie prowadził interesy. Być może, ale trudno w tej chwili odtworzyć nazwiska, dlatego że u pana Skórki, to jest bardzo gościnny dom, było wielu ludzi. W tej chwili trudno mi odtworzyć. Jacyś politycy, oprócz Pana, też tam byli? Nie, nie. W momencie, kiedy ja byłem nie było żadnych
polityków. A to musi być duża przyjaźń, skoro go Pan tak odwiedzał... Tak. Ja pana Skórkę znam od bardzo wielu lat. On zresztą jest osobą tak gościnną, że jak jeszcze raz podkreślam, on zachęcał, żeby go jeszcze raz odwiedzić na dłużej, żeby odpocząć, ale jak Pani wie u nas ciężko jest skoordynować wyjazdy, żeby można było z takiego zaproszenia skorzystać. W tym zaproszeniu nie widziałem nic podejrzanego, ponieważ gdyby Pani poznała pana Skórkę i jego przemiłą żonę i całą rodzinę, to by się Pani przekonała, że to są ludzie szalenie mili. Myśli Pan, że bym się zaprzyjaźniła z panem Skórką? Nie wiem czy by się Pani zaprzyjaźniła, ale może by się Pani z panią Skórkową zaprzyjaźniła, bo to jest bardzo sympatyczna osoba, bardzo lubiana przez inne panie. No może... I nadal Pan twierdzi, że z panem Skórką o grach losowych nigdy Pan nie rozmawiał, tak? Pan złożył w Sejmie projekt dotyczący tych gier, był Pan sprawozdawcą... Z panem Skórką rozmawiałem na tysiące tematów. Pani zadała to pytanie w kontekście pracy nad
ustawą, wokół której była ta rzekoma łapówka, więc w momencie kiedy obniżano podatek, Pani wtedy zapytała czy rozmawiałem, odpowiedziałem: w tej sprawie zwracała się do mnie Izba Gospodarcza Producentów Urządzeń Gier Losowych. Pan prezes Matuszewski przedstawi dokumenty. Ja nie rozmawiałem wtedy jeszcze, nie miałem potrzeby rozmowy. Gdyby nie doszło do awantury wokół podatku ta ustawa przeszłaby bezszelestnie. Z punktu widzenia klubu i przewodniczącego klubu próbowałem ten mechanizm wyjaśnić. Przewodniczący klubu w zasadzie nie interesuje się poszczególnymi ustawami do momentu, kiedy nie dochodzi do sytuacji w różnicy między projektem rządowym, a tym, który może wyjść z komisji. Gdyby miał Pan w tedy taką wiedzę, że pan Maciej Skórka zajmował się nielegalnym hazardem, bo to orzekło Ministerstwo Finansów, też by Pan go odwiedzał? Co to znaczy nielegalny hazard? Sądzę, że Pani nie dostrzega złożoności tej problematyki. Ale to Ministerstwo Finansów, to nie ja nie dostrzegam. Ale z czego wynika taka ocena?
Właśnie po to była potrzebna ustawa, żeby wyeliminować tą niepewność. Pan Skórka dostarczał nieprawdziwe dokumenty do Prokuratury... Ja chciałem Pani jedną rzecz wyjaśnić. To jest rzecz istotna. Rzeczywiście w pewnym momencie, pod koniec lat 90-tych, powstała wątpliwość interpretacyjna jak traktować te automaty o niskie wygrane tzw. losowe. Część uważała, że one są hazardowe, część, że losowe. A co mówił Skórka o tym? Na tym tle było wiele rozbieżności interpretacyjnych. Dochodziło do konfliktów, kierowano ludzi do Policji, do sądów, do urzędów. Chodziło o to, żeby to jednoznacznie uporządkować. Jednym z zadań ustawy było to, żeby wyraźnie powiedzieć co jest legalne, co nie jest, wyeliminować szarą strefę interpretacyjną. No właśnie. Tu mam artykuł z "Gazety Wyborczej", w której jest mowa o tym, że pan Skórka sam dostarczał dokumenty do Prokuratury, a Ministerstwo Finansów zarzuca mu, że prowadził nielegalny hazard. Wracając do Pana wizyty w prokuraturze: co Pan tam robił? Pani Redaktor, niestety nie mogę
odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego? Był Pan w sprawach prywatnych? Nie, natomiast powiem jedno, że to był zupełny zbieg okoliczności, bo byłem tam umówiony wiele dni temu i wchodzę do Prokuratury, patrzę, że są tam dziennikarze. Podobno w tym samym czasie był tam pan Rutkowski i część osób skojarzyła... To dlaczego nie powiedział Pan dziennikarzom: nie przyszedłem w sprawie gier? Powiedziałem to. Było dwóch dziennikarzy. Powiedziałem: proszę państwa, to nie jest w sprawie ustawy o grach losowych. Być może tego nie dosłyszeli. Czyli nie był Pan przesłuchiwany, nie składał Pan zeznań? Nie. Wpadł Pan po przyjacielsku do prokuratury? To zupełnie nie dotyczyło tej kwestii. To było spotkanie umówione zupełnie w innym terminie, zupełny zbieg okoliczności, że akurat w tym dniu pojawił się tam pan Rutkowski. Może Pan powiedzieć z kim? No niestety nie mogę zdradzić. Nie zostałem do tego upoważniony, a muszę przestrzegać reguł gry, które tutaj obowiązują. Nie chce Pan wsypać prokuratora? No tak, ale były minister
sprawiedliwości był w prokuraturze. To o czym Panowie sobie tak rozmawiali? O złożoności sytuacji? Są takie sytuacje, że człowiek nie może przekazać informacji, bo sam fakt, o którym bym w tej chwili powiedział, byłby naruszeniem tajemnicy. Dziwię się, bo najnowszy przyjaciel SLD, pan Roman Jagieliński, powiedział nie tak dawno w Radiu Zet, że przyjaciel przyjaciela może nawet ostrzec w sprawie afery starachowickiej, a Pan dzisiaj wykazuje w ogóle wstrzemięźliwość w mówieniu o tym co Pan robi. Wykazuję, dlatego że to wynika z charakteru tej wizyty. Gdyby nie było tego uwarunkowania, chętnie bym Pani powiedział. Czy Panu podoba się koalicja z klubem Romana Jagielińskiego, w którym jest pan Jagiełło? W tej chwili najważniejszy problem jest taki, żeby przeprowadzić plan Hausnera i uporządkować finanse publiczne. Oczywiście optymalnie byłoby, żeby stworzyć jak najszerszą bazę. Ale za co? Oczywiście to jest kwestia estetyki, być może. Estetyczne jest, żeby Roman Jagieliński był wicemarszałkiem? A dlaczego nie?
Pan Roman Jagieliński to jest przecież znany polityk, swego czasu wicepremier, minister. Bardzo dobrze został poznany słuchaczom radia Zet... Dlaczego Pani uważa, że taka postać jak Roman Jagieliński nie mogłaby być wicemarszałkiem? Z takim klubem, gdzie są ludzie, którzy się bili, kopali, dusili, itd.? Pani Redaktor, problem w Sejmie polega na tym, że trzeba mieć większość, najlepiej taką, którą się chce, lubi, ładnie wygląda i jeszcze chce poprzeć. Aaaa, no właśnie. Tymczasem myśmy znaleźli się w określonej sytuacji Spodziewaliśmy się, że Platforma w sposób jednoznaczny poprze plan Hausnera. Czy wystąpi Pan na drogę sądową przeciwko detektywowi Rutkowskiemu? Rozważę wszystkie kroki prawne. Jak Pani wie, na przestrzeni ostatnich miesięcy różne rzeczy były formułowane. Pan poseł Nowak mówił o 10 mln, że ma bardzo mocne dowody. Czyli rozważy Pan to? Wszystkie kroki prawne rozważę. Oczekuję, że ta sprawa zostanie jednoznacznie wyjaśniona, żeby ze wszystkimi kwestiami się zapoznać, żeby nie było niedomówień. I
na koniec: kto według pana powinien być nowym liderem SLD? To powinna być mocna postać. Wczoraj rozmawialiśmy na zarządzie krajowym. Jest kilku potencjalnych, bardzo dobrych kandydatów. Podobno zgłosił się tylko pan Celiński. No jest pan wiceprzewodniczący Celiński, ale też inne kandydatury padały. Nie jest tak, że to była jedyna kandydatura rozważana. Kto jest Pana kandydatem? Nie mogę powiedzieć, bo jestem przewodniczącym Rady Wojewódzkiej SLD, i dopóty dopóki nie przekonsultuję tego z moją organizacją, my ciągle czekamy na to, kto będzie kandydował, bo tak długo jak nie wiadomo kto się zdecyduje... Ale Pan nie będzie kandydował? Nie, oczywiście, że nie, ale wydaje mi się, że mamy kilka bardzo ciekawych postaci. To jest trudna funkcja, przed olbrzymim wyzwaniem, bo mamy wybory do Parlamentu Europejskiego, potem wybory parlamentarne... W wyborach do parlamentu będzie Pan kandydował? Jeszcze nie podjąłem decyzji. Dziękuję bardzo. Gościem Radia Zet był dzisiaj nie do końca zdecydowany Jerzy Jaskiernia.
Dziękuję bardzo.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)