Trwa ładowanie...
02-03-2013 19:42

Jerzy i Lidia Owsiakowie: kolejna śmierć dziecka - nie wiemy, czy pomagać dalej

"Wobec śmierci kolejnego dziecka wskutek nieudzielenia fachowej pomocy medycznej, jako członkowie Zarządu Fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, stawiamy pod znakiem zapytania swoje dalsze działania na rzecz pomocy polskiej medycynie dziecięcej" - czytamy w oświadczeniu Jerzego i Lidii Owsiaków. 2,5-letnia Dominika zmarła, bo za późno trafiła do szpitala. Wcześniej dyspozytor pogotowia ratunkowego dwukrotnie odmówił przyjazdu karetki do silnie gorączkującego dziecka.

d31re31
d31re31

"Mamy ponadto ogromne obawy, że po raz kolejny Minister Zdrowia oraz Rzecznik Praw Dziecka nie uczynią nic, aby zmienić tragiczny, na co wskazują ostatnie przypadki, stan systemu ratownictwa medycznego w Polsce. Uważamy, że należy niezwłocznie i publicznie wyjaśnić, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy" - piszą Lidia i Jerzy Owsiakowie w oświadczeniu przesłanym Wirtualnej Polsce.

"Posłuchałam lekarza, bo dla mnie jest drugi po Bogu"

Rodzice 2,5-letniej Dominiki, która w środę zmarła w szpitalu im. Marii Konopnickiej w Łodzi, są zdruzgotani. Dziewczynka trafiła tam w stanie krytycznym. Zanim do tego doszło, matka dziecka próbowała dwukrotnie wezwać karetkę, ale dyspozytorzy uznawali, że nie ma takiej potrzeby.

2,5-letnia Dominika chorowała od końca stycznia. Czasowo przebywała z rodzicami we wsi Kurabka w gminie Bolimów (powiat skierniewicki). W niedzielę 24 lutego rodzice stwierdzili u dziewczynki osłabienie i drgawki. W związku z tym udali się do skierniewickiego szpitala, gdzie dziecko zostało zbadane przez pediatrę nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej.

U dziecka stwierdzono przeziębienie. Dziewczynka wróciła do domu, ale w poniedziałek wieczorem jej stan się pogorszył. Rodzice w nocy zadzwonili na pogotowie w Skierniewicach, ale dyspozytor nie wysłał do chorej karetki.

d31re31

- Powiedziałam jaka jest sytuacja, że dziecko ma 41,5 st. C gorączki, że ma dreszcze, że są wymioty i biegunka - relacjonowała w rozmowie z reporterką TVN24 matka. Mówiła, że nie pamięta, jak pogotowie tłumaczyło, że nie wyśle do dziecka karetki. Kobieta pamięta tylko, że dyspozytor podał jej numer telefonu do nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej.

Kobieta zadzwoniła więc pod podany numer. Jednak i tym razem lekarz uznał, że nie ma potrzeby, by wysłać do dziecka ratowników. Lekarz powiedział, by podawała córce leki i "działała objawowo". - Posłuchałam lekarza, bo dla mnie jest drugi po Bogu. Na koniec lekarz powiedział, że jeśli się pogorszy, mam zadzwonić na pogotowie - powiedziała matka dziewczynki.

Dziecko zostało więc w domu, a jego stan wciąż się pogarszał. Około godz. 4 w nocy rodzice ponownie zwrócili się o pomoc do pogotowia. Tym razem karetka została wysłana, ale auto się popsuło. 2,5-latka została zaintubowana, podano jej kroplówkę. W tym czasie przyjechała druga karetka.

Zespół zdecydował, że chora trafi do Szpitala Klinicznego im. Marii Konopnickiej w Łodzi. Tam dziewczynka trafiła na intensywną terapię. Jednak wykonane pośpiesznie badania nie pomogły ocalić życia dziecka. Jak twierdzi Tadeusz Bujnowski, ordynator oddziału skierniewickiego szpitala, gdzie Dominika leczyła się kilka miesięcy wcześniej, prawdopodobną przyczyną śmierci był obrzęk mózgu - czytamy w "Dzienniku Łódzkim".

Prokuratura w Skierniewicach wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 2,5-letniej Dominiki. Grozi za to do pięciu lat pozbawienia wolności. Śledczy ustalają, czy śmierć dziecka mogła być efektem błędów medycznych: złej diagnozy lub zbyt późnego udzielenia pomocy.

d31re31
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d31re31
Więcej tematów