Jerzy Buzek: trzeba zrobić wszystko by kontrakt norweski powrócił
(RadioZet)
09.09.2005 | aktual.: 09.09.2005 17:10
Gościem Radia ZET jest Jerzy Buzek, były premier, eurodeputowany. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. Panie premierze, co polski rząd, co prezydent Aleksander Kwaśniewski mogli zrobić i czy mogli coś zrobić, żeby nie dopuścić do porozumienia, które zostało zawarte wczoraj nad naszymi głowami między Rosją, a Niemcami w sprawie budowy gazociągu? Niewątpliwie warto w takich przypadkach bardzo stanowczo zwracać się do Unii Europejskiej o wspólne negocjacje i o wspólny front jeżeli chodzi o dostawy gazu, a także innych środków energetycznych do Unii, czy do państw Unii. Od 2003 roku, kiedy ten kontrakt był coraz bliżej, a my już byliśmy niemal w Unii Europejskiej, na pewno można było to robić. Ja chciałem przypomnieć, że w 2001 roku, kiedy były również negocjacje nad naszymi głowami, wiosną tego roku, zorganizowaliśmy wielką konferencję na dwadzieścia parę państw, pod hasłem “Gaz dla Europy” i skończyły się negocjacje z pominięciem Polski, dlatego, że otwarcie postawiliśmy
problemy. Byli wszyscy, którzy produkują gaz dla Europy i wszyscy, którzy z niego korzystają. Myślę, że takie akcje są bardzo skuteczne. Ale pan zabierał głos na forum Parlamentu Europejskiego i nic to nie dało, teraz, w sprawie tego kontraktu. Sprawy były bardzo daleko posunięte. Myślę, że to, co najważniejsze można było zrobić, to nie dopuścić do rozpadu układu z Norwegią, naszych podpisanych porozumień i umów zarówno z Danią, jak i Norwegią, a także umowy handlowej, bo chciałem przypomnieć, że przedsiębiorstwo norweskie i polskie PGNiG, dogadały sprawy handlowe – cenę gazu, koszty, kto będzie je pokrywał. Także umowa była na prawdę bardzo zaangażowana. Były wicepremier Marek Pol mówi w “Trybunie”: “Gdybyśmy jednak realizowali projekt Steinhoffa, Buzka, gaz docierający do Polski kosztowałby dokładnie dwa razy więcej niż rosyjski”. I dodaje: “Norwegowie z resztą też się do tego nie kwapili, bo nie można było znaleźć tyle odbiorców gazu, żeby inwestycja szybko się zwróciła”. Ja się bardzo dziwię panu
premierowi Polowi, że mówi taki rzeczy. Na zachodniej granicy Polski gaz norweski przez Bałtyk i gaz z Rosji miały właściwie tą samą cenę, to były paru procentowe różnice i mówienie o takich różnicach cen jest po prostu niedopuszczalne, bo to jest wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Przypominam, że mówiono nam wtedy także, w kampanii wyborczej 2001 roku, że od Rosji nam nic nie grozi, że jest duże bezpieczeństwo. Teraz te wszystkie argumenty legły w gruzach. Bo Rosja zarówno szantażuje nas cenami gazu – to już widzimy - a także w każdej chwili ten kurek może zakręcić. Ja jeszcze przypominam, że kiedy była dyskusja w Sejmie półtora roku temu, to był inny argument, że Norwegowie odstąpili. Tak, odstąpili, bo polski rząd, zarówno w kampanii, jak i po kampanii, już jako sprawujący władzę, nie robił nic, żeby ten kontrakt doprowadzić do końca. Mało tego, zniechęcał Norwegów i to, muszę przyznać, bardzo mnie martwi, bo znaleźliśmy się w sytuacji bardzo trudnej. A nie sądzie pan, że ta umowa to jest odwet na
Polsce, odwet za to, że się zaangażowaliśmy na Ukrainie? Ja nie sądzę, dlatego, że o tej umowie mówiono także w 2000 roku, w 2001, w 2003 to już było bardzo zaawansowane. Przypominam jeszcze raz, myśmy swego czasu bardzo stanowczo przeciwdziałali tej umowie zawierając kontrakt norweski. Prezydent Putin i kanclerz Schroeder mówili wczoraj, że bałtycki gazociąg nie jest wymierzony w żadne państwa, ani w Polskę, ani w kraje nadbałtyckie. Zgadza się pan z ich poglądami? To nie zupełnie tak jest, dlatego, że nie poprawia bezpieczeństwa energetycznego naszej części Europy, Europy Środkowo-Wschodniej i o tym wszyscy wiedzą, wszyscy o tym głośno mówią. Kraje bałtyckie są w bardzo trudnej sytuacji obecnie i oczywiście należałby zrobić wszystko, że kontrakt norweski powrócił, ale będzie to niezwykle trudne, bo w 1999 roku, kiedy przeprowadziłem pierwsza rozmowę z premierem Norwegii, to była całodniowa rozmowa, to minęły dwa lata zanim ustaliliśmy wszystko, od ceny, poprzez inwestorów, aż do podpisania poważnych umów
międzynarodowych w tej sprawie, więc teraz skoro już budowana będzie prawdopodobnie nitka Rosja – Niemcy, sprawa będzie szalenie trudna i bardzo trudno będzie kontrakt niemiecko – rosyjski obalić. No właśnie i co możemy teraz zrobić? Na pewno musimy dążyć do tego, żeby rurociąg jamalski wybudowano jak najszybciej, niezależnie od tamtego. Chciałem przypomnieć, że w Parlamencie Europejskim zarówno protestowaliśmy, to była akacja Platformy Obywatelskiej. Ja skierowałem zapytanie do komisji, dostałem kilka dni temu odpowiedź, chodziło o to, żeby jak najszybciej wróć do budowy rurociągu jamalskiego, ewentualnie rurociągu Amber, który też jest dobry dla Polski, bo prowadzi nie przez Białoruś, a przez państwa bałtyckie. Jedno i drugie rozwiązanie są dobre i cztery, pięć razy tańsze niż rurociąg na dnie Bałtyku, a więc pod każdym względem lepsze. Pomagają nam dzisiaj Brytyjczycy, rozmawiałem z odpowiedzialnym za te sprawy przedstawicielem prezydencji brytyjskiej, dwa dni temu był specjalnie zaproszony do Parlamentu
Europejskiego. Niewątpliwie Wielka Brytania przygląda się temu kontraktowi i w ogóle sytuacji w krajach Europy Środkowo-Wschodniej jeżeli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne. To jest dobry znak, chcemy iść tą drogą. Prezydent Kwaśniewski ironicznie mówi, że skoro Platforma Obywatelska ma takie dobre kontakty z Angelą Merkel, to może coś zrobi z tym kontraktem, z tą umowa. To jest wypowiedź myślę, że pozbawiona jakiejś politycznej czy merytorycznej głębi. Rząd Polski w 2002 roku, praktycznie doprowadził do rozpadu ważnego kontraktu z Norwegią, a Niemcy zachowują zupełnie inne stanowisko. Niemiecka opozycja dzisiaj, a w przyszłości pewnie partia rządząca, mówi dzisiaj wyraźnie, że kontrakt zawarty przez socjalistów jest dobry dla Niemiec i nie zamierzają od niego odstępować. Wiedzą, co to jest racja stanu i bronią tej racji stanu niezależnie od tego, kto rządzi. Szkoda, że my nie bierzemy z nich przykładu. Premier Belka powiada, że jest to bardziej polityczny niż ekonomiczny problem. Nie bardzo rozumiem tę
wypowiedź. Że to jest demonstracja ze strony Władymira Putina. No, ale pani redaktor, zawsze zaopatrzenie w energię jest problemem politycznym, o zasadniczym znaczeniu i nie można tego rozdzielać. Rozdzielanie tego jest po prostu nieporozumieniem. Na tle politycznym, a więc napięć, w krajach bliskiego wschodu, czy w kilku innych miejscach, mamy dzisiaj szalenie wysokie ceny ropy. Wysokie ceny ropy biorą się z przyczyn politycznych, narzucają określone skutki polityczne. Jednego i drugiego nigdy rozdzielić się nie da. Bezpieczeństwo i energetyka, polityka i zaopatrzenie w energię są nierozerwalnie ze sobą związane. Panie premierze, czy pan się zgadza z poglądami Jana Rokity, który zapowiada, że doprowadzi do nacjonalizacji rur przesyłowych, w sprawie PGNiG? Tutaj było wiele pomysłów, trudni mi się wypowiadać na ten temat, dlatego, że trzeba by się było przyjrzeć rachunkom ekonomicznym, jakie to ma skutki wieloznaczne. Być może jest to pomysł dobry, ja tego pomysłu bliżej nie znam i naprawdę nie mogę na ten
temat się bliżej wypowiadać. Pomysł jest tylko taki – nacjonalizacja rur przesyłowych. Myśmy mówili wiele razy, że byłby to dla Polski opłacalne w pewnych warunkach, ale ja na ten temat wypowiadać się nie chcę, dlatego, że musimy mieć w tym celu przedstawiony cały dokładny proces, jak to będzie przebiegało. Być może pan przewodniczący Rokita ma tutaj jakieś konkretne propozycje, ja tych propozycji nie znam. Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był Jerzy Buzek, były premier, eurodeputowany do Parlamentu Europejskiego z ramienia Platformy Obywatelskiej.