Jerzy Bralczyk: zaczęliśmy się z takim językiem oswajać przez internet
– Nie przyjmujmy chamów na salonach – mówi Faktowi prof. Jerzym Bralczyk. Rozmawiała z nim Katarzyna Jachowicz.
10.12.2012 | aktual.: 10.12.2012 07:31
Kiedy Wałęsa powiedział, że "mamy durnia za prezydenta" to było to zwyczajne obrażanie, czy już mowa nienawiści?
- W ogóle nie używam tego terminu „mowa nienawiści”. To nie jest odpowiednie określenie, dlatego, że już samo używanie słowa "nienawiść", tę nienawiść może wywoływać. Ale zawsze trzeba patrzeć na kontekst wypowiedzi i na to, kto to mówi. Emocjonalne określenie, jak w przypadku słów Lecha Wałęsy o Lechu Kaczyńskim, jest właściwe dla ludzi porywczych. W ich przypadku nie należy się dopatrywać nienawiści, a tylko zwykłą złość. A złość jest łatwiej wybaczyć.
A Stefan Niesiołowski? Ma na swoim koncie już wiele ostrych wypowiedzi. Przecież to on wysyłał Jarosława Kaczyńskiego do szpitala psychiatrycznego.
- Właśnie słowa Niesiołowskiego, tak jak cytowane już zdanie Lecha Wałęsy, są dla mnie wypowiedziami ludzi w złości. Choć złość nie powinna nimi kierować w debacie publicznej, i to jest naganne. Ale jednak jest to co innego niż mówienie, że trzeba kogoś zabić. Tym bardziej, że w obecnej sytuacji i panującej atmosferze mogą znaleźć się ludzie, którzy potraktują to serio.
To jakim terminem określiłby pan ostre wypowiedzi polityków?
- Każdy polityk jest inny i każda wypowiedź jest inna. Ale należy rozróżnić dwie sprawy - czym innym jest używanie inwektyw, czyli obrażanie ludzi, a czym innym nawoływanie do przestępstwa, np. namawianie do strzelania do ludzi. To są zupełnie inne sprawy.
Zwykli ludzie używają tej "mowy nienawiści"?
- Zaczęliśmy się z takim językiem oswajać przez Internet. Na różnych forach internetowych czy na czatach, używało się określeń najbardziej drastycznych czy nawet wulgarnych, ale także inwektyw i nawoływań do złych czynów. Mimo, że były to wypowiedzi anonimowe, łatwo było przeszczepić ten styl do wypowiedzi w bardziej oficjalnych internetowych formach, np. w blogach, które autorzy już podpisują, choć oczywiście nadal nie są tak w pełni odpowiedzialni jak za słowo drukowane. A stamtąd, z internetu, poszło już dalej, m.in. do telewizji. I przez to mamy teraz to, co mamy. Niestety...
Czyli politycy, przez to, że używają bardzo ostrych sformułowań w debacie publicznej, sankcjonują, a nawet szerzą tę "mowę nienawiści", zamiast dać dobry przykład i ją ukrócić.
- Myślę, że politycy używają tego w dwóch sytuacjach. Po pierwsze wtedy, kiedy puszczają im nerwy, i to bym nawet mógł zrozumieć. A po drugie, żeby zyskać posłuch i popularność, i to jest dla mnie wysoce naganne. Jeżeli ktoś specjalnie używa ostrej, wyrazistej mowy po to, żeby być popularniejszym politykiem, to moim zdaniem takie osoby należy eliminować z polityki i życia publicznego.
Janusz Palikot nazwał ministra sprawiedliwości „katolicką ciotą”. Ciężko to usprawiedliwić złością. Bo to właśnie Palikot kojarzony jest z happeningiem obliczonym na zdobycie popularności.
- Nie akceptuję takiej postawy, jaką można obserwować podczas niektórych występów Janusza Palikota. I uważam, że jego deklaracja, że trzeba „być chamem” w polityce, jest szkodliwa.
Czyli potępia pan cynizm, a wybacza emocje?
- Potępiam cynizm, natomiast emocjonalność także powinna z polityki ludzie eliminować, bo ludzie nerwowi nie powinni zajmować się sprawami państwa, ale jako człowiek mógłbym to czasem zrozumieć.
Zwykli Polacy na co dzień także używają tak ostrego języka?
- Nie. Chodząc - jak każdy z nas - po ulicach, nie spotykam się aż tak często z takimi gwałtownymi, ostrymi słowami. Myślę, że to właśnie debata publiczna znajduje się obecnie w bardzo dużym kryzysie. Ale jak to się przełoży na naszą mowę codzienną, trudno mi jeszcze powiedzieć.
Ja więc poprawić jakość i kulturę tej debaty publicznej?
- Kiedyś w dobrym towarzystwie takich ludzi nie przyjmowano, nikt z nimi rozmawiać nie chciał, a zdarzało się, że nawet z nich kpiono. Wierzę, że to wciąż najlepszy sposób - trzeba zmienić obyczaje, a nie zmieniać prawo.
Czyli odgórnie, jak zapowiedział minister Michał Boni, nie da się tego zrobić?
- Chciałbym żeby dało się to zrobić w sposób raczej oddolny. Po prostu chamów, nie tylko na salonach, nie przyjmujemy.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Konstanty Miodowicz o agencie Tomku: Świat się z nas śmieje