PolskaJego oczami są uszy

Jego oczami są uszy

Grześ zna na pamięć cały rozkład jazdy pociągów, triumfuje na festiwalach piosenki i w konkursach matematycznych. W sukcesach wcale nie przeszkadza mu to, że od urodzenia nie widzi. Jest bardzo nieśmiały. Tak bardzo, że na pierwszą rozmowę umawiamy się na dworcu kolejowym. Bo tam czuje się najpewniej. Gdy zadaję pierwsze pytanie, Grzesiek mnie nie słucha. Skupia się na dźwiękach.

Jego oczami są uszy
Źródło zdjęć: © SP/GW

14.07.2007 | aktual.: 14.07.2007 11:18

Gdy przejeżdża pociąg, bez zastanowienia mówi: EuroCity relacji Kraków Główny – Hamburg. Planowy przyjazd 11.40. Opóźniony o 15 minut. 11 wagonów – wylicza jednym tchem. W osłupieniu zapominam o swoim pytaniu.

Myślałam, że poopowiada mi o swoich sukcesach. W szkole i na estradzie. Ale gdy rozmowa dotyczy pociągów i kolei, uwagi Grześka nie da się skierować na nic innego. Nadjeżdża kolejny pociąg. Sprawdzam go. I uważnie liczę wagony. Wychodzi siedem. Grzesiek bez pytania potwierdza – siedem. Moimi oczami są uszy– mówi z uśmiechem Grzegorz Cieciński z Wrocławia.

Pierwszego rozkładu jazdy nauczył się kilka lat temu. Zaczęło się od trasy Wrocław – Żmigród. A potem już poszło z górki. Do swojej pasji zaprzągł rodziców. Bo gdy raz do roku, w drugą niedzielę grudnia, zmienia się rozkład, to mama albo tato muszą mu nowy czytać. A Grzesiek przepisuje go w brajlu. Dwa dni zajmują mu odjazdy. Kolejne dwa przyjazdy. Razem wychodzi 40 stron. Najgorzej, jak w ciągu roku pojawiają się jakieś drobne poprawki – zmiany tras, remonty, zawieszanie połączeń. Jedna mała zmiana i w najlepszym wypadku trzeba przepisywać całą stronę. Bo w brajlu nie da się skreślić – opowiada. Na pamięć uczy się już przy przepisywaniu. Jak mówi, to żadna filozofia. Do Krakowa odjeżdżają o pełnych godzinach. Do Kędzierzyna...– wyliczać może bez końca.

Rozkład na blachę

Grzesiek tak dobrze zna rozkład, że koledzy, którzy wybierają się w podróż, wolą zadzwonić do niego niż na informację PKP. I chyba czasem dobrze robią – ironizuje nastolatek. Jako dowód wspomina zdarzenie sprzed 8 lat. Stał z rodzicami w kolejce do kasy w Międzylesiu. Podróżny przed nimi zapytał o połączenie do Skarżyska-Kamiennej. I nie dość, że pani w okienku wymieniła mu trasę z za dużą liczbą przesiadek, to jeszcze podała pociąg, który tak naprawdę wcale nie jeździł – tłumaczy chłopak. Grześ miał wtedy 10 lat, ale zareagował. I ze stoickim spokojem wytknął pani błędy, a podróżnego tak pokierował, że ten zaoszczędził 6 godzin jazdy. Pan wyszedł zadowolony, a pani w okienku aż się zagotowała ze złości.

Grzesiek skończył właśnie szkołę. Liczy na to, że uda mu się znaleźć pracę na kolei. Najbardziej chciałby zapowiadać przyjazdy i odjazdy pociągów. Z inną pracą mogłoby być trudno przez to, że nie widzi. Choć ze śmiechem opowiada, że raz nawet udało mu się pokierować lokomotywą. Zaproponował mi to jeden z dyrektorów kolei, którego spotkałem w pociągu. I nawet mogłem zahamować na stacji– wspomina z wypiekami na twarzy. Na peron trafiłem i wszyscy mogli normalnie wysiąść bez żadnego skakania w pole – żartuje. Żałuje tylko, że teraz już nie jeździ tak często koleją jak kiedyś. Skończyły się darmowe przejazdy dla niepełnosprawnych, skończyły się i jego wycieczki. Ostatni raz jechał w kwietniu. Był na kolejowym pikniku w Wolsztynie.

Grzesiek kocha pociągi i książki. Jego artystyczna kariera zaczęła się od recytacji. Startował we wszystkich możliwych konkursach. Wygłaszał wiersze, ale i fragmenty książek. Długość tekstu to dla niego nie problem. Jego tato ze śmiechem wspomina, że w jednym konkursie większość recytowanych przez uczestników tekstów trwała minutkę, góra dwie. A Grześ bez najmniejszego kłopotu wygłosił prawie ośmiominutowy fragment książki o Mikołajku – wspomina pan Alfred, tata Grzesia. Dlaczego wybrał przygody Mikołajka? Bo one śmieszą, a śmiech to najlepszy wyznacznik mojego występu– tłumaczy chłopak. Nie widzę, co maluje się na twarzach słuchaczy, ale słyszę, jak się śmieją. I wiem, że dałem radę.

Do dziś potrafi bez zająknięcia przytoczyć tamtą historię. I rzeczywiście – bawi do łez. Teraz chłopak ma coraz mniej czasu na książki. Niemal cały czas wolny poświęca na śpiew. Od lat występuje w szkolnym zespole muzycznym. Razem z „Do czasu” nagrali już płytę. Przez ostatnie miesiące Grzesiek ostro ćwiczył. Nauka tekstów, wielogodzinne próby. Wszystko po to, by zabłysnąć na zakończeniu roku szkolnego. Bo uczniowie, którzy kończą naukę, wystawiają swój recital.

Zadanie z samochodem

Ale muzyka to nie wszystko. Grześ bije też rówieśników na głowę w konkursach matematycznych. Bo właśnie ten przedmiot darzy szczególnym sentymentem. Tu są zasady, jest logika, porządek. Jak się człowiek porządnie nauczy, nie ma mowy o pomyłce – argumentuje chłopak. Jego piętą achillesową jest tylko geometria. Są specjalne przyrządy do mierzenia kątów, kreślenia. Czasem tylko brakuje dobrej woli. I niestety nie zawsze my, niewidomi, możemy z nich na wszystkich zajęciach czy konkursach korzystać – wzdycha Grzesiek.

Ostatnio Grzesiek zdobył pierwsze miejsce w ogólnoszkolnym konkursie. Śmieje się, że trafił z zadaniami. Klasyczne: to, w którym mijają się dwa... pociągi. I trzeba obliczać czasy i prędkości. Tym razem były, niestety, samochody, ale zasada ta sama, więc udało się – żartuje. Mimo że zdobył pierwsze miejsce, to sam nie może przeczytać wręczonego mu dyplomu. I tu zabrakło dobrej woli. Dyplom wydrukowano na zwykłej drukarce. O brajlu organizatorzy zapomnieli. To problem niemal powszechny. Mam dziesiątki wyróżnień, dyplomów, ale tylko jeden mogę sam przeczytać. Taki, który dostałem za pierwsze miejsce w konkursie ortograficznym – mówi niewidomy nastolatek. Szkoda. Ale może i to się kiedyś zmieni.

Ważne, że pociągiem

Umiejętności wokalne Grześka doceniają jurorzy na ogólnopolskich festiwalach. Pod koniec zeszłego roku zwyciężył w trzech z nich – w Bytomiu, Jeleniej Górze, Busku-Zdroju. W tę środę Grześ pojechał na festiwal do Ciechocinka. Spędzi tam ponad dwa tygodnie. Na konkurs przygotował trzy piosenki, ale nie wie jeszcze, którą zaśpiewa. O tym zadecyduje jury. Choć najbardziej chciałbym zaśpiewać „Nie dokazuj” Marka Grechuty – podkreśla Grzegorz. Festiwal to dla niego nie tylko szansa na zmierzenie się z najlepszymi z całej Polski i ze świata. Równie ważne będą warsztaty, na których będzie mógł się podszkolić. A zwycięstwo w konkursie wcale nie jest priorytetem – śmiał się tuż przed wyjazdem. Najważniejsze jest to, że na festiwal dojadę pociągiem. 8.08 wyruszamy, o 15.20 jesteśmy na miejscu. Dwie przesiadki. Tym lepiej!

Anna Waszkiewicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)