Jedzą kukurydzę, żeby przetrwać. Tak żyją Czeczeni w Polsce

Polskę wyobrażają sobie jako raj. Żeby się do niego dostać, próbują przekroczyć granicę nawet kilkadziesiąt razy. Jeżeli się uda, trafią do zamkniętego ośrodka. Potem, przy wielkim szczęściu, do prywatnego mieszkania, na które wydadzą wszystkie pieniądze. Madinie i jej trójce dzieci udało się przedostać do Polski w grudniu.

Jedzą kukurydzę, żeby przetrwać. Tak żyją Czeczeni w Polsce
Źródło zdjęć: © WP.PL | Piotr Barejka
Piotr Barejka

Czeczeni od wielu lat są największą grupą uchodźców w Polsce.

Przygraniczny koszmar

Madina próbowała wjechać do Polski szesnaście razy. Wtedy jeszcze z mężem i trójką dzieci. Gdy dotarli do Brześcia, mieli odłożone pieniądze. Tyle, żeby starczyło na wynajem pokoju. Nie spodziewali się, że utkną tam na całą zimę.

Kolejne przejazdy do Terespola i doby w wynajmowanym pokoju pozbawiały ich oszczędności. Złoto Madiny, które dostała jako posag, oddali do lombardu. W końcu i tak zostali bez grosza.

Wtedy całą rodziną wylądowali na dworcu kolejowym w Brześciu. Mieszkali tam przez cztery miesiące. Jedli zupki chińskie w proszku, czasami kartofle. Spali na zimnej, kamiennej posadzce. Najgorzej znosiły do dzieci. Madinie ciężko o tym mówić. Gdy słucha radiowego reportażu o tamtych dniach, i słyszy w nim swój głos, płacze.

Piekło, a nie raj

Tego dnia, kiedy udało im się przekroczyć granicę, wyszli z dworca w Terespolu późnym wieczorem. Stali na upragnionej, polskiej ziemi. Jednak wyobrażenia o polskim raju szybko zderzyły się z rzeczywistością.

Pogranicznik wskazał im pociąg do Białej Podlaskiej. Padł rozkaz: wsiadać i jechać. Nie wiedzieli nawet, gdzie kupić bilet. Pomógł im Polak, dziennikarz, którego znali jeszcze z Brześcia i który czekał na nich w Terespolu.

Trafili tam, gdzie wszyscy czeczeńscy uchodźcy z Brześcia rozpoczynają swój pobyt w Polsce. Do ośrodka dla cudzoziemców w Białej Podlaskiej. Stamtąd przeniesiono ich do kolejnego ośrodka, w Dębaku pod Warszawą.

Ośrodek jak więzienie

- Jeden na drugiego donosił, żeby mieć lepszą pozycję – opowiada Madina. Wszystkie ich wyjścia z ośrodka musiały być udokumentowane. Kontrole pokojów odbywały się codziennie. - Jak w więzieniu, stwierdza krótko Madina. Brud, ciągłe kolejki do łazienki i kuchni. Życie w izolacji, bo zamknięty ośrodek znajduje się w lesie, z dala od innych zabudowań. Tak wyglądała ich codzienność.

Pobyt w ośrodku był dla matki z dziećmi koszmarem. Madina marzyła, żeby stamtąd uciec. Uciekała też od męża, który w ośrodku zaczął brać łatwo dostępne tam narkotyki.

Czeczenom dziękujemy

Nikt jednak nie pali się, aby wynajmować mieszkania czeczeńskim uchodźcom. Wraz z ludźmi, którzy zdecydowali się jej pomóc, szukała mieszkania przez trzy miesiące. Bezskutecznie. Dopiero gdy ze swojego mieszkania wyprowadzała się znajoma rodzina z Tadżykistanu, udało jej się dostać lokum po nich.

- Inni Czeczeni kiedyś nie płacili i teraz jest ciężko – opowiada Madina, szczęśliwa, że jej się udało. Ci, którzy nie mogą znaleźć mieszkania, są skazani na życie w ośrodku.

Obraz
© WP.PL | Piotr Barejka

Madina ma trójkę dzieci, dwie córki i syna, w szkolnym wieku (WP.PL, Fot: Piotr Barejka)

Lepiej wydać wszystko, niż mieszkać w ośrodku

Mieszkanie Madiny jest skromne i schludne. Mieści się na ostatnim piętrze jednego z bloków w Brwinowie. Uderza jednak panująca w nim pustka. Puste są półki. Pusta jest większość szaf. Pusta lodówka. Wygląda tak, jakby ktoś się z niego wyprowadził, a nie w nim mieszkał.

Madina śpi na cienkim materacu z gąbki, dzieci na sofie. Ścianę w jej pokoju pokrywają rzędy pustych półek. Tylko na jednej stoi radio i portret Mariny - Rosjanki, która pomaga czeczeńskim uchodźcom. Puste są też półki w kuchni.

Przyczyna jest oczywista: pieniądze. Wszystko pochłaniają opłaty za mieszkanie. Madina dostaje miesięcznie 1700 złotych, opłaty wynoszą 1500 złotych. Dla niej i trójki dzieci zostaje dwieście złotych miesięcznie na życie. - To wciąż lepsze, niż życie w ośrodku - powtarza niczym mantrę Madina, chociaż nie ma za co zapełnić szaf i półek.

Jak się żyje za dwieście złotych?

- Jemy smażone kartofle i makaron – opowiada Madina. Czasami kupi trochę mięsa, żeby ugotować zupę. Zasada jest prosta: jak najmniej mięsa, jak najwięcej zupy. Żadnych owoców i warzyw. Słodycze są zupełnie nieosiągalne.

Tak wygląda czas, gdy jest dobrze. Gdy jest gorzej, jedzą tylko kukurydzę. Pola są nieopodal, przy drodze, którą pokonywali dziesiątki razy – z ośrodka w Dębaku do stacji podmiejskiej kolejki. Właściciel pozwolił im zrywać kolby, gdy głodują. Robią to często.

Ugotowana kukurydza leży wtedy na półmisku w kuchni. Madina przeprasza, że nie może poczęstować herbatą. Poprosiła ostatnio swoich krewnych z Austrii, żeby przesłali jej trochę pieniędzy.

Obraz
© WP.PL | Piotr Barejka

Kukurydza w mieszkaniu Madiny (WP.PL, Fot: Piotr Barejka)

Pracować nie można, bo trwa procedura

Madina należy do tych, którzy chcieliby pracować, ale jeszcze nie mogą. Wciąż czeka, aż władze przyznają jej status uchodźcy. Procedura trwa już ponad pół roku.

- Każda praca byłaby dobra – mówi Madina. Sprzątanie, budowa, cokolwiek, byle dorobić. Na budowie już pracowała, w Czeczenii, jako murarka.

Musi jednak czekać. Uzależniona od pomocy inych, bez której nie dałaby sobie rady. Nawzajem wspierają się również ci, którzy zmagają się z tymi samymi problemami: inne matki z dworca Brześć, które mieszkają w Warszawie.

Świadectwo z wyróżnieniem

Wszystkich problemów, których na pierwszy rzut oka nie widać, dzieci zdają się nie odczuwać. Energiczne, radosne, szczęśliwe biegają po mieszkaniu. Zdają się potwierdzać to, co mówi Madina - że chociaż na nic nie starcza, to lepiej tu, niż w ośrodku. Jest chociaż trochę normalnego, spokojnego, codziennego życia. Dzieci mają więcej swobody i czasu na zabawę.

Cała trójka chodzi do polskich szkół, gdzie uczą się czytać i pisać. Milana może pochwalić się dyplomem ukończenia pierwszej klasy z wyróżnieniem. Zbliża się początek roku szkolnego, dlatego Madina idzie do ośrodka w Dębaku po wyprawkę dla dzieci. Dostaną plecaki, przybory szkolne i rozpoczną kolejny semestr nauki.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (105)