Jedynym przegranym spotkania z Kaczyńskim jest Hołownia [OPINIA]

Kolejny już dzień trwa bezsensowne bicie medialnej piany wokół spotkania Szymona Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim w domu Adama Bielana. Atmosfera politycznego oburzenia, zgorszenia i potępienia marszałka Sejmu jest tak mocna, że aż trudno uniknąć wrażenia, że jej celem jest odwrócenie uwagi od tego, komu naprawdę to spotkanie przyniosło korzyści - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.

 Nie milkną echa wokół spotkania Szymona Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim w domu Adama Bielana
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Miejsce i czas spotkania Szymona Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim było dobrane zdecydowanie nieszczęśliwie, a medialny przeciek (z całą pewnością będący elementem politycznej gry wokół tej sprawy) sprawił, że za ten błąd przyjdzie liderowi Polski 2050 zapłacić sporą, polityczną cenę. Nie oznacza to jednak, wbrew powtarzanym opiniom, że sprawa ta ma jakikolwiek wymiar moralny.

Hołownia nie jest zdrajcą (bo - cytując słynną piosenkę Jacka Kaczmarskiego - "polityk nie zna słowa zdrada"), koalicja - nawet istotna - nie jest małżeństwem, a polityczna gra zakłada spotkania z przeciwnikami, a także ich wykorzystywanie w trudnych niekiedy negocjacjach z sojusznikami. Polityk nie tylko może, ale i powinien to robić, a jeśli próbuje budować swoją pozycję, to nawet musi.

Jeśli coś w tej sprawie jest problemem to jedynie to, że Hołownia dał się rozegrać jak dziecko, a także to, że nie przewidział - a powinien to zrobić - możliwych skutków swojej decyzji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"To nie było nocne spotkanie". Bielan relacjonuje kolację z Hołownią

Ten błąd jednak - i to trzeba powiedzieć bardzo jasno - w niczym nie zaszkodzi koalicji ani tym bardziej Donaldowi Tuskowi. Jeśli zadać pytanie cui bono, kto odniesie korzyści z ujawnienia tego spotkania, a także z całej historii Hołowni, to poza PiS-em (którego zyski są w tej sprawie dość krótkoterminowe, a dotycząc jedynie wizerunku rozgrywającego polską politykę), to głównym zyskującym jest Tusk. Hołownia i jego działania otworzyły bowiem drogę do większej konsolidacji koalicji.

I wcale nie mówię o tym, że teraz dość buńczuczny jeszcze kilkanaście dni temu marszałek Sejmu musi posypywać głowę popiołem, a raczej o tym, że w dłuższej perspektywie proces rozpadu jego ugrupowania właśnie przyspieszył.

W kuluarach sejmowych od dawna mówiło się o tym, że część z posłów Polski 2050 już rozgląda się za nowymi listami, z których mogłaby wystartować, inni - po medialnej burzy, ale i kolejnych błędach popełnianych przez swojego szefa - zaczną to robić za chwilę. Kto na tym skorzysta? Odpowiedź jest oczywista. Tusk, który - wcześniej czy później - zacznie przyjmować pod swoje skrzydła kolejnych uciekinierów z pokładu Polski 2050.

Czy przyjmie wszystkich? Zapewne nie, ale jeśli dołączy do niego grupa pozwalająca wyciąć z układu Hołownię, to nawet jeśli tego nie zrobi, to i tak w istocie nie będzie musiał traktować marszałka Sejmu (wtedy już zapewne byłego) przesadnie poważnie. Im mniejszy klub Polski 2050, im słabszy Hołownia, tym lepiej dla Tuska.

Wyborcy, ale i sam Hołownia dostali jasny sygnał, że o "trzeciej drodze" można ewentualnie mówić, ale gdy ktoś próbuje (choćby nie wiadomo, jak nieudolnie) spełniać taką wolę, to… zostanie brutalnie spacyfikowany. Media nagle zainteresują się głównie jego partią, mniej wytrzymali politycy zaczną nagle opuszczać symetrystyczny statek, a z medialnego czaru i powabu zostaną tylko drzazgi.

Ten sygnał został wysłany także do pozostałych koalicjantów, którzy zobaczyli, że Tusk nie odpuści, że zrobi wszystko, by teraz - gdy po prawej stronie rośnie siła, która w niełatwej koalicji, ale jednak może odebrać mu władzę - skonsolidować swój obóz.

Jedna lista - lewicy, Polski 2050 i ewentualnie PSL (tu nie ma jeszcze pewności, że będzie to możliwe, ale prawdopodobieństwo jest), to dla Koalicji Obywatelskiej jedyna na tym etapie droga do możliwego zablokowania zwycięstwa obozu prawicy.

I wiele wskazuje na to, że taką decyzję Tusk podjął. Lewica jest z nią, w gruncie rzeczy, pogodzona, a Polska 2050 właśnie została na tyle osłabiona (a w dalszej perspektywie rozbita), że ostatecznie niewiele jej posłom poza wejściem na takie wspólne listy pozostaje. Im szybciej uda się zaś rozbić tę formację, tym mniej trzeba będzie za takie miejsce oferować.

Hołownia zaś niewiele może w tej sprawie zrobić. Dynamika sceny politycznej działa zdecydowanie przeciwko niemu, medialny układ sił jest także mu wrogi, a większość jego własnych posłów nie jest skłonna ryzykować żadnych skrajnych ruchów, by go wesprzeć w jakiejś politycznej zmianie (której on sam zresztą nie chce, bo niechęć do PiS jest u niego estetyczna i etyczna).

Jeśli mu coś pozostaje, to jedynie obserwowanie, jak jego własna partia stopniowo rozchodzi się w różne miejsca, jak on sam - podgryzany przez media - traci swój autorytet i urok, i jak kończy się przestrzeń na odmienny model sprawowania polityki.

Jeśli coś pozostaje dla Hołowni nadzieją, to na tym etapie jest to nie tyle koniec duopolu po stronie koalicji rządzącej (bo w niej - także na skutek jego błędów - zwycięstwo odniósł Tusk), ile koniec duopolu po stronie prawej.

PiS bowiem, choć obecnie jest w ofensywie politycznej, ma po prawej stronie realną konkurencję (a przynajmniej niełatwych współpracowników), których Tusk właśnie się pozbył. Jeśli coś może dać wiatr w żagle Hołowni i (części) jego formacji, to właśnie potencjalne ruchy po prawej stronie sceny politycznej. Pytanie tylko, czy marszałek Sejmu (i jakaś część jego formacji) ma na tyle cierpliwości i dojrzałości politycznej, by spokojnie czekać na swoją szansę. I czy jest na tyle sprawnym graczem, by z okazji skorzystać.

Odpowiedź na to pytanie pozostawię otwartą, bo na tyle dobrze znam Hołownię, by wiedzieć, że jest on człowiekiem, który uczy się na własnych błędach, a jednocześnie od tak dawna obserwuje politykę, by wiedzieć, że niekiedy popełnia się błędy, które - w niekorzystnej sytuacji - kosztują ludzi karierę.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie
Nie żyje Paul Daniel "Ace" Frehley. Miał 74 lata
Nie żyje Paul Daniel "Ace" Frehley. Miał 74 lata
Vance: Rosja i Ukraina nie są gotowe na porozumienie pokojowe
Vance: Rosja i Ukraina nie są gotowe na porozumienie pokojowe
Zełenski: Rosja zakończy wojnę, gdy nie będzie mogła jej kontynuować
Zełenski: Rosja zakończy wojnę, gdy nie będzie mogła jej kontynuować
Szczyt Trump-Putin w Budapeszcie? "Ukraina na przegranej pozycji"
Szczyt Trump-Putin w Budapeszcie? "Ukraina na przegranej pozycji"
Rekordowa liczba. W Rosji aresztowano 155 wysokich urzędników
Rekordowa liczba. W Rosji aresztowano 155 wysokich urzędników
Decyzja władz Stambułu. Strefa Gazy będzie "siostrzanym" miastem
Decyzja władz Stambułu. Strefa Gazy będzie "siostrzanym" miastem
XIX Konkurs Chopinowski. Piotr Alexewicz w finale
XIX Konkurs Chopinowski. Piotr Alexewicz w finale
Były doradca Trumpa oskarżony. Bolton miał ujawnić tajne informacje
Były doradca Trumpa oskarżony. Bolton miał ujawnić tajne informacje
Trump: USA potrzebują swoich Tomahawków
Trump: USA potrzebują swoich Tomahawków
Brytyjski wywiad: Rosja przesuwa jednostki wzdłuż frontu
Brytyjski wywiad: Rosja przesuwa jednostki wzdłuż frontu
Papież: głód w dobie rozwoju nauki i technologii to etyczna aberracja
Papież: głód w dobie rozwoju nauki i technologii to etyczna aberracja
"Zakrapiana biesiada" w hotelu Sejmowym. Polityk KO zaprzecza
"Zakrapiana biesiada" w hotelu Sejmowym. Polityk KO zaprzecza