PolskaJedna z największych afer w polskim wojsku

Jedna z największych afer w polskim wojsku

Jedna z największych korupcyjnych afer w polskim wojsku wychodzi na światło
dzienne. Chodzi o zlecenia na wykonanie map numerycznych, czyli map cyfrowych, którymi polskie wojsko musi posługiwać się od naszego wejścia do NATO. Okazuje się, że zlecenia dostawały tylko i wyłącznie firmy
tworzone przez rodziny i znajomych wysoko postawionych oficerów. Cały
kontrakt opiewał na 54 miliony złotych.

26.05.2009 | aktual.: 26.05.2009 16:17

Według prokuratury nawet 400 tys. zł zarobił na pośrednictwie przy organizacji wykonania map dla wojska z lat 1998-2003 zastępca dowódcy toruńskiej jednostki wojskowej. Dzięki niemu cywilna firma topograficzna mogła wykonywać mapy z użyciem wojskowego sprzętu i żołnierzy-topografów.

Do poznańskiego sądu wojskowego trafił akt oskarżenia przeciwko niemu i trzem osobom cywilnym zamieszanym w proceder. Grozi mu do 10 lat więzienia. Prokuratura wojskowa zarzuciła mu m.in. przekroczenie uprawnień.

Rzecznik MON Robert Rochowicz podkreślił, że żaden z oskarżonych nie służy już w armii; ostatni wojskowy odszedł w 2006 r. Resort, jak wskazał, nie ma więc związku ze sprawą.

Jak poinformował zastępca prokuratora okręgowego Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu płk Andrzej Haładyn, prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie wykonywania dla polskiego wojska map przez cywilne firmy. Wojsko wydało na przygotowanie map w latach 1998-2003 roku 54 mln zł.

- Sprawa ma charakter korupcyjny. Aktem oskarżenia objęto 17 osób. 13 osób dobrowolnie poddało się karze. W stosunku do trzech osób zapadły już wyroki. Pozostałe sprawy będą rozpatrywane - w tym również sprawa dotycząca głównego oskarżonego i trzech osób cywilnych - powiedział Haładyn.

Jak wyjaśnił, w związku z wstąpieniem Polski do NATO polskie wojsko musiało mieć mapy, które odpowiadają standardom Paktu. W rozpisanym przez MON przetargu wygrały firmy, w których występowały rodziny oficerów bądź sami oficerowie, którzy przeszli do rezerwy.

- Okazało się, że nie są one przygotowane ani fachowo ani sprzętowo do tego, żeby podołać tym zadaniom, których się podjęły. Firmy weszły w porozumienie z żołnierzami i oficerami z jednostek w Toruniu i Lesznie, gdzie pracują wykwalifikowani kartografowie. Podpisali oni umowy o dzieło z tymi firmami. Zadania były wykonywane w czasie służbowym i na wojskowym sprzęcie. Wynagrodzenia dla nich stanowiły ok. 30% tego, co otrzymały firmy cywilne - powiedział.

Jak dodał, główny oskarżony wzbogacił się w ten sposób o ok. 400 tys. zł, dwóch oficerów, którzy także pośredniczyli w tym procederze po ok. 80 tys. zł.

Jak wyjaśnił prowadzący śledztwo prokurator Janusz Grycko przygotowanie wojskowych map numerycznych różni się od wykonania map "cywilnych". - Siłą rzeczy przedsiębiorstwa cywilne nie były przygotowane do wykonywania takich map. Było przyzwolenie na przeszkolenie przez wojsko pracowników firm kartograficznych, ale nie było przyzwolenia na współpracę przy ich wykonaniu. Przyjeżdżało kierownictwo przedsiębiorstwa, rozmawiano z dowództwem jednostki na temat realizacji zadań, które przedsiębiorstwo miało wykonać samo. Dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji, gdy całe zlecenie było wykonywane przez żołnierzy, a przedsiębiorstwo zgarniało pieniądze - powiedział.

Śledztwo wszczęto w 2003 r. Cały czas badane są inne wątki związane ze zleceniami na wykonanie map dla wojska.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie bada inny wątek tej sprawy dotyczący nieprawidłowości w stolicy przy zamówieniach map dla armii w okresie do 2002 r. Jak powiedział wiceszef prokuratury płk Dariusz Knapczyński, różnego rodzaju zarzuty, w tym korupcyjne, postawiono 25 podejrzanym, wśród których są zarówno wojskowi, jak i cywile. Zarzuty obejmują wręczanie i przyjmowanie korzyści materialnych, zmowy przetargowe, niedopełnianie obowiązków i przekraczanie uprawnień, poświadczanie nieprawdy. Śledztwo ma się skończyć jesienią br.

Jesienią 2008 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie potwierdziła zaś, że prowadzi śledztwo ws. zawarcia w 2006 r. przez MON - gdy kierował nim Radosław Sikorski - umowy na dostarczanie resortowi map i zdjęć satelitarnych. Według "Dziennika", sprawa dotyczy umowy o wartości 10,5 mln zł, którą MON zawarł z Satelitarnym Centrum Operacji Regionalnych (SCOR S.A.). Podpisał ją ówczesny wiceszef MON Marek Zająkała.

Postępowanie, wszczęte 3 września 2007 r. zainicjowano pismem z ówczesnego MON, którym kierował Aleksander Szczygło. Czynności sprawdzające wykonywała prokuratura wojskowa, ale ostatecznie uznano, że właściwą będzie prokuratura cywilna.

- Śledztwo prowadzimy w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych reprezentujących MON w związku z zawarciem przez ten resort jednej z umów - mówiła w ub.r. ówczesna rzeczniczka prokuratury Katarzyna Szeska. Dodała, że w toku śledztwa badane jest "zawarcie i realizacja tej umowy". Nie podała, na czym miałoby polegać przestępstwo - część akt sprawy jest tajna. Czynności w sprawie zlecono Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nie wiadomo, jaki jest obecnie stan śledztwa.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (206)