Jeden dzień z życia najmłodszego geniusza. "Na początku psycholodzy podejrzewali, że Kamil może mieć autyzm"
9-letni Kamil Wroński z Lublina jest jednocześnie uczniem czwartej klasy szkoły podstawowej i studentem mechatroniki na Politechnice Lubelskiej. Za swoje osiągnięcia został wyróżniony ministerialnym stypendium. O tym, jak wygląda dzień Kamila i jak wychować geniusza, rozmawiamy z jego tatą, Patrykiem Wrońskim.
WP: Monika Rozpędek: Pana 9-letni syn to najmłodszy student w Polsce. Mechatronika na Politechnice Lubelskiej pielęgnuje niesamowity skarb. Kamil właśnie dostał stypendium Ministerstwa Edukacji Narodowej. Mogę z nim porozmawiać, by osobiście pogratulować?
Patryk Wroński, tata Kamila: Dziś będzie to trudne. Rano chodzi do szkoły podstawowej, a po południu na Politechnikę. Robi projekty razem ze studentami. Niestety, mamy ten problem, że bardzo późno kończy wszystkie swoje zajęcia. Od poniedziałku do czwartku chodzi na zajęcia na mechatronikę, a w piątek ma jeszcze zajęcia z fizyki i basen. Uwielbia pływać. Jak wyjedzie z domu z samego rana, to z powrotem jest po 17.00.
WP: I pewnie pada z nóg.
- No właśnie nie. Najzabawniejsze, że z sił opada zawsze rano. Nie chce mu się wstać i najchętniej pospałby dłużej. A jak wybija godz. 20.00, włącza mu się tryb mechatronika i woła: tata chodź, idziemy na "mecha"! I ja siedzę, segregując jakieś elementy, a Kami tworzy nowe projekty. I dużo opowiada. I tak do 22.00.
WP: Nie nudzi się Kamilowi na lekcjach w podstawówce?
- Pewnie trochę tak. Na pewno zajęcia na politechnice są dla niego ciekawsze. W tej chwili przebywanie tam jest dla niego nagrodą za to, że uczy się w szkole podstawowej. Czasami nawet prowadzi ćwiczenia.
WP: Traktują go jak równego sobie?
- Zdecydowanie tak. Kamil świetnie daje sobie radę i studenci widzą, że to dla niego poważna sprawa. Niedawno był u syna kolega ze studiów. Siedzieli nad projektem od 17.00 do 22.00. Zabawnym jest obserwować, jak "bawił się" z ponad dwa razy starszym kolegą.
WP: Kiedy pojawiły się pierwsze oznaki zainteresowania elektroniką?
- Bawił się w elektronikę od dzieciństwa. Ja sam zajmuję się tą dziedziną. Czasami pracę przynosiłem do domu. Kamil często siedział ze mną. Chciał coś dotykać, przełączać kabelki. Zawsze mu na to pozwalałem. Jeśli coś zepsuł, naprawiłem drugi raz. Nie miałem z tym problemu. Tak mu się to spodobało, że poświęcał temu coraz więcej czasu. Gdy zaczął budować coś z jednych klocków, dawałem mu coraz trudniejsze. I jakoś tak doszliśmy do prawdziwej elektroniki.
WP: Wystarcza Kamilowi czasu na zabawę?
- W wieku Kamila dzieci opowiadają o grach. Dla niego dziecięcą zabawą są zajęcia na politechnice. Cieszy się z nich, angażuje się, opowiada i żyje tym.
WP: To jego jedyne ulubione zajęcie?
- Uwielbia też czytać książki. Jest molem książkowym. Pochłania je. Żyje w literaturze. Poświęca jej niemal cały swój wolny czas. Być może dlatego, że w domu nie oglądamy telewizji. Za to książki poniewierają się wszędzie. Jak nie ja, to żona, zwykle spędzamy czas przy książkach. Kamilowi, od jego pierwszych miesięcy, również czytaliśmy. Praktycznie na okrągło. Dlatego pewnie przyszło mu to całkiem naturalnie.
WP: Jak wychować geniusza?
- Podłączyć do komputera i zrobić upgrade! (śmiech)
WP: Gdyby było to możliwe, to wszyscy bylibyśmy geniuszami. Ale ponieważ świat nie jest idealny… mają państwo jakąś tajemniczą metodę?
- Najważniejsze, to nie blokować dziecka, które powinno się rozwijać samo, we własnym tempie. Jeśli chce się bawić, to trzeba usiąść z nim na podłodze i przez trzy godziny się bawić. Tak z żoną robiliśmy. Może to jest ten sposób? Nie wiem, nie jestem specjalistą. Jesteśmy młodymi rodzicami, Kamil był naszym pierwszym dzieckiem. Rozwijał się w swoim tempie. Nigdy nie porównywaliśmy go do innych dzieci. Skupiliśmy się na Kamilu i tyle. Jesteśmy normalną, zwykłą rodziną. Tylko fajną.
WP: Mają państwo jeszcze jednego, półtorarocznego syna. Będzie szedł w ślady starszego syna?
- Straszy mnie pani? (śmiech) Nie wiem, co Antoś będzie robił. Najśmieszniejsze jest to, że Kamil świetnie go szkoli z mechatroniki. Jego ulubiona zabawka to miernik Kamila.
WP: Kamil niezwykle szybko opanował także matematykę.
W domu, w życiu codziennym stosujemy z żoną ułamki. "Utnij jedną trzecią, odlej trzy czwarte szklanki". Kamil przyjął to zupełnie naturalnie. Gdy poszedł do przedszkola, nauczyciele i rodzice wysyłali nam sygnały, że Kamil, pod względem wiedzy, wyróżnia się od rówieśników.
WP: Od razu się na nim poznali?
- Na początku psycholodzy podejrzewali, że Kamil może mieć autyzm. Przecież dzieci, które tak dobrze posługują się matematyką, w wielu przypadkach są autystyczne. Zrobiliśmy szereg dodatkowych badań. Na szczęście kilkukrotnie zaprzeczono tej diagnozie. Kamień spadł nam z serca. Gdy Kamil nie skończył jeszcze sześciu lat, trzeba było zrobić kolejne badania, czy mamy puścić go wcześniej do szkoły, czy nie. Poszliśmy do poradni psychologiczno-pedagogicznej. No i się zaczęło. Psycholog powiedział nam, że Kamil potrzebuje nauczania wyższego, a w niektórych dziedzinach nawet akademickiego. Poszliśmy do kolejnej porani i kolejnej. Wszystko się potwierdzało. Zawsze przeczuwaliśmy, że Kamil jest wyjątkowy, ale po badaniach dowiedzieliśmy się, o co chodzi. Wtedy dopiero w pełni uświadomiliśmy sobie całą sytuację.