Jaruzelski nie może uczestniczyć w procesie
Co najmniej przez 12 miesięcy Wojciech Jaruzelski nie może z powodów zdrowotnych uczestniczyć w procesie ws. wprowadzenia stanu wojennego. O takiej opinii biegłych poinformował sędzia Wojciech Małek, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.
Według Małka, opinia lekarzy z zakładu medycyny sądowej, którzy w środę kompleksowo przebadali 87-letniego Jaruzelskiego, jest "jednoznaczna". Powołując się na tajemnicę lekarską, sędzia nie chciał podać szczegółów dolegliwości Jaruzelskiego, który niedawno przechodził zabiegi onkologiczne.
Sędzia dodał, że opinia komisji lekarzy może oznaczać "rewolucję" dla toczących się przed tym sądem dwóch procesów b. szefa PZPR - nie tylko o stan wojenny, ale także o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r.
Jednym z możliwych scenariuszy jest wyłączenie Jaruzelskiego z obu tych trwających już od lat procesów tak, by mogły się one nadal toczyć (teoretycznie też mogłyby być one zawieszone). Gdyby go zaś wyłączono do odrębnego postępowania, wtedy od polepszenia stanu zdrowia zależałoby ewentualne osądzenie Jaruzelskiego w jego oddzielnych procesach za obie sprawy.
W kwietniu br. sąd, prowadzący od września 2008 r. proces ws. stanu wojennego, zarządził nowe kompleksowe badania generała. Zgodnie z wcześniejszymi zaleceniami lekarzy, mógł on uczestniczyć w procesie przez dwie godziny tygodniowo. Kolejną rozprawę w tym procesie zaplanowano na początek sierpnia.
Oskarżenia
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób - członków rządu i Rady Państwa PRL, która formalnie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. wprowadziła stan wojenny i wydała odpowiednie dekrety. Po wyłączeniu przez sąd spraw trzech oskarżonych do oddzielnych postępowań oraz śmierci dwojga innych, w procesie zostało czworo podsądnych.
B. I sekretarz PZPR, b. premier i b. szef MON gen. Jaruzelski jest oskarżony o kierowanie "związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL przygotowywał stan wojenny (za kierowanie takim związkiem grozi do 10 lat więzienia). Drugi zarzut wobec Jaruzelskiego to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień przez głosowanie za dekretami o stanie wojennym - wbrew konstytucji PRL, bo podczas sesji Sejmu. B. I sekretarz PZPR 83-letni Stanisław Kania i b. szef MSW 85-letni gen. Czesław Kiszczak odpowiadają za udział w "związku przestępczym" - za co grozi do 8 lat więzienia. B. członkini Rady Państwa 81-letnia Eugenia Kempara ma zarzut przekroczenia uprawnień, za co grozi do 3 lat więzienia. Zarzuty przedawnią się w 2020 r.
Obrona
Oskarżeni twierdzą, że działali w stanie "wyższej konieczności" wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w wyłącznej gestii władz PRL - replikuje IPN. Odpierając zarzut jako absurdalny, Jaruzelski ironizował, że oznacza on, iż można być "i legalną władzą, i nielegalną organizacją".
W połowie lipca ma się od nowa rozpocząć proces Jaruzelskiego i czterech innych oskarżonych przez gdańską prokuraturę o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników w 1970 r. Poprzedni proces - który po 10 latach zbliżał się do końca - musiał zostać przerwany w maju br., bo zmarł ławnik. Na ławie oskarżonych oprócz ówczesnego szefa MON zasiadają wicepremier PRL, 78-letni Stanisław Kociołek i trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty. Nie przyznają się do winy. Grozi im nawet dożywocie.
Pod koniec czerwca Jaruzelski mówił sądowi, że "jest zainteresowany, aby proces był kontynuowany", bo w obiegowym przekonaniu to on jest postrzegany jako sprawca masakry. Dodał zarazem, że 6 lipca będzie przebywał w szpitalu, wobec czego proces ma się zacząć w kolejnym wyznaczonym terminie - 14 lipca. Nadal nie jest rozstrzygnięte, w jakim zakresie będą powtarzane czynności dowodowe przeprowadzone w poprzednim procesie, np. przesłuchania świadków.
W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.