Jarucka próbowała załatwić mężowi dobrą posadę?
W posiadaniu prokuratury jest list skierowany do marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza, w którym jego była asystentka Anna Jarucka prosi go o poparcie zabiegów jej męża o wyjazd na placówkę zagraniczną - potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej Maciej Kujawski. Do dokumentu dotarli dziennikarze telewizji TVN24 i "Faktów" TVN.
25.08.2005 | aktual.: 26.08.2005 07:07
Jest to list adresowany do Włodzimierza Cimoszewicza. Wszystko wskazuje, że jest to oryginał - powiedział Kujawski. Nie chciał jednak ujawnić treści dokumentu.
"Jak Panu kiedyś wspominałam marzymy o wyjeździe do Włoch - może jednak mój mąż mógłby wyjechać na jakąś placówkę? - jest filologiem włoskim, zna idealnie ten kraj i ma 10-letni staż w administracji publicznej na stanowiskach kierowniczych. Naprawdę z MSZ wyjeżdżają głupsi od niego. A ja bym sobie spokojnie wychowywała dzieci jako niepracująca żona i wszyscy byliby zadowoleni. Jak Pan myśli? Dla Pana to jeden telefon, a ja będę wdzięczna do końca życia" - czytamy w kserokopii listu, do której dotarli dziennikarze "Faktów" i TVN24.
List nie ma daty. Jednak adresat - marszałek Sejmu - wskazuje na to, że był pisany w tym roku. Pod listem widnieje podpis Anny Jaruckiej.
Zeznając przed komisją śledczą Anna Jarucka zaprzeczyła, jakoby prosiła Włodzimierza Cimoszewicza o protekcję. Mówiła, że jest to ewidentnie nieprawda, bo nigdy się nie ubiegła o wyjazd zagraniczny. Dodała, że w ciąży zagrożonej nie byłaby w stanie nigdzie wyjechać.
Włodzimierz Cimoszewicz sugerował jeszcze przed przesłuchaniem Anny Jaruckiej, że jej motywem postępowania może być urażona ambicja, gdyż próbowała załatwić posadę dla męża, nie udało się, więc się mści.
Maciej Kujawski powiedział TVN24, że dokument ma duże znaczenie dla oceny wiarygodności zeznań zarówno Jaruckiej, jak i Cimoszewicza na temat charakteru ich znajomości i współpracy.