Jarucka nie dostanie 50 tys. zł za rzekomy mobbing
Anna Jarucka nie dostanie 50 tys. zł
zadośćuczynienia od MSZ za rzekomy mobbing. Stołeczny sąd oddalił jej pozew wobec resortu, uznając, iż nie wykazała ona, by
doszło tam wobec niej do zachowań uznawanych przez prawo za mobbing.
18.01.2008 | aktual.: 18.01.2008 15:56
Była asystentka b. szefa MSZ Włodzimierza Cimoszewicza zarzucała resortowi, którego pracownicą formalnie pozostaje, że ją szykanowano. Miało to polegać m.in. na obniżeniu stopnia służbowego, nieudzieleniu urlopu "dla poratowania zdrowia" i zagubieniu pozytywnej opinii o jej pracy.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia orzekł, że opisywane przez nią zdarzenia nie spełniają prawnych cech mobbingu, a ona sama nie wykazała odpowiednimi badaniami rozstroju swego zdrowia oraz tego, by był on skutkiem właśnie szykan w pracy. Wyrok jest nieprawomocny. Jarucka zapowiedziała, że się odwoła.
Od początku 2007 r. trwa proces karny Jaruckiej, w którym odpowiada m.in. za posługiwanie się w 2005 r. podrobionym dokumentem, w którym Cimoszewicz miał ją rzekomo upoważnić do zmiany swego oświadczenia majątkowego.
Gdy w sierpniu 2005 r. oświadczyła to przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, wywołało to zamieszanie na scenie politycznej, w którego wyniku Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta RP. (mg)