Jarosław Kalinowski: sprawę dopłat bezpośrednich wynegocjowaliśmy lepiej niż było możliwe
Monika Olejnik rozmawia z Jarosławem Kalinowskim - wicepremierem, ministrem rolnictwa
05.02.2003 | aktual.: 06.02.2003 12:28
Posłuchaj wywiadu (2,7 MB)
Panie premierze, jak pan wytłumaczy rolnikom, że zamieszał im pan w głowie, bo teraz mamy system uzupełniony, uproszczony, dawniej zwany mieszanym. O właśnie, chyba największe zamieszanie jest przy nazywaniu tego systemu. Teraz najważniejsze jest to, żeby rzeczywiście wyjaśnić, na czym to będzie polegało. Chyba nie przy nazywaniu - bo sam pan obiecywał każdemu rolnikowi czterysta złotych od hektara. Potwierdzam, potwierdzam. A teraz rolnik nie dostanie tego. Nie dostanie, jeżeli od hektara będzie tylko dwadzieścia pięć procent, a reszta będzie od produkcji i od łąk. Też od hektara. I od łąk. Jak ktoś będzie miał łąki, to tak, jak nie będzie miał łąk, to nie dostanie tychże pieniędzy. Pani redaktor, mam wrażenie, że zaprosiła mnie pani po to, żeby właśnie wytłumaczyć, na czym to polega. W tej chwili to pani tłumaczy - a może inaczej, miesza w głowach tym, którzy słuchają. Nie. Pan mieszał w głowach, bo pan powiedział, że nie zgodzi się pan na system mieszany. Bo to nie jest system mieszany. Jaki to jest
system? Każda dopłata jest rozliczana tylko i wyłącznie na hektar. Jeżeli rozliczana jest tylko i wyłącznie na hektar, to nie możemy mówić, że jest to system standardowy, tylko że jest to system uproszczony. I teraz powiedzmy, ile mniej więcej będzie wypadało na hektar. Mówię, że mniej więcej, w przybliżeniu, bo precyzyjne analizy poznamy wkrótce. Na każdy hektar uprawy zbożowej - wliczając i te dwadzieścia pięć i pozostałe trzydzieści - każdy rolnik, który ma pszenicę, żyto, rzepak, strączkowe, jęczmień, owies, wszystkie uprawy zbożowe, kukurydzę, otrzyma około pięciuset złotych na hektar, czyli o sto złotych więcej niż mówiłem wcześniej. Za każdy hektar użytków zielonych uzyska podobną kwotę, natomiast uzyska mniej ten, kto ma tylko buraki, bo uzyska tylko około stu sześćdziesięciu, ale jak ktoś ma buraki, to ma i pszenicę. Buraki, ziemniaki i owoce miękkie. Jak ktoś ma ziemniaki, to ma i żyto. Na ziemniaki i na buraki dostanie sto sześćdziesiąt złotych na hektar, ale za to dostanie nie czterysta, tylko
pięćset na żyto i pszenicę. Czyli sumując to razem wyjdzie średnio około czterystu złotych na każdy hektar użytków rolnych. To jak pan wytłumaczy to panu Markowi Sawickiemu z pana ugrupowania, który uważa, że to nie jest sukces, tylko że rolnicy na tym stracą. Rozmawialiśmy na ten temat wczoraj wieczorem. Już zrozumiał. Sądzę, że w poniedziałek w Kopenhadze na ten temat minister Plewa rozmawiał kilka godzin. Wczoraj rząd zajmował się tą sprawą dwie godziny. Konferencja premiera Millera i moja trwała w tej sprawie prawie godzinę, skończyła się tuż przed szesnastą. Natomiast ja już w radio o godzinie szesnastej słyszałem komentarze polityków, związkowców. Jestem przekonany, że nie mogli zapoznać się z treścią tego, jaki to będzie system. I słysząc, że jest mieszany, komentowali, że jest to złe rozwiązanie. I ja im się nie dziwię. Bo jest to mieszany system. Jeszcze raz powtarzam: nie jest to mieszane, bo gdyby był mieszany, to mielibyśmy uproszczone rozliczanie na hektar i do wielkości produkcji. Nie ma
rozliczania do wielkości produkcji, tylko jest rozliczanie do każdego hektara, jeszcze raz to powtarzam. Nie, jest rozliczanie do każdego hektara i do produkcji. Jakiej produkcji, niech pani powie. Na przykład do produkcji bydła, do produkcji tego, co jest dotowane w Unii Europejskiej. Nie, nie do produkcji bydła, tylko to, co wynegocjowaliśmy w sprawach produkcji zwierzęcej jest zliczane na szczeblu krajowym jako jedna kwota i rozliczane na każdy hektar użytków zielonych. Czyli to nie jest tak, że w każdym gospodarstwie rolnik musi podawać, ile ma sztuk tego bydła, ile produkuje, ile premii ubojowych, ile za mamki, tylko podaje, ile ma hektarów użytków zielonych i na to mu przysługuje nowa dopłata. Tak, ale może być taki rolnik, który hoduje bydło, a dzierżawi łąki od sąsiada. I co wtedy? Jeżeli dzierżawi, to użytkuje, a użytkownik dostaje dopłatę. Czyli nie ten, który ma te łąki, tylko dzierżawca dostaje. Jeszcze raz powtarzam - użytkownik. Dzierżawca. Jeżeli użytkownik to znaczy, że dzierżawca. Czyli
użytkownik, to dlaczego Aleksander Bentkowski uważa, że ten system jest mieszany i że będziemy królikiem doświadczalnym Unii Europejskiej? Bo rzeczywiście tylko Polska i Cypr spośród wszystkich państw członkowskich będą miały taki system dopłat bezpośrednich. Wracając do pana posła Marka Sawickiego, czy wytłumaczył mu pan, na czym polega system uzupełniony, uproszczony, dawniej zwany mieszanym. Tak. Sądzę, że tak. I nie będzie domagał się już odwołania ministrów, tych, którzy negocjowali w Brukseli? Na szczęście żyjemy w kraju wolnym. Każdy, również poseł Sawicki, ma prawo do wyrażania własnych ocen i własnych myśli. Natomiast ja z tymi ocenami, szczególnie mówiącymi o dopłatach bezpośrednich, po prostu się nie zgadzam. Czyli dobrze nasi negocjatorzy wynegocjowali. Sprawę dopłat bezpośrednich wynegocjowaliśmy lepiej niż to się rok temu komukolwiek wydawało możliwe. Nie byłoby całego zamieszania - w taki sposób to teraz powiem - gdybyśmy w Kopenhadze nie wynegocjowali wyższego pułapu dopłat. Gdyby skończyło
się na owych dwudziestu pięciu procentach, nie siedziałbym tutaj dzisiaj z panią i nie mówiłbym na ten temat, i nie byłoby całego zamieszania. Natomiast to, że podnieśliśmy ten pułap w przeciągu trzech pierwszych lat do średnio sześćdziesięciu procent, spowodowało to, że trzeba było już po Kopenhadze, bo w Kopenhadze żeśmy nie dyskutowali... Nie, te dopłaty to będą: pięćdziesiąt pięć procent, dwadzieścia pięć, piętnaście i piętnaście. Pięćdziesiąt pięć, sześćdziesiąt, sześćdziesiąt pięć - czyli średnio w przeciągu trzech lat sześćdziesiąt procent. Ale zaczynamy od pięćdziesięciu pięciu? Dwadzieścia pięć, trzydzieści, trzydzieści pięć. Ale producenci wieprzowiny, ziemniaków, buraków i roślin niedotowanych w Unii dostaną tylko dwadzieścia pięć procent. Dwadzieścia pięć procent na każdy hektar użytków rolnych. Natomiast każdy producent wieprzowiny, a przynajmniej większość producentów wieprzowiny, ma powierzchnię paszową, produkuje zboże. A na każde zboże dostanie, już sumując, około pięciuset złotych do
hektara. Czyli o co Unii chodziło? Parę dni temu minister Truszczyński mówił w Radiu Zet, że nie możemy się zgodzić na taki system mieszany, że Unii chodzi o to, że nasze produkty, które nie są dotowane w Unii, będą konkurencyjne, przykładem mogą być owoce miękkie. Tak, jeśłi o to chodzi, to jest absolutna racja. Nie było obaw ze strony Unii Europejskiej na poziomie dwudziestu pięciu procent rozliczania do każdego hektara, że producenci owoców w Polsce nagle staną się bardzo konkurencyjni, nie było takich obaw. Natomiast w sytuacji, kiedy ten poziom mamy już sześćdziesięcioprocentowy, a to rzeczywiście takie obawy wystąpiły i stąd te dyskusje, i stąd dwa sposoby rozliczania do tego hektara. Jeszcze raz powtarzam: nie będzie tego dodatkowego wsparcia na każdy hektar rzepaku, ziemniaków, owoców. To spowoduje, że ta produkcja będzie nieco mniej uzyskiwała, ale z drugiej strony jest produkcja owoców. W tej chwili mamy bariery wejścia na rynek unijny. Gdyby nie było tych barier, ceny naszych jabłek sprzedawanych
na rynek unijny byłyby o wiele wyższe niż dzisiaj. Czyli tu nasi producenci zyskali. Ale w sumie dobrze, że Unia Europejska nami wstrząsnęła, bo każdy dostałby po równo, a teraz nie każdy dostanie po równo - czyli gospodarstwa będą mogły się modernizować. Szkoda tylko, że Polska będzie się upierała przy tym, żeby wszyscy dostali pięćdziesiąt pięć procent od hektara. Pani redaktor, to nie jest tak, że się ktoś upierał. Myśmy wyjaśniali, jak te pieniądze rozdysponować. Jeszcze raz powtarzam: wybraliśmy system uproszczony. W Kopenhadze dyskutowaliśmy tylko i wyłącznie na temat wysokości. Ale ja pamiętam, co pan mówił po Kopenhadze, że każdy dostanie od hektara. Czyli zmieniliśmy stanowisko - zmieniliśmy stanowisko pod wpływem Brukseli. Dobrze, ale jeżeli ja nadal mówię, że rozliczenie jest tylko i wyłącznie hektarowe, to nadal mamy hektarowe rozliczenie. Nic się nie zmieniło w tej sprawie. Jak to się nie zmieniło? Jest od hektara dwadzieścia pięć procent. Dwadzieścia pięć i pozostałe trzydzieści też do hektara,
z wyłączeniem produkcji ziemniaków, buraków, warzyw i owoców. Czyli od produkcji. Nie od produkcji, tylko od hektara. Ręce mi opadają... Jeżeli pani, pani redaktor, jako zootechnik, rolnik z wykształcenia, tego nie rozumie, to rzeczywiście ręce mi opadają. Magister inżynier zootechnik tak, ale w każdym razie świń się nie pasie na łąkach. Nie wie pani, czym są skarmiane. Pani, zdaje się, pracę magisterską z pasz pisała. Dobrze. A czy będą zabawki dla świń, panie premierze? Tak, w przyszłości będą. A czy ma pan już zabawki dla świń, czy już pan kupił? Coś w tym rodzaju. A pamięta pan, jaka jest kara za to, że nie będzie zabawek dla świń? Nie, na razie mnie ta kara nie zajmuje, zajmuję się czym innym. Panie premierze, czy porozmawiał pan z panem premierem Leszkiem Millerem na temat ustawy o biopaliwach? SLD powiedziało, że przyjmie weto prezydenta. To powiedziało prezydium klubu SLD. Ja nie wiem, jak się zachowa cały klub SLD, natomiast stanowisko mojego klubu jest jednoznaczne. Uważamy, że to weto prezydenckie
powinno być odrzucone. A jeżeli nie zostanie odrzucone przez klub SLD? No cóż, smutne by to było zdarzenie, bo by się wtedy okazało, że tak dobra inicjatywa dla polskiej gospodarki, dla polskiego rolnictwa nie może wejść w życie w sytuacji, kiedy w całym świecie i w Europie w tej chwili, postęp w tej dziedzinie jest wręcz geometryczny. Ale czy przekonał pan do tego premiera Leszka Millera, żeby weto w sprawie biopaliw nie zostało przyjęte przez SLD? Przekonywałem. Natomiast jakie będą efekty, zobaczymy w momencie głosowania. Ale czy pan premier został przekonany przez pana? Proszę zapytać pana premiera. Ale ja chciałam pana premiera zapytać. Ja nie wiem, proszę zapytać pana premiera. A czy Polskie Stronnictwo Ludowe dostanie te dwa stanowiska, o które walczyło? Myślę o stanowisku w Ministerstwie Kultury i w Ministerstwie Spraw zagranicznych. To żadna walka. Ale będą te stanowiska czy nie? To żadna walka, jesteśmy formacją, która jest w koalicji. A jak jesteśmy w koalicji i ponosimy wspólnie odpowiedzialność,
to ponosząc tę wspólną odpowiedzialność musimy wiedzieć nawzajem, co się dzieje w poszczególnych resortach, żeby się nawzajem nie zaskakiwać. I to, że mieliśmy uzgodnione już dużo, dużo wcześniej, jak te kwestie kadrowe będą wyglądały. Tu chodzi tylko o wzajemną realizację wcześniejszych zobowiązań. Tak, ale czy jest zgoda premiera na to, żeby te zobowiązania zostały wypełnione? Sądzę, że współpraca w koalicji powinna polegać na tym, że tego typu zobowiązania również są realizowane. Ale czy będzie zrealizowane i czy Polskie Stronnictwo Ludowe dostanie stanowiska wiceministrów w Ministerstwie Kultury i Ministerstwie Spraw Zagranicznych? To zostało obiecane? Jeżeli takie będą nominacje, to nie będą ukrywane w tajemnicy. Ale czy to zostało obiecane? Państwo mówili o tym publicznie, dlatego pytam. Jeszcze raz powtarzam, tego typu uzgodnienie jest sprzed roku - do tej pory niezrealizowane. To źle? Pewnie, że źle. Czy Polskie Stronnictwo Ludowe na swoim zjeździe, bardzo ważnym, powie „tak” dla Unii Europejskiej?
Nie na zjeździe, tylko na posiedzeniu Rady Naczelnej 22 lutego. Będziemy dyskutować nad takim materiałem przygotowywanym przez naszych ekspertów, materiałem oceniającym wyniki negocjacji, warunki wejścia Polski. Nie wiem, jaki będzie wynik, bo w Radzie Naczelnej zasiada ponad sto osób. Ale będzie pan przekonywał do „tak”? Stanowisko będzie wyrażone w głosowaniu. Uważam, że warunki wynegocjowane w Kopenhadze, potwierdzone w tej chwili już i wyjaśnione w zapisach traktatu akcesyjnego są warunkami dobrymi, dającymi szanse polskiej gospodarce, dającymi szanse polskiemu rolnictwu.