PolskaJarosław Kaczyński: znów powinno być "białe miasteczko"

Jarosław Kaczyński: znów powinno być "białe miasteczko"

Gdyby pielęgniarki rzeczywiście kierowały się tylko względami społecznymi i sytuacją w służbie zdrowia, to dzisiaj powinno być nowe "białe miasteczko" i to większe - ocenił w rok od powstania w stolicy "białego miasteczka" były premier Jarosław Kaczyński. Tymczasem pielęgniarki wzywają rząd do dialogu. Jeśli sytuacja się nie zmieni, rozpoczniemy kolejny protest - mówiły przedstawicielki związku zawodowego pielęgniarek.

19.06.2008 | aktual.: 19.06.2008 20:28

Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) zorganizował w warszawskim kinie "Muranów" uroczysty pokaz filmu pt. "Białe miasteczko", który zgromadził kilkaset sióstr. Obecni byli także m.in. minister zdrowia Ewa Kopacz, b. wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk, a także posłowie m.in. Marek Borowski (SdPl-Nowa Lewica) i Izabela Jaruga-Nowacka (Lewica) oraz przedstawiciele OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Spotkanie prowadziła Kazimiera Szczuka.

Szefowa OZZPiP Dorota Gardias dziękowała wszystkim, którzy wspierali pielęgniarki podczas ubiegłorocznego protestu przed Kancelarią Premiera, m.in. minister Kopacz (ówczesnej posłance PO). Zaznaczała jednocześnie, że postulaty związku są nadal aktualne.

Sprawy pielęgniarek i położnych dalej są w tym samym miejscu. Nasz zawód jest zawodem, który umiera. Jest nas już coraz mniej. Jesteśmy zawodem starzejącym się - średnia wieku 44 lata - podkreślała Gardias.

Zaznaczyła, że chociaż pielęgniarki nie zamierzają już powtarzać "białego miasteczka", to jeżeli rząd nie rozpocznie z nimi dialogu i nie "załatwi ich spraw", dojdzie do fali protestów.

Jeżeli nikt nie pochyli się nad problemami polskich pielęgniarek, jeżeli nie przygotuje się kroczącego wzrostu wynagrodzeń, jeżeli nie ustali się minimalnych norm zatrudnienia, jeżeli nie wspomina się w żadnym projekcie ustawy słowem o pielęgniarce i położnej, to największa grup zawodowa nie będzie w końcu pracować - dodała.

Wiceprzewodnicząca OZZPiP Longina Kaczmarska podkreśliła, że w Polsce na jedną pielęgniarkę przypada 60 chorych. Przez szacunek dla pacjenta powinien rząd spowodować żeby było dużo więcej pielęgniarek chętnych do pracy w tym zawodzie - mówiła.

Z kolei minister Kopacz powiedziała dziennikarzom, że w najbliższym czasie rozpocznie rozmowy z przedstawicielkami OZZPiP w sprawie ich postulatów.

_ Ja bym bardzo chciała, aby te pielęgniarki, które pracują na bardziej obciążonych odcinkach, te które pracują dłużej, zarabiały lepiej. Chciałabym żeby generalnie wynagrodzenia i te minimalne i te honorujące ich ciężką pracę na szczególnych odcinakach były zdecydowanie wyższe niż w tej chwili są_ - mówiła Kopacz.

"Białe miasteczko" przed kancelarią premiera istniało od 19 czerwca do 15 lipca 2007 r. - przez 27 dni. Pielęgniarki rozbiły namioty na chodniku naprzeciw siedziby szefa rządu. Do pikietujących zaczęli dołączać lekarze, a potem związkowcy różnych branż z całego kraju. Domagano się m.in. podwyżek w 2007 r. i obietnicy wzrostu płac w kolejnych latach oraz wzrostu nakładów na służbę zdrowia.

Miasteczko zostało założone spontanicznie, kiedy premier Kaczyński odmówił spotkania z przedstawicielkami protestujących. Jednocześnie Kancelarię Premiera okupowały 4 przedstawicielki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Podejmując decyzję o likwidacji miasteczka pielęgniarki mówiły m.in., że akcja nie przyniosła spodziewanego przez nie rezultatu, ale nie czują się przegrane.

Jarosław Kaczyński powiedział w rok po powstaniu "białego miasteczka", że dziś nie rozwiązywałby tego sporu inaczej. Nie byliśmy w stanie w ramach tamtego budżetu dać takich pieniędzy, jakich pielęgniarki oczekiwały. Poza tym nie chcę nikogo oskarżać, ale dzisiaj mamy taką sytuację, że gdyby te panie kierowały się tylko względami społecznymi, to dzisiaj powinno być nowe białe miasteczko i to znacznie większe, a nie ma - ocenił. Dziś jest tak, jak jest i reakcji nie widać, więc sądzę, że można z tego wyciągać pewne wnioski. Ale rozumiem, że większość pań, które tam przyjeżdżały, przyjeżdżały z najlepszą wolą i w poczuciu oburzenia na stan, w jakim pracują. To całkowicie rozumiem, nie mam do nich pretensji - dodał.

Jarosław Kaczyński przypomniał, że jego rząd obiecał na ten rok 11 mld zł dla służby zdrowia. To nie jest realizowane, ale nie przez nasz rząd. Myśmy obiecali, że dodamy połowę Funduszu Pracy, który przy dzisiejszym poziomie bezrobocia jest kompletnie niepotrzebny, plus zwiększenie składki. Razem to miało być 11 mld zł więcej. Czyli dużo pieniędzy także na podwyżki dla pielęgniarek - powiedział.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)