Jarosław Kaczyński zastąpi Beatę Szydło? 5 powodów dlaczego to się nie wydarzy

Zbliża się lato, a wraz z nim tradycyjna dyskusja o rekonstrukcji rządu. Jednym ze scenariuszy, która pojawiają się w mediach, jest wymiana Beaty Szydło na Jarosława Kaczyńskiego. To może i atrakcyjna teza, ale bardzo mało prawdopodobna. Dlaczego?

Jarosław Kaczyński zastąpi Beatę Szydło? 5 powodów dlaczego to się nie wydarzy
Źródło zdjęć: © Prawo i Sprawiedliwość | Prawo i Sprawiedliwość
Kamil Sikora

17.05.2017 | aktual.: 18.05.2017 07:56

I. Nie ma takiej potrzeby

W rządzie są napięcia, i to dość mocne, ale to jeszcze nie powód, by wymieniać Beatę Szydło. Od początku było wiadomo, że Szydło sama nie zapanuje nad wszystkimi ministrami - wszak kilku ma immunitet od Jarosława Kaczyńskiego. I dlatego to prezes PiS musi wspomagać szefową rządu w pilnowaniu ministrów.

Sama Szydło wciąż jest popularna i cieszy się zaufaniem społecznym (w marcowym pomiarze CBOS była na 2. miejscu z 51 proc.). Z drugiej strony nie ma niebezpieczeństwa, że przyćmi Jarosława Kaczyńskiego, a przecież to doprowadziło do dymisji Kazimierza Marcinkiewicza. Premier zna swoje miejsce, a - co ważniejsze - jej miejsce zna też opinia publiczna.

II. Można wymienić ministrów

Zmiany w rządzie PiS mogłoby przedstawić jako nowe otwarcie dla obozu rządzącego. Byłaby to próba przekonania wyborców, że nawet jeśli dotychczas nie wszystko się udawało, to teraz będzie lepiej. Ale podobny efekt można osiągnąć wymieniając ministrów. Już raz przetestowano taką opcję: kiedy w mediach mówiono tylko o kolesiostwie w państwowych spółkach, zdecydowano się poświęcić Dawida Jackiewicza.

W rządzie jest jeszcze kilku ministrów, którzy nie mają swoich frakcji w partii i można ich usunąć bez zagrożenia dla sejmowej większości. W dodatku są oni źródłem nieustających problemów. Stąd przed wyborami może dojść do kilku zmian w rządzie, ale na poziomie niższym niż szefowa rządu. Jeśli zmiany będą wystarczająco głębokie, opinia publiczna uzna to za nowe otawrcie.

III. Do wyborów daleko

1 lipca Prawo i Sprawiedliwość, po rocznej przerwie, dokończy kongres wyborczy. Rok temu, kiedy działacze wybierali Jarosława Kaczyńskiego na prezesa, lider ganił tych, którzy nie dają rady. 12 miesięcy to wystarczająca ilość czasu, by te zaległości nadgonić. Jeśli nie dali rady, teraz jest okazja by ich wymienić.

Ale na wymianę premier, a co za tym idzie rządu, jest zbyt wcześnie. Zgodnie z planem wybory parlamentarne odbędą się jesienią 2019 roku, nie jesteśmy więc jeszcze nawet na półmetku kadencji. Gdyby do wymiany Beaty Szydło doszło teraz, do wyborów nikt by o tym już nie pamiętał, a chodzi przecież o efekt świeżości. Przez dwa lata na koncie nowego szefa rządu zdążyłoby się nazbierać sporo problemów, które będą obciążeniem w kampanii.

IV. Praca

Wyobrażacie sobie, że 67-letni Jarosław Kaczyński miałby dzisiaj jeździć po całej Polsce i otwierać nowe szpitale, skrzyżowania i hale sportowe? A tym zajmuje się premier, jeśli nie ma do podpisania trzech teczek dokumentów. W wywiadach udzielonych już po opuszczeniu gabinetu byli premierzy mówią, że najbardziej męczące w tej pracy jest właśnie podpisywanie dokumentów.

W tym czasie Jarosław Kaczyński może rezydować przy Nowogrodzkiej i przyjmować premier, ministrów, szefa NBP czy prokuratora krajowego. To nie znaczy, że nie rusza się z Warszawy. Kaczyński regularnie odwiedza strkutury regionalne. Pilnuje partii, by była gotowa do kolejnej walki wyborczej. I by działacze nie ugięli się pod falą krytyki, wywołaną kontrowersyjnymi działaniami partii. A kiedy chce zgarnąć część zasług, nie ma z tym problemu: występował m.in. na konferencji inaugurującej Mieszkanie+ w Białej Podlaskiej czy w Szczecinie, gdzie rozpoczęto budowę polskiego promu.

V. Odpowiedzialność

Politycy Platformy Obywatelskiej już zapowidadają, że po wygranych wyborach postawią Beatę Szydło i Andrzeja Dudę przed Trybunałem Stanu. Obiecują, że tym razem naprawdę i na 100 procent, nie tak jak latem 2015 roku, kiedy partia nie dopilnowała większości w głosowaniu nad pociągnięciem do odpowiedzialności Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego.

Pewności że tak się stanie nie ma, ale nie da się wykluczyć takiej opcji. Dlatego dla Jarosława Kaczyńskiego bezpieczniej jest pozostawać szeregowym posłem. Szczególnie, że Beta Szydło nie przejawia żadnych oznak buntu, podobnie zresztą jak Andrzej Duda. Skoro więc mechanizm działa, nie ma sensu go zmieniać. I dopóki takiej konieczności nie będzie, Beata Szydło pozostanie na stanowisku.

Zobacz także
Komentarze (316)