Jarosław Kaczyński: PiS nie poprze planu Hausnera
Ze zdumieniem wysłuchałem informacji, że takie partie jak LPR chcą brać udział w tych rozmowach czy rozważają poparcie planu Hausnera. My takiej możliwości nie rozważamy. Ten plan widzimy przede wszystkim jako pewne przedsięwzięcie polityczne zmierzające do przedłużania egzystencji tego rządu i w związku z tym nie widzimy powodu, by w tym przedsięwzięciu uczestniczyć – powiedział lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w radiowych „Sygnałach Dnia”.
03.02.2004 | aktual.: 03.02.2004 10:04
„Sygnały Dnia”: Jak już informowaliśmy, Prawo i Sprawiedliwość nie będzie brało udziału w rozmowach z Sojuszem Lewicy Demokratycznej na temat możliwości poparcia planu Hausnera. Rozumiem, że to nie jest zdecydowane. Stanowisko partii się nie zmieni?
Jarosław Kaczyński: To nie jest zdecydowane. Ja ze zdumieniem wysłuchałem informacji, że takie partie jak LPR chcą brać udział w tych rozmowach czy rozważają poparcie planu Hausnera. My takiej możliwości nie rozważamy. Ten plan widzimy przede wszystkim jako pewne przedsięwzięcie polityczne zmierzające do przedłużania egzystencji tego rządu i w związku z tym nie widzimy powodu, by w tym przedsięwzięciu uczestniczyć. No bo przede wszystkim plan Hausnera to są działania na te lata, w których ten rząd, jeśli w ogóle w polityce cokolwiek można powiedzieć na pewno, no to na pewno nie będzie już rządził.
„Sygnały Dnia”: A co to takiego, panie pośle, doraźny plan ratowania finansów publicznych? Podobno miał pan wspomnieć o czymś takim? Coś, co miało być autorstwa właśnie Prawa i Sprawiedliwości?
Jarosław Kaczyński: Nie pamiętam, żebym o czymś takim wspominał. Natomiast my bardzo mocno podkreślamy, że potrzebny jest plan ratowania finansów publicznych (zresztą dawno temu był potrzebny), ale ten plan musi spełniać dwa wymogi. Jeden z nich jest merytoryczny, tzn. odnoszący się do jego skutków nie tylko w sferze finansów publicznych, ale także i w sferze społecznej, bo to jest niesłychanie ważne, tzn. to nie może być plan, który uderza po raz kolejny w najsłabszą część społeczeństwa. Takie możliwości uważamy już za całkowicie wyczerpane. Uważamy, że droga w tym kierunku jest niesłychanie szkodliwa, nieodpowiedzialna i to zarówno w perspektywie doraźnej, jak i bardziej długofalowej.
A z tego wynika drugi aspekt tej sprawy, drugi wymóg, mianowicie pewna metoda podejścia do oszczędności, do całej tej akcji zmierzającego do uratowania finansów publicznych. Otóż tutaj trzeba umieć spojrzeć na wszystkie dostępne w tej chwili zasoby, a te zasoby to z jednej strony grosz publiczny, z drugiej strony różnego rodzaju możliwości związane z tym, co zgromadziliśmy do tej pory, a proszę pamiętać, że tego wcale nie jest tak mało, jeśli podliczyć różnego rodzaju rezerwy banku narodowego, no to będzie bardzo duża suma, dużo, dużo większa niż ta, o której mówi plan Hausnera. No i wreszcie trzeba umieć spojrzeć także na zasoby nieco innego rodzaju, tzn. takie, które znajdują się w rękach najbogatszej części społeczeństwa. I dopiero wtedy, kiedy się to wszystko naraz zanalizuje, jeżeli się przyjmie, że z całą pewnością trzeba oszczędzić w administracji i z całą pewnością trzeba ograniczyć możliwość nadużyć (przy czym my uważamy, że ten rząd nie jest w stanie tej możliwości wykorzystać z tego względu, że
jest tak uwikłany społecznie, ma ten typ zaplecza, że np. weryfikacja rent w wykonaniu tego rządu zmieniłaby się pewnie w kolejny akt wielkiej niesprawiedliwości społecznej, tzn. ci, którzy powinni być tych rent pozbawienie, by je zachowywali, a ci, którzy powinni je mieć, by je stracili), to dopiero wtedy — już pominąwszy tę dygresję — można tę operację przeprowadzić w sposób racjonalny, zmierzający do tego, żeby te finanse zostały trwale uzdrowione.
I jeszcze jedna zasada, o której trzeba wspomnieć, która jest w naszym przygotowywanym programie. Zrównoważenie finansów publicznych to jest przecięcie się dwóch linii, tzn. spadku wydatków, ale także wzrostu dochodów. O tym się ciągle zapomina. Jeśli będziemy szli drogą ciągłego redukowania wydatków, to to jest taki mechanizm samonapędzający się, który w pewnym momencie doprowadzi do zawalenia się państwa. Po prostu państwo ileś tam kosztować musi. Można i trzeba oszczędzać na administracji, bo tutaj jest wiele wydatków naprawdę niepotrzebnych.
I kolejna sprawa. W Polsce naprawdę dużo, jeżeliby to ktoś potrafił przeprowadzić całkowicie, chociaż to jest bardzo trudne, można by oszczędzić na np. tym wszystkim, co jest związane z zamówieniami publicznymi. To jest bardzo duża suma w każdym roku i nawet tacy, którzy dość optymistycznie oceniają jakość tych operacji, uważają, że kilka miliardów rocznie można by tam oszczędzić. A są tacy, którzy uważają, że więcej.
„Sygnały Dnia”: Wczoraj w tym studiu gościł Roman Giertych, lider Ligi Polskich Rodzin, i powiedział: a może zrobić tak, że obłożyć 50% podatkiem zyski banków, które działają w Polsce? To dobry pomysł? Taki sposób na oszczędność po prostu, na zdobycie pieniędzy w zasadzie nawet.
Jarosław Kaczyński: Sfera banków to jest taka bardzo specyficzna sfera w Polsce i należy na pewno jej się przyjrzeć, ale na pewno nie należy podejmować takich działań, które by dzisiaj doprowadziły do daleko posuniętego wstrząsu, bo to mógłby być wstrząs nie tylko dla banków, ale także dla całej polskiej gospodarki. Ale, oczywiście, banki to jest wielki problem. Wielki problem i dlatego, że to jest niesłychanie potężna w Polsce grupa nacisku, która często wymusza politykę gospodarczą z interesem ogólnym nie mającą nic wspólnego, i po drugie dlatego, że to jest sfera nie tyle marnotrawstwa środków publicznych, bo tam nie takie środki funkcjonują, przynajmniej bezpośrednio, bo pośrednio funkcjonują, ale sfera, powiedzmy sobie, wielkiego nieporozumienia jeżeli chodzi o rolę banków. Bo banki w gruncie rzeczy dzisiaj w Polsce żyją nie z tego, z czego żyć powinny, czyli z kredytowania gospodarki i gospodarstwa domowych, tylko z finansowania długu publicznego, czyli w ostatecznym rachunku z kieszeni podatnika.
I ten mechanizm trzeba złamać. I my mamy takie plany, tzn. co zrobić, żeby metodami ekonomicznymi ten mechanizm złamać. Z tym, że oczywiście to są kwestie odrębne od tych oszczędności czy też poszukiwania rezerw, o których w tej chwili mówimy.
Trzeba uratować finanse publiczne. Ten rząd jest organicznie do tego niezdolny, rozmowy z nim na ten temat to jest jakieś wielkie nieporozumienie. Ja sądzę, że ci, którzy próbują je podejmować, przede wszystkim kierują się względem na wybory, przekonaniem, że przejmując elektora SLD, muszą wykonywać gesty, które temu elektoratowi się podobają.
Przeczytaj cały wywiad