Jarosław Kaczyński: Lech Kaczyński zwymyślał mnie i wyśmiał, gdy mu powiedziałem o NIK
Za Leszka z Polską się liczono - mówi Jarosław Kaczyński w wywiadzie w tygodniku "Do Rzeczy". Polityk wspomina też m.in., że to jego tragicznie zmarły brat wciągnął go do "Solidarności" i że gdyby nie Lech Kaczyński, byłby opozycjonistą "rangi co najwyżej średniej". Prezes PiS przyznał też, że brat go "zwymyślał i wyśmiał", gdy zachęcał go do kandydowania na szefa NIK.
- Niezależnie od tego, jak bardzo jest to zakłamywane, za jego czasów (Lecha Kaczyńskiego - red.) liczono się z nim. A co za tym idzie liczono się z Polską - powiedział Jarosław Kaczyński. Mówił, że jego brat "miał opinię w amerykańskich analizach, że jest niesterowalny, że potrafi tworzyć koalicję, czyli że trzeba się z nim liczyć". - Potrafił to robić - wymuszać na silniejszych korzystne dla nas decyzje - powiedział polityk. Jego zdaniem, Lech Kaczyński pokazał, że "Polska ma wystarczający potencjał". - Pewnie za to zapłacił życiem, ale to pokazał - dodał Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS pytany o katastrofę smoleńską, powiedział, że "niewielu wie, że przed Smoleńskiem zaczęło spadać poparcie dla rządu". Zdaniem Kaczyńskiego Smoleńsk przerwał spadek poparcia dla rządu. - W nocy, kilka godzin przed tragedią, usłyszałem wyniki badań, które były optymistyczne. Według nich Leszek zbliżał się do Bronisława Komorowskiego - powiedział polityk.
W wywiadzie w "Do Rzeczy" Kaczyński wspominał też o działalności politycznej w latach 80. - W "Solidarności" on (Lech Kaczyński- red.) był wyżej niż ja. To on mnie wciągnął - powiedział Jarosław Kaczyński. Mówił też, że gdyby nie były prezydent nie przebiłby się w "Solidarności", bo "Leszek był w Gdańsku, znał wszystkich najważniejszych".
W rozmowie z "Do Rzeczy" Jarosław Kaczyński zdradził też jak jego brat reagował na propozycję, by ubiegał się o stanowisko szefa NIK. - Nie chciał być szefem NIK, trzeba było go bardzo namawiać, a potem przywiązał się do instytucji. Pamiętam, że zwymyślał mnie i wyśmiał, gdy mu powiedziałem o NIK - wspomina Kaczyński. Dodał, że podobna sytuacja była w przypadku prezydentury w Warszawie.
Źródło: Do Rzeczy