Jarosław Gowin - zbawca mieszczan. Co się z nim stało?
Jarosław Gowin z liberalnego krakowskiego inteligenta zmienił się w katolickiego fundamentalistę. Co mu się stało? - zastanawia się "Polityka".
Powołaniem inicjatywy politycznej Polska Razem własnego imienia Jarosław Gowin przypieczętowuje własną przemianę. Z ucznia Józefa Tischnera i Jerzego Turowicza, jakim był w latach 80. i 90., z redaktora „Znaku”, który najważniejsze dyskusje na łamach tego pisma rozpoczynał od tekstów Baumana, Szackiego, Habermasa – ludzi, których dziś nowa prawica uważa za „zgniłych liberałów” czy po prostu „komunistycznych zbrodniarzy” – przekształca się w brutalnego politycznego drapieżnika. Jakie doświadczenia, rozczarowania, traumy były udziałem Gowina, że tak się zmienił?
Można jednak powiedzieć, że obserwowanie Kaczyńskiego i Tuska „przy pracy” Gowina przeraziło, a jednocześnie zafascynowało. Przede wszystkim jednak całkowicie zmieniło. To był ważny powód przemiany z inteligenta w politycznego drapieżnika. Innym, być może ważniejszym, było poznanie przez Gowina całej smutnej prawdy o dzisiejszym polskim Kościele.
Kiedy wybuchła afera Paetza, poznańskiego arcybiskupa oskarżonego o molestowanie seksualne podlegających jego władzy kleryków, Gowin jako prominentny już lider katolickiego środowiska „Znaku” domagał się wyjaśnienia sprawy, a później odwołania Paetza.
– Ja rozmawiałem z nim wtedy w kawiarni – wspomina inny przyjaciel Gowina z tamtego czasu – mówił rozgorączkowany, że po tej sprawie przychodzą do nich ludzie, dzwonią klerycy z kolejnych seminariów, wyłaniający się z tego obraz stosunków seksualnych i stosunków władzy w polskim Kościele jest przerażający. Gowin miał wtedy przekonanie, że idzie naprzeciw autentycznego zła.
Episkopat nigdy mu tego nie zapomni, przynajmniej jego większościowe, konserwatywne skrzydło. On sam uważał się wówczas za „katolika raczej Nyczowego”.
Źródło: Polityka