Japoński kontrowersyjny podręcznik historii
Mimo protestów
Pekinu i Seulu japońskie ministerstwo szkolnictwa zaaprobowało do publikacji kontrowersyjny podręcznik historii dla
szkół średnich, wybielający działania armii cesarskiej w latach
wojny.
Niemal natychmiast po ogłoszeniu decyzji japońskiego resortu, Pekin wezwał rząd Japonii, by "prawidłowo spojrzał" na kwestie historii. Seul uznał decyzję Tokio za "godną najwyższego ubolewania".
Sprawa podręczników dodatkowo zaostrzyła stosunki w regionie. Zdaniem japońskich sąsiadów, którzy doświadczyli okupacji armii cesarskiej w czasie wojny, autorzy podręcznika starali się wybielić militarystyczną przeszłość Japonii, w tym minimalizując takie sprawy jak masakra w 1937 r. w chińskim Nankinie czy zmuszania kobiet w okupowanych krajach do świadczenia seksualnych usług japońskim żołnierzom.
Autorzy podręcznika utrzymują, iż celem japońskich działań w czasie II wojny światowej było wyzwolenie państw azjatyckich. W książce ani razu nie użyto słowa agresja czy okupacja. O masakrze nankińskiej, w której według chińskich źródeł miało zginąć 300 tys. ludzi, mówi się jako o "incydencie" w którym mogło stracić życie "wielu Chińczyków".
Zaaprobowanie wywołującego już od ponad dwu lat sprzeciwy Pekinu i Seulu podręcznika, nastąpiło w drażliwym momencie, gdy nasiliły się spory terytorialne Japonii z krajami regionu o wyspy na morzu oddzielającym archipelag japońskich od kontynentu azjatyckiego oraz - w sytuacji, gdy Chiny i Korea wyrażają coraz głośniej niezadowolenie z powodu japońskich ambicji na scenie międzynarodowej, znajdujących wyraz w dążeniu do uzyskania miejsca w gronie stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ.
W ostatnich dniach w Chinach kampania przeciwko wejściu Japonii do RB ONZ przybiera coraz szerszy zasięg - w czasie weekendu przeciwko ambicjom japońskim demonstrowano w dwu liczących się miastach - Chengdu w Syczuanie i specjalnej strefie ekonomicznej Shenzhen. Demonstranci demolowali sklepy japońskie, domagając się też bojkotu w całym kraju japońskich produktów. Z apelem o bojkot wystąpiły związki zawodowe głównych sieci handlowych. Twierdzono, że dziewięć największych japońskich koncernów - w tym m.in. Browary Asahi czy Isuzu Motors, wspierały projekt opracowania podręczników, przemilczających część faktów z przeszłości.
W Tokio rzecznik rządu ostrzegł we wtorek, że taki bojkot "może zaszkodzić gospodarce Chin".