Japończycy z powietrza próbują ostudzić reaktor atomowy
Zbiornik ze zużytymi prętami paliwowymi w budynku reaktora 4 w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima I nie zawiera już wody, co wiąże się ze "skrajnie wysokim" poziomem promieniowania - podał szef amerykańskiej agencji ds. dozoru jądrowego.
16.03.2011 | aktual.: 17.03.2011 06:45
Zobacz galerie:
Nuklearna histeria - na Japonię padł blady strach
Wielki wybuch w japońskiej elektrowni
Dwa śmigłowce wojskowe rozpoczęły 17 marca nad ranem (czasu miejscowego) akcję zrzucania wody na przegrzewający się reaktor nr 3 w japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima I - podała dpa, powołując się na materiał japońskiej telewizji NHK.
Nagranie wyemitowane przez NHK - ukazujące dwa śmigłowce zrzucające wodę na reaktor nr 3 - pochodziło z trzeciej maszyny, która została poza strefą zakazu lotów obowiązującą w promieniu 30 km od siłowni.
Wg NHK oba śmigłowce mogą wznieść w powietrze 7,5 tony wody. Na razie nie wiadomo jednak, czy podczas tej akcji ich zbiorniki były pełne i ile dokładnie wody zrzuciły maszyny na zagrożony reaktor.
Jednocześnie śmigłowiec japońskich Sił Samoobrony monitoruje poziom promieniowania nad reaktorem - podała Kyodo.
Woda zrzucana z powietrza ma zmniejszyć temperaturę w reaktorze nr 3.
Zachodzi obawa, że mogła się z niego wydostać para radioaktywna. Wg operatora Fukushimy I, TEPCO, reaktor nr 3 wykazuje najwyższy poziom promieniowania. Jest także jedynym, którego paliwo zawiera pluton. Do jego wnętrza pompowano wcześniej wodę morską, by zapobiec przegrzaniu. W mieszczącym reaktor budynku nastąpił w poniedziałek wybuch.
Śmigłowce były gotowe już wcześniej w środę, jednak akcja nie doszła do skutku, prawdopodobnie ze względu na podwyższone promieniowanie.
Położona na północnym wschodzie Japonii siłownia została uszkodzona w wyniku piątkowego potężnego trzęsienia ziemi i tsunami.
Jak mówił dyrektor NRC Gregory Jaczko powiedział, że "poza trzema reaktorami, które działały w chwili wypadku, także czwarty reaktor stanowi obecnie powód do niepokoju". Wyraził przekonanie, że mogło tam dojść do wybuchu wodoru. - Myślimy, że w zbiorniku ze zużytymi prętami paliwowymi nie ma już wody i że poziom promieniowania jest tam skrajnie wysoki, co może uniemożliwiać akcję ratunkową - mówił Jaczko.
Podkreślił, że "gdyby ratownicy zbliżyli się do reaktorów, mogliby być narażeni na śmiertelną dawkę" promieniowania.
Szef NRC zastrzegł, że dysponuje bardzo ograniczonymi informacjami na temat sytuacji w Japonii i chciałby wstrzymać się od spekulacji. Mimo to stwierdził, że ewentualny radioaktywny opad nie dotrze do USA. Dodał również, iż w jego opinii strefa ewakuacyjna wokół elektrowni Fukushima I jest zbyt mała - relacjonuje słowa eksperta Reuters.
Rano w elektrowni Fukushima wybuchły pożary w dwóch reaktorach - numer trzy i cztery. Rzecznik rządu poinformował wtedy o znacznym wzroście promieniowania na terenie elektrowni i wycofaniu z obiektu wszystkich pracowników. Przy pomiarze radiacji w odległości około 60 km od uszkodzonej elektrowni okazało się, że promieniowanie radioaktywne przekracza tam aż o 500 razy dopuszczalne wartości.
Rzecznik japońskiego rządu Yukio Edano informował wcześniej, że promieniowanie w pobliżu siłowni wynosi 1500 mikrosiwertów na godzinę. Według agencji AFP normalny poziom to 0,035 mikrosiwertów na godzinę.
- To nie jest moment, by mówić, że w elektrowni w Fukushimie sytuacja wymknęła się spod kontroli - powiedział z kolei szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Japończyk Yukiya Amano, odpowiadając na słowa unijnego komisarza ds. energii Guenthera Oettingera. Oettinger powiedział: - Wwydaje się, iż japońskie władze straciły kontrolę nad całą sytuacją.
Amano ostatnie wydarzenia w Fukushimie - pożar w budynku reaktora i kolejną porcję promieniowania - określił jako "martwiące". Dodał, że nie sposób przewidzieć, jak sytuacja się rozwinie: - Są mieszane wskazania i bardzo trudno przewidzieć, jak się to rozwinie - mówił.