Janusz Wojciechowski: Unia nie jest obojętna
Monika Olejnik rozmawia z Januszem Wojciechowskim - wicemarszałkiem Sejmu, członkiem PSL
29.11.2002 | aktual.: 29.11.2002 10:33
: Wyjdziemy, wyjdziemy, jeżeli Unia nie zaoferuje nam nic więcej - tak krzyczą pana koledzy z PSL. Czy pan też dołącza się do tego chóru, panie marszałku? Ja się nigdy nie wypowiadałem w tym duchu. Niesłusznie przypisywano mi jakieś ostrzeżenia dotyczące tego wychodzenia. Myślę, że w tej chwili trzeba się skoncentrować na tym, żeby wynegocjować jak najlepsze warunki. To wszystko jest natomiast tylko pewną otoczką. Ale naprawdę, rozmawiajmy w tej chwili nie o wewnętrznych sprawach, tylko o sprawach, od których zależą sprawy Polski na najbliższe lata i pokolenia. Ale Eugeniusz Kłopotek mówi „wyjdziemy z koalicji” i że to jest ostrzeżenie dla rządu, ostrzeżenie dla Unii Europejskiej. Unia Europejska nie będzie się chyba przejmowała tym, czy PSL wyjdzie z koalicji, czy nie wyjdzie z koalicji. Z pewnością tak. Natomiast będzie się przejmowała tym, czy Polska zaakceptuje warunki, czy nie zaakceptuje w referendum warunków członkostwa i o tym chyba powinniśmy głównie mówić. Jeśli będą złe warunki, może być negatywny
wynik referendum. Jeśli więc walczymy o dobre warunki... Bo czasem PSL jest postrzegany jako partia, która zbyt mocno się upiera, co wręcz może zaszkodzić polskiemu członkostwu - a jest wręcz przeciwnie. Im lepsze warunki, tym większa szansa na pozytywny wynik referendum, im gorsze warunki, tym większe zagrożenie, że wynik będzie negatywny. I robimy wszystko, żeby były dobre warunki, żeby był pozytywny wynik referendum. Dobrze, ale te ostatnie propozycje - to że Unia nam proponuje, żebyśmy przesunęli środki na rozwój regionów na dopłaty bezpośrednie dla rolników - dla PSL są niewystarczające. Ale to jest raptem z tym przesunięciem ledwie czterdzieści procent. Wszystkie wyliczenia wskazują, że w dalszym ciągu taki poziom dopłat jest niewystarczający, że polskie rolnictwo tego nie wytrzyma. Pamiętajmy, że to jest jednak sto procent konkurencji i tak na siłę, z czterdziestoma procentami dopłat polskie rolnictwo nie da rady. Czyli ile powinno być procent dopłat, żeby polskie rolnictwo utrzymało się na nogach?
Myślę, że można by zacząć poważną rozmowę, gdyby te dopłaty były wyższe niż pięćdziesiąt procent. Ale przy czterdziestu procentach, bo to jest propozycja tylko Danii, są już protesty i Niemców, i Wielkiej Brytanii, i Holandii. Wie pani, oni mają swój interes, my mamy swój oczywiście. Oni będą protestować i my protestujemy, więc to jest taka gra nerwów w tej chwili, w tym ostatnim momencie negocjacji. Ale nie patrzmy na to, że protestują Holendrzy, tylko patrzmy na nasz własny interes - a on przemawia za tym, żeby wynegocjować jak najlepsze warunki. I nie jest to tylko troska o rolnictwo - bo czasem wypomina się PSL, że my tylko rolników widzimy - to jest troska Polskę, bo przecież te pieniądze trafią do Polski. I jeśli trafią do polskich rolników w Polsce one zostaną, będą wydawane. Dobrze, a jeżeli się okaże, że nie, to co wtedy, to wtedy PSL powie „nie” w referendum? Wie pani, myślę, że te warunki będą jednak zmienione, dlatego że ja nie wierzę w to, że Unii Europejskiej jest obojętne czy Polska wejdzie,
czy nie wejdzie do Unii. Jeśli będą warunki złe, to żeby nie wiem, co robiło PSL, to może nie wystarczyć, żeby przekonać polskie społeczeństwo do wejścia. Jeśli warunki będą złe, to co będzie robiło PSL? Jeśli będą złe, pewnie trzeba będzie powiedzieć uczciwie, że po wejściu do Unii pogorszą nam się warunki życia, może się polepszą przyszłym pokoleniom. Wtedy Polacy będą musieli we własnym sumieniu podjąć decyzje. Wicepremier Kalinowski powiedział wczoraj, że decyzja o wyjściu z koalicji będzie natychmiastowa, jeżeli stwierdzimy, że wyniki negocjacji są złe. Dlatego, że koalicjant odpuścił? Wywieramy pewien nacisk po to, żeby właśnie wynegocjować dobre warunki. Ale na kogo wywieracie nacisk, na naszych negocjatorów? Na cały rząd, na całą koalicję, na wszystkie siły polityczne, które w tym procesie uczestniczą. Tutaj PSL może jest najtwardsze w tej sprawie. A czy według pana jest tak, że SLD jest za miękkie w negocjacjach, że rząd jest za miękki, że premier Leszek Miller jest za miękki? Nie wiem, czy jest za
miękki, natomiast chyba dobrze, jeśli ze strony PSL będzie doping dla wszystkich. „Jeżeli Stronnictwo wykorzystuje proces negocjacji do osiągnięcia doraźnego zysku politycznego, to życzę wszystkiego najlepszego tym, którzy będą rządzili Polską po przegranym referendum” - tak mówi sekretarz generalny Marek Dyduch. Jaki doraźny interes polityczny może być za tym, co robi PSL? Przecież to jest interes Polski, tutaj niczego nie można politycznie ugrać. Nie mamy żadnych wyborów w najbliższej perspektywie, więc zupełnie... Ale wybór też mamy słaby, panie marszałku, bo jak nie teraz, to kiedy wejdziemy do Unii Europejskiej? Tak więc jeszcze raz pani powtarzam: robimy wszystko, żeby wejść do Unii Europejskiej. Nie wejdziemy wtedy, kiedy będą złe warunki, Polacy tego nie zaakceptują w referendum i powiedzą nie, nie zgodzą się na to, żeby Polska weszła do Unii Europejskiej, żeby Unia Europejska weszła do Polski. To jest dwustronny proces. I w tych negocjacjach naprawdę trzeba się sprężyć i zrobić wszystko, żeby
przekonać Unię do lepszych warunków. To nie jest też tak, że my jesteśmy klientem Unii, że Unia nam robi łaskę. Polska jest dużym krajem, to jest więcej niż połowa ludności i więcej niż połowa terytorium tych dziesięciu krajów kandydujących. I przecież Unii nie jest obojętne, czy my tam będziemy, czy nie. Niewejście Polski to jest fiasko całego procesu rozszerzenia. No dobrze, a co niewejście oznacza dla Polski? To jest niedobre i dla Polski, i dla Unii Europejskiej. Tylko my robimy wszystko, żeby do tej Unii wejść, więc proszę i apeluję, żeby każdy, kto ocenia to, co robi PSL, nie postrzegał tego w takich kategoriach, że my nie chcemy wejść do Unii - wręcz przeciwnie: w tej chwili najbardziej prounijne działania to są działania PSL. No nie wiem, naprawdę tylko PSL? PiS także działa prounijnie, wszyscy chyba działają prounijnie... SLD nie działa prounijnie, panie marszałku? Działa, tylko że im mocniej walczy się o dobre warunki, tym bardziej działa się na rzecz wejścia Polski do Unii. Co pan sądzi o tym, co
się dzieje z Radiem Maryja, o filmie, i o tym, że wiceminister Ciesielski zapowiedział, że będzie sprawdzać, czy Radio Maryja powinno płacić podatki. Wczoraj była już odpowiedź ojców redemptorystów, którzy powiedzieli, że nie będą płacili podatków, bo nie muszą płacić podatków. Płacenie podatków nie zależy od tego, czy to się podoba temu, kto jest do tego zobowiązany - to zależy od przepisów prawa. Myślę, że jeśli jest poważny sygnał prasowy wskazujący na to, że są jakieś nieprawidłowości związane z niepłaceniem podatków, to obowiązkiem organów państwa jest to sprawdzić i wyciągnąć z tego wnioski zgodne z prawem. Jeśli więc są jakieś działania po tych publikacjach, to prawidłowo, że są. Redemptoryści, powołując się na ustawę „Prawo o działalności gospodarczej”, podkreślają, że nie prowadzą takiej działalności, dlatego nie są przedsiębiorstwem, zaś ojcowie pracujący w Radio Maryja nie mogą być nazywani przedsiębiorcami ani biznesmenami. Trzeba to sprawdzić. Radio Maryja nie jest radiem komercyjnym, więc
trzeba sprawdzić, jakie są jego dochody, jak ono się rozlicza, czy to są elementy działalności gospodarczej czy nie. To jest wszystko do sprawdzenia, do zweryfikowania. Nie mam w tej chwili zdania na ten temat, bo nie mam takiej wiedzy, ale to jest do sprawdzenia przez aparat skarbowy i powinno to nastąpić. Jak pan myśli, dlaczego przez tyle lat aparat skarbowy jakoś nie mógł tego sprawdzić i nie sprawdzał tego? Nie wiem, nie odpowiem na to pytanie, bo nie znam przyczyn. I nie zgadza się pan z wicemarszałkiem Donaldem Tuskiem, który stwierdził, że właściwie wszyscy są zastraszeni i boją się ojca Rydzyka - i aparat skarbowy, i wszyscy? Nie sądzę, żeby tak było. Z pewnością tak nie jest. Panie marszałku, a co pan sądzi o tym, co się wydarzyło w Ożarowie, o akcji ochroniarzy, o akcji policji? Generalnie nie podoba mi się to, co w różnych miejscach wyprawiają firmy ochroniarskie, a nawet raczej nie tyle same firmy ochroniarskie, bo one robią to, za co im się płaci i na co im się pozwala. Bardziej natomiast
martwi mnie to, że w obliczu tych akcji policja zachowuje bierność. Państwo ma monopol na stosowanie przymusu w określonych sytuacjach i musi mieć monopol na taki przymus. I wszelkie sytuacje, w których ochroniarze wyręczają policję, policja przy tym statystuje, są niezgodne z prawem. Nie powinno tak być. Dobrze, ale jak pan sobie wyobraża, jeżeli właściciel chce wywieźć sprzęt z fabryki - tak się dzieje w Ożarowie - to policja powinna mu w tym pomagać, a nie ochroniarze? Tak jest, jeśli ktoś bezprawnie okupuje jakieś miejsce, to się wzywa policję, a policja sprawdza, czy rzeczywiście to działanie jest bezprawne i jeśli jest bezprawne, to podejmuje interwencję. Firmy ochroniarskie nie są od tego, żeby zdobywać szturmem jakieś gmachy, żeby rozpędzać demonstracje - to się nie mieści w ich kompetencjach, wynikających z ustawy o ochronie osób i mienia. W takich sytuacjach powinna interweniować policja. Ochroniarze mogą stosować przymus w pewnych sytuacjach, ale zawsze w obronie jakiegoś miejsca. Mogą nie
dopuszczać do jakiegoś miejsca, natomiast nie są od rozpędzania demonstracji. To według pana demonstracje powinna rozpędzać policja? Tak, jeśli jest konieczność interwencji w obliczu jakiejś demonstracji, to od tego jest policja. Policja, która ponosi określoną odpowiedzialność, która jest odpowiednio dowodzona, która jest służbą publiczną. Dobrze, w Ożarowie była według pana taka sytuacja? Nie wiem, nie znam podstaw tej demonstracji. Pewnie była taka sytuacja, więc powinna interweniować policja. Ale burmistrz Ożarowa wydał zgodę na to, żeby ci, którzy protestują przeciwko temu, co się dzieje w fabryce, w Ożarowie, mogli blokować ulice, chodzić i tak dalej, i tak dalej. Jeśli była legalna demonstracja, to tym bardziej nie było żadnych podstaw, żeby dopuszczać firmę ochroniarską do interwencji w tej sprawie. No dobrze, ale później granica już została przekroczona, bo właściciel chciał wywieźć sprzęt - i co wtedy? Proszę pani, nie mogę ocenić tej akcji dlatego, że nie znam wszystkich parametrów prawnej oceny
całej sytuacji. Mówię tylko ogólnie o tym, że niedobre rzeczy dzieją się w Polsce, że zaczyna wracać praktyka zajazdów, samosądów. Nie po raz pierwszy słyszymy, że gdzieś tam firma ochroniarska usuwała ludzi przemocą z jakiegoś miejsca, to się zdarzało na jakichś bazarach, w różnych miejscach i to jest tolerowane. Bardzo nie podoba mi się taka praktyka dlatego, że – co jeszcze raz podkreślam - od interweniowania w tego typu sytuacjach jest, i powinna być zawsze, policja. Ale właśnie Solidarność ma pretensje, że policja się włączyła w to, co się dzieje w Ożarowie i żąda dymisji i ministra Janika, i premiera Millera? Będzie posiedzenie sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, tak więc w najbliższy wtorek ta sprawa będzie badana, będzie wyjaśniana. Trudno tak z daleka wyrokować na temat prawidłowości tej akcji. Należy ubolewać, że takie incydenty mają miejsce, że jest stosowana przemoc. Trzeba będzie wyjaśnić, jakie były podstawy i czy rzeczywiście było to zgodne z prawem. Na pewno natomiast
niezgodne z prawem było przyglądanie się, jak firma ochroniarska stosuje przemoc.