Janusz Palikot ma pomysł na kolejną komisję śledczą
Janusz Palikot chce powołania komisji śledczej do zbadania sprawy "bezprawnej inwigilacji dziennikarzy w latach 2005-2007". Przeciw pomysłowi są posłowie PO, PiS, PSL i SLD. Z oceną wstrzymał się szef Sojuszu Grzegorz Napieralski.
Palikot, obecnie poseł niezrzeszony, przedstawił projekt uchwały sejmowej w tej sprawie. Przewiduje on, że komisja badałaby czy dochodziło do bezprawnej kontroli operacyjnej dziennikarzy, a także legalność tych działań w stosunku do obowiązujących procedur oraz zakres odpowiedzialności osób, które podejmowały decyzję o inwigilowaniu.
O poparcie tego projektu Palikot chce poprosić posłów SLD: Grzegorza Napieralskiego, Ryszarda Kalisza i Bartosza Arłukowicza oraz Andrzeja Celińskiego (niezrz.), Marka Borowskiego (SdPl), a także posłów PO i PSL, "a nawet takich ludzi PiS-u, jak Paweł Poncyliusz czy Joanna Kluzik-Rostkowska".
Palikot chciałby, aby posłowie wystąpili wspólnie z wnioskiem o powołanie takiej komisji. - W tej sprawie byłoby bardzo cenne, gdyby to miało charakter ponadpartyjny - powiedział.
Szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz powiedział, że sprawą inwigilacji dziennikarzy zajmuje się już komisja śledcza ds. nacisków. - Palikot już goni w piętkę, kopiuje te pomysły, które są w realizacji. Komisja naciskowa bada ten okres i tych ludzi, w takich sprawach, jaka nielegalne podsłuchy - ocenił.
- Poseł Palikot pracuje poza Sejmem, więc może nie wie, co się tutaj dzieje. Nie ma sensu tworzyć kolejnej komisji śledczej, jeśli jedna już istnieje i bada tę sprawę - zaznaczył.
Również były minister sprawiedliwości Andrzej Czuma (PO) powiedział, że pomysł Palikota jest niemądry i "kompletnie nietrafiony". - To są sprawy, którymi powinna się zajmować policja, prokuratura, a nie sejmowa komisja śledcza - podkreślił.
Poseł PiS Jarosław Zieliński powiedział, że nie chciałby komentować pomysłów Palikota, ale gdyby propozycję w sprawie komisji przedstawił ktoś "bardziej poważny" odpowiedź PiS brzmiałaby: "to całkowicie chybiony strzał". Zieliński tłumaczył, że prokuratura dwukrotnie umorzyła śledztwo w sprawie, której dotyczyć miałyby prace komisji. Podkreślił również, że tą kwestią zajmowała się również sejmowa komisja ds. służb specjalnych, nie stwierdzając żadnych naruszeń prawa.
Również szef klubu PSL Stanisław Żelichowski powiedział, że nie widzi żadnego sensu w powoływaniu kolejnej sejmowej komisji śledczej. - Pomysły Palikota pachną bezsensem i ten niczym się nie wyróżnia. Palikot rzuca tematy zastępcze, ale sprawą zajmowała się już sejmowa komisja służb specjalnych. Jak ktoś w tej sprawie czuje się pokrzywdzony, to od wyjaśnienia tych kwestii są organy ścigania - zaznaczył.
Pomysł nie podoba się też posłowi SLD, szefowi sejmowej Komisji Obrony Narodowej Stanisławowi Wziątkowi. - Janusz Palikot stara się szokować swoimi kolejnymi pomysłami, a na pewno nowa komisja w Sejmie żadnego problemu nie rozwiąże - zaznaczył Wziątek. Przypomniał, że sprawą podsłuchiwania dziennikarzy zajęła się już w środę sejmowa speckomisja. - To komisja ds. służb specjalnych może i powinna się tym zajmować i z tego, co wiem, zajmowała się i wypracowała określone stanowisko - dodał poseł Sojuszu.
Z oceną pomysłu Palikota wstrzymał się z kolei szef SLD Grzegorz Napieralski, który powiedział, że jego stanowisko będzie zależało od rozmowy z szefem sejmowej komisji ds. specsłużb Januszem Krasoniem (SLD). Napieralski oczekuje od Krasonia wyjaśnień w związku z jego stanowiskiem, że nie było nieprawidłowości w stosowaniu technik operacyjnych wobec dziennikarzy w latach 2005-2007.
Palikot zapowiedział, że jeśli w ciągu najbliższych kilku dni "nie zostaną podjęte w tej sprawie działania przez szefów klubów parlamentarnych lub przez Prezydium Sejmu", to sam będzie wśród posłów zbierać podpisy poparcia pod tym projektem. Aby Palikot mógł złożyć projekt uchwały w sprawie powołania komisji to - zgodnie z regulaminem Sejmu - musiałoby się pod nim podpisać co najmniej 46 posłów.
Według "Gazety Wyborczej" 10 dziennikarzy było w latach 2005-2007 rozpracowywanych przez służby. Gazeta podała, że kontrolą operacyjną objęto telefony 10 dziennikarzy z siedmiu mediów. Ma to wynikać z akt śledztwa w sprawie domniemanych nielegalnych podsłuchów za rządów PiS.
Zdaniem "GW" służby sięgały do operatorów po bilingi i logowania telefonów, by ustalić źródła informacji dziennikarzy krytykujących ówczesne władze. Byli szefowie ABW i CBA zaprzeczyli tym doniesieniom.
Według Palikota sprawa inwigilacji dziennikarzy powinna być dogłębnie zbadana, gdyż dotyczy jednego z najważniejszych fundamentów demokracji - niezależności mediów. - Jeśli jakieś komisje sejmowe mają sens, to właśnie w takim przypadku - ocenił.
Palikot uważa, że podsłuchiwanie dziennikarzy byłoby zrozumiałe, gdyby było "odpryskiem" jakiegoś większego śledztwa w poważnej sprawie karnej, ale wtedy opinia publiczna powinna być poinformowana, o jakie śledztwo chodzi. - Kiedy nie wiemy, czego dotyczyła ta sprawa, to mamy prawo podejrzewać, patrząc też na listę tych dziennikarzy, że sprawa ma kontekst polityczny, więc dotyczyła raczej pewnej próby zastraszenia tzw. dziennikarzy śledczych, stawiających trudne pytania i nie bojących się władzy - powiedział Palikot.
Jak dodał, żadna władza polityczna nie powinna mieć prawa naruszać "fundamentu czwartej władzy", czyli niezależności mediów.
Palikot wezwał też premiera Donalda Tuska do podjęcia działań w celu wyjaśnienia tej sprawy. - On dzierżąc władzę i nadzorując pracę służb specjalnych, przechodzi prawdziwy test tego, czy jest to władza obywatelska i jest w stanie doprowadzić do wyjaśnienia tej historii ze wszystkimi skutkami - powiedział.