PolitykaJanusz Dzięcioł dla WP: zgrywam twardziela, ale ludzie mnie lubią

Janusz Dzięcioł dla WP: zgrywam twardziela, ale ludzie mnie lubią

Janusz Dzięcioł to drugi uczestnik telewizyjnego programu reality show, który dostał się do Sejmu. Jego poprzednik - Sebastian Florek - nie zrobił kariery politycznej. Komendant Straży Miejskiej w Świeciu nie lubi porównań do Florka, bo - jak twierdzi - ich drogi życiowe były zupełnie inne. Ja idę do Sejmu z programem, a Sebastian chciał się bawić i robić karierę - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Świeżo upieczony poseł PO opowiada nam o planach na najbliższe cztery lata pracy w ławach sejmowych.

Janusz Dzięcioł dla WP: zgrywam twardziela, ale ludzie mnie lubią

25.10.2007 | aktual.: 17.06.2008 11:49

WP: Ochłonął pan już po wynikach wyborów?

Tak, ale media zaczynają robić koło tej sprawy wielkie halo. Nigdy nie odbierałem tyle telefonów co teraz. Ciągle udzielam wywiadów prasowych i telewizyjnych. Ta karuzela rozkręca się coraz bardziej i nie da się już jej zatrzymać.

WP: Jak się pan czuje z tą popularnością?

Umiem z nią żyć i funkcjonować. Przygotował mnie do tego program Big Brother. Sześć lat temu, kiedy zakończył się program w telewizji, zainteresowanie moją osobą było wręcz ogniste. Od tamtego czasu moja „medialność” niewiele osłabła, ale dobrze mi z tym.

WP: Zaskoczyła pana ilość oddanych na pana głosów?

Zawsze cieszyłem się sympatią ludzką. Jestem człowiekiem otwartym i potrafię nawiązywać kontakty. Czasami zgrywam twardziela, ale ludzie mnie lubią i myślę, że ta sympatia przełożyła się na mój wynik.

WP: Do wczoraj pracował pan jako komendant straży miejskiej w Świeciu. Nie żal panu zostawiać to wszystko?

Oczywiście, że tak. Tam miałem wszystko poukładane, moja jednostka działała bardzo dobrze, a strażnicy cieszyli się szacunkiem i poważaniem. Choć wiem, że przyszłość w Sejmie jest nieznana, to wiem, że strażnicy miejscy muszą mieć swoją reprezentację w Sejmie. Musi być ktoś, kto będzie na ich rzecz lobbował. Dziś jest taki czas, że nie da się rozwijać instytucji bez ludzi, którzy będą przyspieszali pewne sprawy w Sejmie. To samo jest z samorządem. Dziś nie wystarczy wybrać prezydenta miasta. Prezydent musi mieć wparcie w parlamencie, bo to pozyskuje środki budżetowe, których sami samorządowcy nie załatwią.

WP: Które swoje doświadczenia zawodowe wykorzysta pan w Sejmie?

Od szesnastu lat jestem komendantem straży miejskiej. W tym czasie dostałem się do Rady Miejskiej w Grudziądzu, w której przewodniczyłem komisji bezpieczeństwa. Oprócz tego przez trzy lata byłem kuratorem sądowym i miałem okazję poznać problemy młodych ludzi. Poza tym jestem amatorem-sportowcem, dlatego wiem, jak pomagać ludziom, którzy szkolą młodych sportowców. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że nie znam się na wszystkim, ale będę się starał nagłaśniać problemy, na które napotkałem w trakcie swojej pracy.

WP: W jakiej komisji sejmowej chciałby pan pracować?

Już zgłosiłem swoje akcesy do Komisji Kultury Fizycznej i Sportu, a także Administracji i Spraw Wewnętrznych. Zaznaczyłem także Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka. To są sprawy, o których mogę coś powiedzieć, więc myślę, że w którejś z nich znajdę miejsce. WP: Nie obawia się pan porównań do Sebastiana Florka, pana kolegi z Big Brothera, który nie osiągnął oszałamiającego sukcesu w polityce?

Nasze drogi do parlamentu były zupełnie inne. Florek dostał się do Sejmu na fali popularności po programie. Ja po wyjściu z domu Wielkiego Brata wróciłem do pracy. Ona pomogła mi wrócić do psychicznej równowagi, bo w programie było nam bardzo ciężko. Przez kilka lat działałem w samorządzie, w którym nauczyłem się jak postępować z ludźmi i im pomagać. Teraz idę do Sejmu z własnym programem tego, jak trzeba pracować w Sejmie. Natomiast Sebastian poszedł do Sejmu, by w nim po prostu być. On chciał skorzystać z tego, zrobić karierę. Nie udało się, bo nie wystarczy się bawić. Trzeba mieć jakieś wyobrażenie o pracy.

WP: Do nowego Sejmu dostało się wiele osób, które niewiele miały wspólnego z polityką. Czy ludziom potrzebna jest taka odmiana?

Zdecydowanie. Takie odświeżenie było konieczne. Ludzie byli poruszeni sytuacją polityczną w naszym kraju i zadecydowali mądrzej, niż dwa lata temu. Jestem przekonany, że ten Sejm będzie zupełnie inny, a jeśli nie, to przynajmniej ja będę pracował tak, aby nie wstydzić się tak jak poprzedni politycy.

WP: Słowo „poseł” nie kojarzy się ludziom dobrze. Zamierza pan zmienić to nastawienie?

Każdy człowiek kojarzy się tak, jak postępuje. Nie ma znaczenia czy jest posłem, czy nie. Wśród polityków są lumpy i wśród zwykłych ludzi są lumpy. Jeśli chcesz zostać lumpem, to zawsze nim będziesz, ale jeśli chcesz mieć na uwadze, że dwadzieścia tysięcy ludzi oddało na ciebie głos, to musisz zachować szyk.

WP: Ufa pan przedwyborczym obietnicom Donalda Tuska?

Jeśli nie spełni obietnic, to skaże się na nicość. Sądzę jednak, że na horyzoncie politycznym nie ma innej partii, której można zawierzyć. Po wyborach trzeba zrobić wszystko, żeby nie zabijać w ludziach chęci wyboru i brania udziału w polityce. W innym wypadku stracimy i tych ludzi i wszystko, co chcieliśmy zrobić.

WP: Planuje pan przeprowadzkę do Warszawy?

Nie. Mój Dom Wielkiego Brata jest pod Grudziądzem i tam zostanę. Do Warszawy będę dojeżdżał, ale nie planuję zamieszkania w sejmowym hotelu. Wynająłem już prywatne mieszkanie.

Z Januszem Dzieciołem rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)