Janusz Dobrosz o sytuacji w Sejmie
Monika Olejnik rozmawia z Januszem Dobroszem, posłem PSL, wiceprezesem Naczelnego Komitetu Wykonawczego Stronnictwa
21.10.2002 | aktual.: 21.10.2002 15:54
Panie pośle, Prawo i Sprawiedliwość chce odwołania ministra skarbu Wiesława Kaczmarka, uważa, że to uzdrowi sytuację w Sejmie. Czy Polskie Stronnictwo Ludowe podpisze się pod taką propozycją? Myślę, że to jest taka deklaracja na wyrost dlatego, że abstrahując od tego ostatniego wydarzenia, które bulwersowało nie tylko Sejm, ale szeroką opinię publiczną, tego rodzaju decyzje zapadają właśnie w gronie politycznym, one wynikają również nie z jakiegoś tam incydentalnego zdarzenia, ale z oceny całości pracy danego ministra. Tak więc ja bym tak daleko nie szedł. Dobrze, czy według pana minister Kaczmarek powinien być ministrem skarbu czy nie? Powiem tak, że patrząc na te ostatnie wydarzenia można by mieć pewne wątpliwości, bo swego czasu właśnie minister Kaczmarek odzyskał u nas zaufanie, stawiając inaczej pewne akcenty, jeśli chodzi o kwestie prywatyzacji. I to się nam nawet bardzo podobało, bo kiedyś swego czasu na klubie przedstawił program prywatyzacyjny i myśmy się z nim identyfikowali. Dlatego mówię, że
jeżeli będzie taki wniosek, będziemy chcieli z ministrem rozmawiać. Ale ja bym tak daleko nie szedł, żeby od razu po prostu odwoływać ministra Kaczmarka. Czyli teraz Polskie Stronnictwo Ludowe ma zaufanie do Wiesława Kaczmarka? Ja nie pozwiedzałem też, że ma do końca zaufanie, bo mówię, trzeba rozmawiać o szczegółach. Ale też Polskie Stronnictwo Ludowe uważa, że mniej by było zamieszania - i może nie chodzi tylko o osobę pana ministra Kaczmarka - gdyby była pełna koordynacja pracy pomiędzy dwoma resortami, ważnymi dla polskiej gospodarki, to właśnie ministra gospodarki i ministerstwa skarbu. Ale część PSL chce odwołania ministra skarbu, czyli rozumiem, że pan nie należy do tej części? Ja po prostu będę się identyfikował z decyzją większości dlatego, że jeżeli chcemy być skuteczni, to możemy tak sobie po partyzancku postępować. Jeżeli będzie taka decyzja polityczna, ale ja nie sądzę... Może po prostu wyprzedzam pewne fakty, ale wydaje mi się, że jednak do tego nie dojdzie. Jak będziemy mieli wątpliwości co do
ministra Kaczmarka, to sami zgłosimy wniosek, a nie będziemy się podpisywać pod innymi wnioskami o odwołanie. A czy Polskie Stronnictwo Ludowe nie działa po partyzancku? Przecież minister, wicepremier Kalinowski wiedział o prywatyzacji Stoenu, wiedział również drugi minister - tak wczoraj w „Siódmym dniu tygodnia” mówił premier Leszek Miller - tymczasem państwo przyłączyli się do awantury, która była w Sejmie. To nie do końca jest tak. Premier Kalinowski w sierpniu tegoż roku zgłosił taki list do premiera Millera, w którym wyraził poważne wątpliwości, jeśli chodzi o kwestie prywatyzacji całej energetyki i nie tylko, bo też chodziło nie tylko właśnie o kwestie energetyki przesyłowej. Przepraszam, panie pośle, ale wczoraj premier powiedział, że przeglądał stenogram i pan premier Kalinowski nie zgłaszał odrębnego zdania, nie protestował przeciwko temu. Tak więc mówmy o tym, co było ostatnio. Ale przecież bez tego listu nie moglibyśmy w ogóle do tego wracać. List był, nie było na to reakcji. Nie podejrzewam,
żeby tu była jakaś partyzantka ze strony PSL. Mogła być sytuacja, bo wtedy na posiedzeniu Rady Ministrów było bardzo dużo poważnych problemów, między innymi wtedy głosowano nad stanowiskiem w sprawie rolnictwa. Tak że może, wie pani, to jest tak, że nieraz techniczne kwestie umykają po prostu uwadze. I mogło się tak stać, choć ja wcale nie twierdzę, że tak było, ale najlepiej byłoby się spytać czy ministra Żelichowskiego jako przedstawiciela PSL, czy wicepremiera Kalinowskiego. To pan nie wierzy premierowi Leszkowi Millerowi, który właśnie mówi, że przedstawiciele PSL mówili o tym? Proszę pani, ja nie mam ani powodu nie wierzyć, ani wierzyć. A z drugiej strony nasz wicepremier twierdzi, że w tej sprawie podjął określone działania. Zresztą widziałem list osobiście i ten list po prostu został wysłany do premiera Millera w sierpniu. Tak że na pewno prawda leży gdzieś pośrodku. W każdym razie premier Leszek Miller zapowiedział, że umowa z Niemcami, dotycząca sprzedaży Stoenu, nie zostanie sprzedana...
Przepraszam, zerwana. A, zerwana, bo jak miałaby nie zostać sprzedana, to bym tylko temu przyklasnął, a tak, to mam poważne wątpliwości. To znaczy, jakie wątpliwości pan ma? Tego rodzaju, że po prostu jest to sprzeczne z programem, który głosiły oba ugrupowania, że jeśli chodzi o prywatyzację, zwłaszcza strategicznych gałęzi naszej gospodarki. Będziemy się bardzo mocno zastanawiać nad tym, jak to robić. Uważam, że w tym wypadku to było dość pochopnie przeprowadzone - tym bardziej, że oba ugrupowania krytykowały, i słusznie, sprzedaż całego systemu bankowego. A teraz sprzedaż linii przesyłowych jest po prostu nielogiczna i nie wpisuje się w nasze programy. A jeżeli brakowało środków budżetowych, to trzeba było przyjąć pozycje Polskiego Stronnictwa Ludowego, jeśli chodzi o podatek importowy i przyjąć go w ciągu dwóch lat. Wtedy pieniążki do budżetu by wpływały, trzeba było przyjąć czwartą skalę podatkową i też budżet by pieniądze miał, a byśmy sreber rodowych się nie pozbywali. To co zrobi PSL w takim wypadku?
Premier powiedział, że ta umowa nie zostanie zerwana. Wiele jeszcze będzie umów i wiele będzie jeszcze rozmów, bo to nie jest przecież cała energetyka. Mam nadzieję, że po tej całej sytuacji, która bulwersowała nie tylko opozycję, ale i nas, dojdziemy do jakiegoś porozumienia i dalszych tego rodzaju praktyk nie będziemy realizować. Czy Polskie Stronnictwo Ludowe opowie się za marszałkiem Borowskim w głosowaniu? Takie było stanowisko Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL. Takie stanowisko w jakiś sposób zobowiązuje klub, ale to, że obrady zostały przerwane prawda i nie doszło do głosowania, spowodowało, że nie mieliśmy jeszcze stanowiska klubu parlamentarnego. I myślę, że takie stanowisko zgodne ze stanowiskiem Naczelnego Komitetu Wykonawczego zostanie przegłosowane, ale to się jeszcze nie stało. Pan jest za marszałkiem Borowskim? Proszę pani, ja jestem za dobrym prowadzeniem Sejmu i za tym, żeby Sejm naprawdę miał autorytet. I tutaj w całej tej awanturze marszałek Borowski troszeczkę był niewolnikiem
regulaminu, bo gdyby ten regulamin był tak skonstruowany, jak był w drugiej kadencji, to każdy wniosek formalny byłby głosowany - a tu nawet nie doszło do zgłoszenia przez posła Janowskiego wniosku formalnego. Tak więc marszałek arbitralnie tę sprawę przerwał, spowodował tę awanturę. Potem oczywiście nastąpiło zachowanie, którego na pewno nie możemy popierać, ale gdzieś jest przyczyna i gdzieś jest skutek. Dobrze, że siłowo wyprowadził Gabriela Janowskiego? Nie. Sądzę, że to było złe. Tym bardziej, że wcześniej było, z tego co wiem, posiedzenie Konwentu Seniorów i przyjęto, że nie będzie do końca tej awantury, że i tak - jak zresztą praktyka wykazała i postępowanie Samoobrony - ten Sejm został w jakiś sposób zerwany. Tak więc nie było potrzeby używać aż takiej siły, bo potem zadra zostaje. Z jednej strony trzeba, żeby było porządek, ale z drugiej strony jest pytanie, czy tego rodzaju praktyki nie będą właśnie argumentem dla drugiej strony, żeby tego rodzaju zachowań nadużywać. No dobrze, ale powiedzmy, że 28
października Andrzej Lepper blokuje mównicę. I co ma zrobić marszałek - czy powinien być siłą wyprowadzony? Nie, proszę pani, nie chodzi o to, czy Andrzej Lepper... Jak mówię, sytuacja z posłem Gabrielem Janowskim była zdecydowanie inna. Ja tutaj to dzielę. Panie pośle, pytam o sprawy techniczne, o to, czy jeżeli ktoś będzie blokował mównicę 28 października, powinien być wyprowadzony siłą, czy nie. Uważam, że w tym momencie tak. Bo tutaj to już jest demonstracja polityczna, absolutna, bez jakichkolwiek argumentów. A przy panu Gabrielu Janowskim nie było demonstracji politycznej? Uważam, że można to było rozwiązać inaczej. Po prostu nie doprowadzać do takiej sytuacji. Jak? Gdyby wniosek był głosowany. Nie dawać jedzenia Gabrielowi Janowskiemu? Uważam, pani redaktor, że praprzyczyna była wcześniej, kiedy poseł Gabriel Janowski... No, stało się, ale jeżeli błąd był jeden, to za ten błąd mamy wszyscy odpowiadać? To trzeba było wejść na mównicę i bronić, nie wiem, marszałka Borowskiego, powiedzieć, jakie zdanie
ma PSL. Nie widziałam w środę na mównicy PSL. Ale proszę pani, pani nie mogła widzieć PSL w tym momencie, bo przecież jeszcze kwestie nie były rozstrzygane, nie było wniosków, o których pani mówi. Ale macie swojego wicemarszałka, który również poparł to, co zrobił marszałek Borowski. Wicemarszałek Janusz Wojciechowski powiedział, że to, co zrobił marszałek Borowski, było uzasadnione. Ja też, pani redaktor, nie twierdzę, że nie było uzasadnione. Tylko wracam do początku: czy kompromis byłby lepszy dla parlamentu i dla samego marszałka Borowskiego? Podejrzewam, że tych inwektyw, na które nie do końca zasłużył, nie otrzymałby, nie musiałby ich słuchać, gdyby w tamtym czasie wykazał odpowiednią czujność. I o to chodzi. To jest zresztą nie pierwszy wniosek i nie może być takiej sytuacji, że jedna osoba decyduje o wszystkim. Mam poważne wątpliwości co do tej kwestii. Dobrze, czy według pana marszałek Borowski - jeszcze raz powtarzam pytanie - powinien być nadal marszałkiem? Przewodniczący klubu PSL mówi, że jest
decyzja NKW, ale są różne zdania w PSL i według przewodniczącego Kuźmiuka wyczerpał on już swoje możliwości i nie będzie miał autorytetu. No właśnie, ja też się tego, pani redaktor, obawiam. Ja nigdy w czambuł marszałka Borowskiego nie potępiałem, wręcz odwrotnie, uważam, że w wielu kwestiach jest, jak to się mówi, człowiekiem na odpowiednim poziomie, a marszałek Sejmu, jak pani wie z konstytucji, jest drugą osobą w państwie. Obawiam się jednak, że pretekstów do tego rodzaju wystąpień będzie więcej, a socjologowie też prowadzili badania, że gdyby były przedterminowe wybory, to mamy gwarancje, że Sejm będzie jeszcze bardziej awanturniczy. Tak więc do jakiegoś kompromisu dojść trzeba. Może się uda. Ale według SLD do awantury przyczyniło się również PSL, bo nie chcą państwo stanąć murem za marszałkiem Borowskim. SLD daje ultimatum, że jeżeli nie, to nie będzie koalicji SLD z PSL. Proszę pani, koalicja nie jest rzeczą ponad wszystko. W tej konkretnej sprawie natomiast - jeszcze raz powtarzam - trzeba siąść,
porozmawiać, myślę że marszałek Borowski jeszcze raz do nas na posiedzenie klubu zawita, bo w tym dniu, kiedy ta awantura się rozpoczęła, był u nas i dał propozycji, jak ten bardzo nabrzmiały problem rozwiązać - i nie zostało to wysłuchane. My też chcemy mieć jakiś wpływ na decyzję pracy parlamentu. My mamy rozwiązanie: zmianę Regulaminu Sejmu. i jeżeli uda się to pierwsze posiedzenie przeprowadzić jakoś po ludzku, jestem przekonany, że marszałka Borowskiego nie odwołamy, że będzie jakaś szansa na uładzenie tych kwestii parlamentarnych. Mam też bowiem wrażenie, że ten drugi dzień pokazał, że marszałek Borowski też pewne kwestie przemyślał - zobaczył, że arbitralne stawianie sprawy nie do końca przynosi odpowiednie efekty. Dobrze. Czy według pana Prezydium Sejmu powinno być poszerzone o PiS? Z jednej strony jest źle, że duże kluby, bo na pewno PiS jest dużym klubem... Panie pośle, bo musimy kończyć: tak czy nie? Nie mam w tej sprawie sprecyzowanego zadania. Jak to? Dlatego, że każde poszerzenie to też są
potem argumenty, że jest znów więcej dygnitarzy. Z jednej strony tak, z drugiej strony nie. Jakich dygnitarzy, jakich dygnitarzy?! Przecież Prezydium Sejmu ma tylko trzech wicemarszałków, miało przedtem wicemarszałka z Samoobrony, ale skoro już nie powinna być Samoobrona w prezydium, jak mówi premier Leszek Miller... Ale przecież nie chodzi o Samoobronę, tylko chodzi po prostu o byłego wicemarszałka Leppera. Aha, czyli Samoobrona według pana powinna być w prezydium, tak? Jeżeli byśmy przyjęli jakiś klucz, to praktycznie wszystkie kluby powinny mieć wtedy swoją reprezentację w Prezydium Sejmu. Ale się PSL podlizuje Samoobronie. Dziękuję bardzo, panie pośle. Nie, nikomu się nie podlizuje, tylko patrzy na sprawy programowo, a nie incydentalnie, na zasadzie jakiejś tam mody czy złości, czy nienawiści do określonego ugrupowania. To jest zupełnie bezsensowne. Właśnie. To prowadzi do takich sytuacji, jakie miały miejsce tydzień temu.