PolitykaJanina Paradowska: Kaczyńskiemu nie można już zarzucić, że wszystko przegrywa

Janina Paradowska: Kaczyńskiemu nie można już zarzucić, że wszystko przegrywa

Być może PO udało się zahamować sondażowy spadek, a PiS ma jednak nad głową szklany sufit, oddalający marzenia o samodzielnym rządzeniu. Wskazywałby na to najnowszy sondaż WP, oraz inne sondaże, które ukazały się w ostatnich dniach.

Janina Paradowska: Kaczyńskiemu nie można już zarzucić, że wszystko przegrywa
Źródło zdjęć: © Polityka

26.07.2013 16:35

Przeczytaj też: To doprowadzi Polskę do bankructwa?

Na trzeciej pozycji trwa pewnie Sojusz Lewicy Demokratycznej, ale notowań nie poprawia, trochę nawet traci. Dalej zaczyna się już strefa zagrożenia - każda z trzech kolejnych partii może liczyć na wyborcze szanse, ale też na polityczny niebyt. W najlepszej pozycji są ludowcy, a Solidarna Polska wysunęła się nawet przed Ruch Palikota, który trwa w przeciągającym się kryzysie.

Jednak eksperymenty z Europą Plus, zwłaszcza przy przedłużającej się nieobecności Aleksandra Kwaśniewskiego, występowanie pod dwiema nazwami, eksperymentowanie z dwoma komitetami wyborczym w Elblągu (wypada wierzyć słowom Janusza Palikota, że był to świadomy eksperyment, a nie po prostu kłótnia lokalnych działaczy, którzy nie mogli ułożyć się na jednej liście) przynoszą głównie porażki. I nie pomoże tu urzędowy optymizm samego lidera, demonstrowany w publicznych wypowiedziach. Zła passa trwa i nie widać momentu przełomu.

Przełomu zresztą nie widać dla nikogo. Od maja, kiedy to PiS wyprzedziło Platformę i zaczęło się piąć w górę, praktycznie niewiele się zmieniło. Nawet zatrzymanie się spadku notowań Platformy może się okazać efektem krótkotrwałym, choć dla tej partii ostatnie tygodnie nie były szczęśliwe, a lawin owego spadku notowań nie ma. Żadnych dobrych wiadomości, zewsząd płynęły wiadomości złe, z koniecznością nowelizowania ustawy budżetowej wraz ze zmianą ustawy o finansach publicznych i zniesieniem pierwszego, 50 proc. progu ostrożnościowego, co spowodowało gwałtowny atak na wicepremiera i ministra finansów Jacka Rostowskiego, a Jarosław Kaczyński zaczął nawet postulować powołanie komisji śledczej do zbadania stanu finansów publicznych, co w przypadku nowelizacji budżetu jest zdarzeniem bez precedensu, zważywszy, że wcześniejsze rządy takie operacje, i to w większej skali, także przeprowadzały.

Przeczytaj też: Triumfalny pochód PiS po władzę zahamowany?

Niemniej wrześniowa nowelizacja, połączona z zapowiedzianym protestami związków zawodowych z "Solidarnością" na czele, która nie ukrywa, że dąży do obalenia rządu, a także zapewne referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz będzie dla Platformy dużym wyzwaniem i nie poprawi nastrojów wokół tego ugrupowania. PiS ma zdecydowanie łatwiej, gdyż może 8 września wygrać wyborcy senackie na Podkarpaciu i ugruntowywać pozycję partii, potrafiącej zwyciężać. Jarosławowi Kaczyńskiemu nie można już zarzucać, że przegrywa wszystko, co jest do przegrania, nawet jeśli hasła w rodzaju - idziemy teraz po Warszawę - są mocno na wyrost.

W bardzo trudnej sytuacji stawia to Solidarną Polskę, bowiem coraz wyraźniej widać, że ten pomysł polityczny się nie udał. To może nie być pomysł nawet na jedne wybory do Parlamentu Europejskiego. Oddzielny problem mają ludowcy. Zgnębieni nie tylko marnymi sondażami, ale także porażkami ważnych dla nich rządowych przedłożeń (przekształcenia sądów, gdzie weto prezydenta okazało się skuteczne, utrzymanie w mocy zakazu uboju rytualnego), coraz częściej zastanawiają się nad kwestią przywództwa. Urok nowości, wyborczej niespodzianki prezesa Janusza Piechocińskiego minął i właściwie zaczęły się schody. Na razie głównie w dół.

Od dawna już powtarzamy, że na naszej scenie politycznej panuje w gruncie rzeczy stabilizacja. Wzrost notowań PiS i spadek Platformy niewiele zmienia. Nadal obie partie mają bardzo dużą przewagę nad konkurentami. I nie mają na to wpływu niższe notowania rządu, czy dość stabilne, ale na niskim poziomie, notowania premiera. Ten stan rzeczy jednych denerwuje, innym wydaje się rzeczą normalną, gdyż stabilizacja systemu politycznego, wprawdzie dokuczliwa dla tych, którzy chcieliby zaistnieć samodzielnie jest dokuczliwa, ale dla całego systemu demokratycznego stanowi wartość. Zahamowanie spadku notowań przez PO też jest wyrazem tej stabilizacji, być może część wyborców jednak przestraszyła się wizji powrotu PiS do władzy i zaczyna przywracać wycofane wcześniej poparcie. W każdym razie na czele mamy ciągle dwie duże partie i obie z szansą na wygranie wyborów lub remis.

Na razie w okresie wakacyjnym trudno przesądza, co będzie dalej. Życie polityczne w gruncie rzeczy toczy się dość leniwie. Zapewne dopiero we wrześniu, kiedy już wyjaśni się, na ile silne, po zmaganiach z Jarosławem Gowinem, jest przywództwo Donalda Tuska w PO i czy premier rzeczywiście ma jakiś ofensywny plan na wrzesień, procesy polityczne mogą ulec jakiemuś przyspieszeniu. Na razie letnia kampania wyborcza Platformie zdecydowanie nie służy. Gowin prowadzi ją w opozycji do własnej partii, choć trudno przypuszczać, aby miał gotowy plan budowy innego ugrupowania. Fiasko kolejnych projektów musi zniechęcać najbardziej wytrwałych harcowników. Mimo tych niesprzyjających okoliczności PO na razie nie traci, a nawet minimalnie zyskuje. Są to jednak zyski w granicach błędu statystycznego, w podobnym przedziale mieszczą się jednak również straty PiS.

Janina Paradowska, publicystka "Polityki" specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)