Jan Wójcik: Bractwo Muzułmańskie pod lupą
Bractwo Muzułmańskie przeżywa coraz gorsze chwile. Nie dość, że na Bliskim Wschodzie Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska i Egipt uznały je za organizację terrorystyczną i prowadzą intensywną kampanię przeciwko Katarowi, oskarżając go o wspieranie isalmistów, to w Europie coraz częściej zwraca uwagę służb bezpieczeństwa. Ostatnio do grupy państw europejskich zaniepokojonych islamistami na własnym podwórku dołączyła Austria.
Przed trwającą już wiele dekad działalnością organizacji związanych z Bractwem ostrzega rządowy raport napisany przez światowej sławy eksperta, Lorenzo Vidino. I chociaż opracowanie podkreśla polityczny charakter ruchu i częste potępianie przezeń przemocy, to jednak luźno powiązane organizacje tego nurtu uważane są przez badacza za zagrożenie.
Żyzna gleba dla radykalizacji
Po pierwsze, aktywiści BM budują obraz muzułmanów jako ofiar, a po drugie stawiają ich w opozycji wobec Zachodu. To zdaniem Vidino jest żyzna gleba dla dalszej radykalizacji i ewentualnego użycia przemocy dla realizacji celów.
Obraz ten wzmacnia dwuznaczna postawa Braci Muzułmanów wobec przemocy, bo działalność terrorystyczna przeciwko Izraelowi nie spotyka się z ich potępieniem, a ugrupowania takie jak Hamas, uznawane przez Unię Europejską za organizację terrorystyczną, zyskują wsparcie finansowe instytucji charytatywnych powiązanych z Bractwem. Nomen omen Hamas to także organizacja wywodząca się z ruchu palestyńskich Braci Muzułmańskich.
Kliknij, aby zobaczyć - Terroryzm w Europie:
To zresztą nie jedyna niejednoznaczność. Oficjalną doktryną ruchu jest namawianie muzułmanów do aktywnego udziału w życiu publicznym, udziału w wyborach, działalności w organizacjach pozarządowych i politycznych. Na pierwszy rzut oka można by to odebrać jako zachętę do integracji. Jednak retoryka używana przez działaczy i zapraszanych kaznodziei jest antyzachodnia, potępiająca zdemoralizowane i niesprawiedliwe zachodnie społeczeństwo, na którego tle religijno-polityczny projekt muzułmański jest ukazywany jako lepszy i przede wszystkim umocowany w tradycji islamu.
Sieć powiązań
Problemem dla ekspertów, administracji i ustawodawców jest także niejasna struktura Bractwa, bo nie jest ono organizacją "z kartami członkowskimi”, lecz ruchem ideologicznym. W jego skład wchodzą organizacje związane bezpośrednio z bliskowschodnimi organizacjami - matkami, „potomstwo” założone przez byłych działaczy, czy sympatycy, którzy wyznają podobną ideologię jak ruch, ale funkcjonują w sieci powiązań rodzinnych czy biznesowych.
Te powiązania widać wyjątkowo dobrze w przypadku Austrii i Niemiec, krajów o najdłuższej historii istnienia Bractwa na ich terenie. Kluczowa dla niemieckiej sceny islamistycznej postać, Ibrahim El-Zayat, budowniczy meczetów, założyciel islamistycznych organizacji w Niemczech i panislamistycznych w Europie, ma siostrę Amenę, która zarządza austriacką Islamską Akademią Pedagogiki Religijnej, a sam ożenił się z siostrą sekretarza generalnego niemieckiej filii Millî Görüş, tureckiej organizacji fundamentalistycznego islamu. Sekretarz Millî Görüş, Mehmet Sabri Erbakan, jest młodszym bratem Necmettina Erbakana, byłego premiera Turcji i jednego z głównych ideologów tureckich islamistów oraz mentora obecnie rządzącej Turcją AKP.
Ze zrozumiałych więc względów Niemcy także są zaniepokojone wpływami islamistów w tym kraju. Islamska Wspólnota Niemiec (Islamische Gemeinschaft des Deutschland) prowadzona przez El-Zayata, uznawana jest przez Urząd Ochrony Konstytucji (BfV) za potencjalne ryzyko dla porządku demokratycznego w kraju, bo zdaniem władz organizacja jest zaangażowana we „wprowadzanie ideałów politycznego islamu”.
Szwedzka krytyka
Podobny raport na temat działalności Bractwa Muzułmańskiego w Szwecji przyniósł analogiczne do austriackiego wnioski. Zlecone przez Szwedzką Agencję do spraw Cywilnych (MSB) badanie mówi o zamiarach budowania równoległych społeczeństw, o konflikcie wartości, o luźnych strukturach organizacji, a dodatkowo wspomina o działalności Braci Muzułmanów w rozpowszechnianiu pojęcia "islamofobii", które zdaniem autorów używane jest do uciszania krytyków politycznego islamu. Raport sugeruje dalsze pogłębione badania, jednak już spotkał się z krytyką środowisk uczelnianych i po części samych muzułmanów, jednak głównym zarzutem, jak podała szwedzka edycja „The Local”, było nieuwzględnienie wcześniejszych badań naukowych.
Z kolei lewicowa działaczka społeczna i autorka książki „Islam. 11 plaga”, Norweżka Hege Storhaug mówiła w wywiadzie dla WP, że „Bractwo jest bardzo, bardzo cierpliwe, droga do kalifatu może być długa i nie mówią o kalifacie publicznie”. W swojej książce dokumentuje aktywność BM w Norwegii i tam także powielana jest metodologia opisana przez Vidino.
Problem brytyjski
Najwięcej problemów miał jednak raport na temat działalności Bractwa Muzułmańskiego w Wielkiej Brytanii. Chociaż już wcześniej padały ostrzeżenia przed działalnością islamistów z ust najważniejszych polityków, na przykład Davida Camerona, to raport zlecony przez niego w 2014 roku przebijał się do opinii publicznej z trudem i dopiero w 2015 roku brytyjski rząd opublikował jego podsumowanie. Rząd przyznał się w nim do błędu, jako że do tej pory zajmował się w kwestiach bezpieczeństwa głównie ugrupowaniami salafickiego dżihadu, pozostawiając Bractwo w spokoju.
„Wsparcie Bractwa Muzułmańskiego dla zakazanych ugrupowań terrorystycznych i jego poglądy na terroryzm są sprzeczne w rzeczywistości z naszymi”, informowało rządowe podsumowanie. Co więcej „ideologia i taktyka BM, w kraju i za granicą, jest sprzeczna z naszymi wartościami, narodowym interesem i narodowym bezpieczeństwem”. Podobnie jak w przypadku innych krajów podkreślono w brytyjskim raporcie aktywizm społeczny organizacji islamistycznych w celu kształtowania poglądów osób indywidualnych, jak i społeczności. I ten raport został także zaatakowany przez przeciwników, mianowicie, że pisany był pod wpływem Arabii Saudyjskiej, a przynajmniej pozostawiał takie wrażenie - bo dowodów nie przedstawiono.
Jednak już w 2017 roku, jesienią, władze brytyjskie, powołując się na związki BM z przemocą, wymienione w raporcie, odrzuciły wezwanie organizacji, żeby zaangażowały się w rozmowy z Bractwem Muzułmańskim w Egipcie.
I polski
W Polsce sytuacja organizacji działających pod ideologicznym patronatem Bractwa Muzułmańskiego nie jest inna. Są to luźno, personalnie powiązane ugrupowania: Liga Muzułmańska w RP, Muzułmańskie Stowarzyszenie Kształtowania Kulturowego i Stowarzyszenie Studentów Muzułmańskich. Za każdym razem instytucje te potępiają zamachy terrorystyczne, tym niemniej mufti Ligi Muzułmańskiej w RP, Nedal Abu Tabaq, w jednym z meczetowych kazań, oburzony postępowaniem władz Egiptu wobec Bractwa, mówił o konieczności przeciwstawiania się niesprawiedliwości czynem - nawet takim, za który "mógłby odpowiadać przed polskimi władzami". Jego syn, Adam Wajeeh Abdel Fatah, natomiast przedstawił w internecie zestaw poglądów, który wprawia w osłupienie i zdecydowanie jest daleki od wspierania integracji.
Tymczasem w publikacjach ABW, podobnie jak jej niemieckiego odpowiednika, pojawiło się ostrzeżenie przed pozornie niegroźnym rozprzestrzenianiem się tej fundamentalistycznej organizacji. Jak do tej pory jednak polscy politycy, zwłaszcza lokalni, nie mają problemu z pojawianiem się w towarzystwie przedstawicieli tego ruchu, chociażby prezydenci Poznania czy Gdańska.
Co zatem robić z tak niejednoznaczną i niejednorodną organizacją? Eksperci radzą przede wszystkim rozpowszechnić wśród administracji wiedzę na temat celów i metod działania Bractwa. Po drugie, unikać błędów i nie czynić przedstawicieli tego ruchu doradcami rządowymi czy lokalnymi reprezentantami społeczności muzułmańskiej. Po trzecie, znaleźć takich przedstawicieli społeczności muzułmańskich, których retoryka i cele zbieżne są z działaniami rządu i administracji. Po czwarte - przeciwstawić się wykorzystaniu pojęcia „islamofobii” do uciszania i stygmatyzowania krytyków ruchów islamistycznych (tu szczególną moją osobistą prośbę kieruję do Rzecznika Praw Obywatelskich pana Adama Bodnara).
Czy zatem angażować się w dialog z Braćmi Muzułmanami? Tu trwa dyskusja - jedni twierdzą, że jest to szansa na stępienie ich ostrza ideologicznego - podobnie jak miało to miejsce wśród zachodnich komunistów - inni z kolei uważają, że jest to nobilitacja i tworzenie wrażenia akceptacji celów i metod tej islamistycznej organizacji.
Jan Wójcik, EuroIslam.pl