Jan Widacki zrezygnował z komisji ds. nacisków
Jan Widacki rezygnuje z zasiadania w Sejmowej Komisji ds. Nacisków - podał przewodniczący tej komisji Andrzej Czuma (PO).
Czuma poinformował, że powodem rezygnacji Widackiego są względy związane z parytetami. Jak powiedział szef komisji, Widacki uznał, że zajmowane przez niego miejsce w komisji należy się klubowi Lewicy. Widacki uznaje, że to klub Lewicy powinien być reprezentowany w komisji, a nie jego koło - powiedział Czuma.
Widacki wszedł do komisji jako reprezentant klubu Lewicy i Demokratów; po jego rozpadzie wszedł do Demokratycznego Koła Poselskiego.
Sam Widacki, tłumacząc powody rezygnacji powiedział dziennikarzom, że część członków klubu Lewicy chciała mieć swego przedstawiciela w komisji, a on sam czułby się niezręcznie, reprezentując klub, z którym koło, które reprezentuje się rozstało.
Widacki podkreślił, że do rezygnacji nie namawiał go ani szef SLD Grzegorz Napieralski, ani szef klubu Lewicy Wojciech Olejniczak. Wiem jednak, że były dyskusje na ten temat w klubie Lewicy. Nie było jednomyślności - powiedział Widacki.
Sytuacja jest zdrowsza, jeżeli sam zrezygnuję, a SLD wydeleguje swego przedstawiciela, bo ustawa im to gwarantuje - podkreślił Widacki. Dodał, że rezygnuje dopiero teraz, ponieważ do kongresu SLD, który odbył się na przełomie maja i czerwca sytuacja co będzie z LiD była niejasna.
Teraz jestem w Demokratycznym Kole Poselskim. To koło jest politycznie coraz dalej od SLD. Trudno, żebym reprezentował SLD w takiej sytuacji- dodał.
Rzecznik SLD Tomasz Kalita powiedział dziennikarzom, że kierownictwo Sojuszu i klubu Lewicy w najbliższych dniach podejmie decyzję, kto wejście w skład komisji w miejsce Widackiego. Pojawiają się nazwiska posłów Marka Wikińskiego i Jarosława Matwiejuka jako ewentualnych kandydatów do komisji.
W marcu br. posłowie PiS wnioskowali o wykluczenie prof. Jana Widackiego ze składu sejmowej komisji śledczej. Jednak w głosowaniu posłowie odrzucili kolejny wniosek Jacka Kurskiego i Arkadiusza Mularczyka (PiS) o wykluczenie posła ówczesnego LiD z powodów podejrzenia o bezstronność.
Wnioskodawcy wykluczenia Widackiego, posłowie PiS argumentowali, że wielokrotnie twierdził on, iż był przedmiotem nacisków ze strony ministerstwa sprawiedliwości. Arkadiusz Mularczyk z PiS podkreślił, że sprawa Widackiego może być badana przez komisję śledczą, a sam poseł LiD może stanąć przed komisją jako świadek. Z tego względu nie powinien być jej członkiem.
Widacki wkrótce stanąć ma przed warszawskim sądem, oskarżony m.in. o nakłanianie świadków do fałszywych zeznań. Widackiego oskarżono o to, że miał nakłaniać świadka Sławomira R. (32-letniego recydywistę, który odsiaduje karę 25 lat m.in. za zabójstwo) do składania nieprawdziwych zeznań, korzystnych dla bronionego przez Widackiego szefa gangu pruszkowskiego Mirosława D., ps. Malizna. Inny zarzut to rzekome naciski na lobbystę Marka Dochnala, by przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen nie oczerniał Jana Kulczyka, którego Widacki był pełnomocnikiem. Trzeci zarzut dotyczy przekazywania grypsów przez Widackiego. Akt oskarżenia (oskarżono w sumie sześć osób) trafił najpierw do sądu w Białymstoku, potem - do Warszawy.
Komisja śledcza ds. nacisków na służby specjalne, która powstała z inicjatywy PO, ma zbadać sprawę zarzutu nielegalnego wywierania wpływu przez członków rządów, komendanta głównego policji, szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na funkcjonariuszy policji, CBA oraz ABW, prokuratorów i osoby pełniące funkcje w organach wymiaru sprawiedliwości w celu wymuszenia przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków.