Jan Rokita: mamy tylko dryf
(RadioZet)
Posłuchaj Wywiadu
05.01.2006 | aktual.: 05.01.2006 12:52
Gościem Radia ZET jest wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, Jan Rokita. Dzień dobry. Witam serdecznie panią i szczególnie ciepłe życzenia noworoczne dla słuchaczy Zetki i dla pani redaktor. Dziękuję bardzo. Czy Platforma Obywatelska poprze budżet? To jest ważne pytanie, w przyszłym tygodniu głosowanie. O, zrymowało się. Po pierwsze, w parlamencie jest pewien typ głosowań, w których opozycja nie udziela nigdy poparcia rządowi, w państwach demokratycznych. Do takich głosowań należy wotum zaufania dla rządu, odwoływanie ministrów, absolutorium dla rządu i ustawa budżetowa. Tak jest w całej Europie, to są polityczne głosowania. Gdybyśmy zatem my mieli budżet popierać, a Prawo i Sprawiedliwość być przeciwko niemu, to znaczy, że Polska oszalała już kompletnie. Polska polityka, tak bym chciał powiedzieć precyzyjnie. No właśnie troszkę się zdumiałam. Polacy są normalni, tylko polityka wariuje. Jest też kwestia druga. To jest budżet, w którym Kazimierz Marcinkiewicz podpisał się pod polityką gospodarczą rządu
Belki, zrezygnował z programu tanie państwo, zrezygnował z cieć i oszczędności w kosztach państwa i kosztach administracji, zrezygnował z obcięcia podatków, zrezygnował z ograniczenia kosztów pracy. Innymi słowy, nie ma też merytorycznych powodów do poparcia tego rządu. W prawdzie nie podejmowaliśmy jeszcze decyzji w tej sprawie, bo nie widzieliśmy jeszcze definitywnego kształtu ustawy budżetowej po wyjściu z komisji parlamentarnych, ale moim zdaniem, szanse na to, że opozycja będzie wspierać budżet państwa są bardzo znikome. Ja bym je ocenił na 2 procent. No i jest problem, bo jeżeli budżet nie zostanie przyjęty, no to będą wcześniejsze wybory, chyba, że Prawo i Sprawiedliwość dogada się z LPR i Samoobroną i może Samoobrona wejdzie do rządu. Czy według pana, powinna wejść do rządu, żeby wreszcie uspokoiło się życie parlamentarne i była jakaś stabilność? Czasem sobie myślę, że nawet zły rząd i złożony z bardzo zdecydowanych przeciwników politycznych, z ludzi którzy robią czy robiliby coś innego niż ja uważam
za słuszne, byłby lepszy dla Polski niż stan bez rządu. Moim zdaniem, w tej chwili wchodzimy w stan bez rządu. Zaskakująco szybko, zaledwie po dwóch miesiącach i kawałku następnego działania rządu Marcinkiewicza. Ja jestem zaskoczony tempem kompletnego rozkładu tego gabinetu. Jak pani pyta, czy lepiej by było gdyby w jakiś sposób ten rząd się ustabilizował, żeby także prezes Kaczyński zdecydował się na to z kim rzeczywiście chce rządzić przez dłuższy okres czasu, moja odpowiedź brzmi: lepiej, bo stabilniej. A najgorsze jak jest niestabilnie. Jestem zaskoczona, bo mamy rząd, mamy premiera z Gorzowa, tak pan mówi, jakby nie było premiera. No nie, to teraz pani redaktor udaje zaskoczenie, tak przypuszczam. Mamy sytuację taką, że po nie przeprowadzeniu kilku dość mało istotnych - ale z punktu widzenia prestiżowego, być może ważnych – ustaw, rząd właściwie zrezygnował ze składania jakichkolwiek istotnych doniosłych projektów w Sejmie. Po drugie zatem mamy stan rzeczy, w którym wiadomo, że żaden program
polityczny, żaden plan polityczny – zły, czy dobry – nie zostanie zrealizowany, tylko mamy dryf. Czyli nawet gdyby był dobry program polityczny, to Platforma też go nie poprze? Nawet gdyby były dobre ustawy? Ustawy o WSI, ustawy o naprawie państwa, o komisji prawdy i sprawiedliwości, o powołaniu urzędu antykorupcyjnego? Ustawę o naprawie państwa na razie my chcemy zgłosić w najbliższych dniach w związku z tym, z natury rzecz ją pewnie poprzemy. PiS, niestety, mimo moich długotrwałych oczekiwań, tego projektu nie wniósł. Jeśli chodzi o likwidację WSI to ja bym bardzo chciał zobaczyć projekt w tej sprawie, bo mam narastające podejrzenia, że w istocie rzeczy chodzi o zmianę nazwy Wojskowych Służb Informacyjnych i pewne zmiany ich kompetencji, natomiast utrzymanie tej struktury. Gdyby się okazało, że taki jest plan rządu Marcinkiewicza, to jest bardzo prawdopodobne, że takiej ustawy nie poprzemy, musimy ją bardzo dokładnie zobaczyć. Ja raczej widzę w tym operacje podobną do zmiany w 1990 r. Milicji Obywatelskiej
w Policje. Po trzecie? Po trzecie pojawiła się sytuacja taka, w której odwoływani są ministrowie – na razie jeden minister, mówi się o odwoływaniu dalszych – a nie są powoływani w to miejsce nowi ministrowie. Pan premier został wczoraj ministrem skarbu. O ile mnie pamięć nie myli, to jest sytuacja od paru lat, precedensowa, że premier odwołuje ministra w atmosferze kryzysu i nowego ministra skarbu nie ma, zwłaszcza, że w tym czasie miała się odbywać rozprawa w kluczowej, z punktu widzenia polskiego podatnika, sprawie PZU Ale została przełożona, na luty. Zapewne ze szkodą. Jak pani poczyta chociażby dzisiejsze gazety – już nie mówię o „Gazecie Wyborczej”, czy „Rzeczpospolitej” – jak pani poczyta „Nasz Dziennik”, w którym mowa, że duch AWS wdarł się do rządzenia, to widać, że moja opinia nie jest jakoś szczególnie ekstrawagancka, tylko, że jest to opinia dość powszechna. Ale mówi pan tak dość nieprzyjemnie wobec premiera Marcinkiewicza, słyszałam jak pan wczoraj powiedział, że premiera już nie warto o nic
pytać właściwie, tak jakby pan położył kreskę na... Nie o nic, tylko mówiłem w kontekście ministra skarbu. Ale to źle, że został odwołany? Jest rzeczą oczywistą, że premier nie chciał odwołania ministra skarbu, natomiast ministra skarbu odwołał Jarosław Kaczyński. Myślę, że bardziej prezydent Lech Kaczyński. I może Lech Kaczyński. Tak, we dwójkę. Sytuacja z tym odwołaniem czyni po raz pierwszy jasność, że w tego typu materii, dosyć kluczowej dla rządu, decydentem nie jest prezes rady ministrów, tylko prezydent i jego brat. To powiedziałem, to podtrzymuję, to jest prawda. A czytał pan wczorajszy „Nasz Dziennik”, pokazywałam panu i był pan troszeczkę zdumiony tytułami, że to Ordynacka ustawia rząd. Czytam z narastającym zdumieniem różne rzeczy, które się dzieją, czytam zwłaszcza ze zdumieniem to, że „Nasz Dziennik”, czyli główna gazeta antyprywatyzacyjna w Polsce, z rozrzewnieniem wspomina ministra, który został odsunięty m.in. za to, że chciał prywatyzować – choć oczywiście nie tylko za to, bo także za
konflikt interesów, w który wpadł – i czytam z narastającym zdumieniem w „Naszym Dzienniku”, że ten duch AWS-u, który się urodził w Prawie i Sprawiedliwości, polega na wspólnych interesach Ordynackiej i kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości, jak piszą, Ordynackiej i Nowogrodzkiej. Zadziwiająca wolta w polskiej polityce, zadziwiające oceny. Nie wiem skąd te oceny się biorą, jedno mogę wiedzieć z pewnością, że jak widać, stosunek do poszczególnych ministrów od prywatyzacji, nie bierze się z tego, czy oni prywatyzują, czy też nie, raczej się bierze z tego, do jakiego układu towarzyskiego należą. No właśnie, PO ma pytanie do ministra skarbu, ale na razie go nie ma – czy Totalizator Sportowy powinien dawać pieniądze na uczelnie ojca Rydzyka, na nowy kierunek, który ma powstać: Jak pozyskiwać pieniądze unijne? Czy według pana, Totalizator Sportowy, spółka skarbu państwa, powinien tam przekazywać pieniądze, czy nie? To nie jest dobrze postawione pytanie... Pytanie stawiają pana koledzy. Ja wiem, ale nie w ten sposób
należy stawiać to pytanie, dlatego, że oczywiście możliwe i dopuszczalne jest to, żeby państwo wspierało rozmaite przedsięwzięcia prywatne i nie ma powodu, ażeby je oceniało z ideologicznego punktu widzenia. Może wspierać taką uczelnie, albo inną uczelnie. Wspierało cały szereg uczelni zakładanych przez ludzi SLD, może wspierać uczelnie ojca Rydzyka. Problem natomiast polega na tym, że państwo w tej materii musi stosować zasady równości, zasady przetargów, odpowiednie procedury, konkursy, tylko wtedy to jest państwo przyzwoite. Jeśli natomiast po to, żeby mieć sojusznika politycznego w jakimś radiu, rząd, czy partia rządząca powiada: My dzisiaj wesprzemy, bez jakichkolwiek procedur, tę uczelnie, to to jest dokładnie tak samo, jak w ustawie o radiofonii i telewizji, gdzie powiedziano, że są rozmaite rozgłośnie i rozmaite telewizje, ale my wesprzemy właśnie to jedno radio. To jest oczywiście państwo skorumpowane i takich rzeczy nie wolno robić. A co się stało takiego, że Platforma zmieniła zdanie i teraz chce,
żeby osoby z Platformy Obywatelskiej zasiadły w Krajowej Radzie? Pierwotnie ocenialiśmy, że ten twardy blok Kaczyńskiego, Leppera i Giertycha będzie wymiatał zdecydowanie jakichkolwiek innych kandydatów w Sejmie. Widzimy, że to się wszystko kruszy, wali i w związku z tym, że w tym walącym się bloku, który może zadziała, a może nie w tej sprawie, istnieje szansa na to, żeby wprowadzić kogoś nie z Samoobrony i nie z LPR w Sejmie do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, więc zgłosimy dwóch kandydatów... Zna pan już nazwiska? ...nie mając wielkiego przekonania, że oni przejdą, ale skoro pojawiła się taka szczelina i taka szansa, uznaliśmy, że byłoby pewnego rodzaju zaniechaniem nie zgłaszanie tych kandydatur. A zna pan nazwiska, czy jeszcze nie? Tak, to będzie jeden z wybitnych dziennikarzy katolickich, pan Arabski i dotychczasowy członek KRRiT, wybitny ekspert od mediów, pan Jaworski. Czy Platforma Obywatelska apeluje do prezydenta Kaczyńskiego, żeby podpisał drugi „becik”? Myśmy żadnych apeli do prezydenta nie
kierowali, natomiast uważam, że byłoby rzeczą dziwną, gdyby partia i prezydent partii, która poświęciła pół swojego wspierania polityce prorodzinnej i polityce narodzin, teraz zakwestionowała, nędzne tak naprawdę, 1000 zł za narodzenie dziecka w Polsce. Już raz PiS zrobił rzecz dziwną wchodząc w sojusz z SLD, przeciwko narodzinom polskich dzieci, byłoby dziwne, gdyby teraz do tego sojuszu się zapisał Lech Kaczyński. Ja byłbym bardzo zdumiony. Ale to wszystko będzie kosztowało miliard, beciki, pomoc, dla rodzin wiejskich.... To kosztuje, beciki same, bardzo precyzyjnie odliczoną sumę 360 mln zł, nie miliard. Są dodatkowe koszty w postaci równouprawnienia w pobierani zasiłków dzieci wiejskich. Na to, żeby istniały dwa systemy zasiłkowe, jeden dla dzieci miejskich – dobry, drugi dla dzieci wiejskich – zły, dyskryminujący, to na to zgody być nie może, bo to by się kwalifikowało do Trybunału Konstytucyjnego. W tej sprawie nie może być żadnego kompromisu. Gdyby Kazimierz Marcinkiewicz zrealizował projekt „tanie
państwo” dysponowałby 5,5 mld gotówki, nie tylko na „becikowe”. Mógłby, tak jak mu to proponowałem, oddłużyć Polskie Koleje Państwowe i załatwić ustawę 203. Taki projekt przedłożyliśmy Kazimierzowi Marcinkiewiczowi, nie skorzystał. I mógłby cały czas być ministrem skarbu i już by było trochę taniej. Dziękuję bardzo, Jan Rokita był dziś gościem Radia ZET.