"Jan Paweł II doradzał mi w sprawach matrymonialnych"
W swojej wielkości był to człowiek niezwykle otwarty, normalny i zwyczajny - wspomina Jana Pawła II profesor Andrzej Sylwester Zieliński, były Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego który cieszył się wraz z rodziną wieloletnią przyjaźnią Ojca Świętego. Radziliśmy się go nawet w sprawach matrymonialnych. - opowiada.
WP: Katarzyna Bogdańska: Jak Pan wspomina pierwsze spotkanie z Karolem Wojtyłą?
Prof. Andrzej Zieliński: Zostałem przedstawiony nowemu biskupowi 50 lat temu. To były jego pierwsze imieniny po święceniach biskupich 4. listopada. Był to wstęp do towarzystwa, tzw. Rodzinki. Tego spotkania nie można zapomnieć. Każdy, kto poznał biskupa Karola Wojtyłę, potem kardynała i Ojca Świętego, może o tym zaświadczyć.
WP: Jakim był człowiekiem prywatnie?
- Był człowiekiem normalnym, w swojej wielkości niezwykle otwartym Jak było w zwyczaju, mieliśmy prawo tytułować go Wujkiem. Już wówczas nasz przyjaciel Jan Vetulani powiedział, że spotykając Wujka na swojej drodze, wygraliśmy los na loterii życia. Pan Bóg nie poskąpił Karolowi Wojtyle talentów: przystojny postawny mężczyzna, sprawny fizycznie, niesamowitego intelektu. Przepięknie śpiewał, dobierając od razu drugi głos. Na poczekaniu dokomponowywał treść następnych zwrotek do piosenek i kolęd. Był świetnym aktorem. Talent aktorski szlifował już w gimnazjum, a potem w teatrze rapsodycznym , którego był współtwórcą w 41. roku.
Był człowiekiem wielkiej wiary. Zawsze powtarzał to, co cały świat usłyszał z balkonu bazyliki św. Piotra: nie bójcie się, nie lękajcie się. Już 41 lat temu na naszym ślubie mówił: nie bójcie się wszystkiego oddać Chrystusowi. On wam niczego nie zabierze, a wszystko odda taką miarą, jaką tylko On dać potrafi .
WP: Co się zmieniło, gdy został papieżem?
- Jan Paweł II mówił, że środowisko było przede wszystkim wspólnotą modlitwy. Wspólnie modliliśmy się na mszach świętych, pielgrzymkach, rekolekcjach i dniach skupienia. Naturalnym dopełnieniem było tzw. duszpasterstwo turystyczne, w których on brał czynny udział. Chodził na piesze wycieczki, jeździł rowerem, na nartach, pływał na kajakach. To wszystko składało się na wspaniałą i przepiękna szkołę życia. Wspólna turystyka się zatem skończyły, ale formy duszpasterstwa pozostały takie same. Swoją postawą dawał nam przykład. Jego medytacje, modlitewne skupienie, celebracja mszy świętych pozostała taka sama, o czym mógł się przekonać cały świat.
WP: Spędzaliście razem bardzo dużo czasu. O czym rozmawialiście podczas tych wyjazdów?
- Rozmawialiśmy o wszystkim co dotyczyło życia i przyszłości młodego człowieka - o tym co było dla nas ważne. Był jak ojciec, który pomagał zrozumieć, po co na tej ziemi jesteśmy i jakie mamy tu zadanie wypełnić. Tłumaczył nam, że gdy człowiek nie znajdzie swojego powołania, gubi sens w życiu.
Przedstawialiśmy nasze plany zawodowe, a nawet matrymonialne. Uzyskiwaliśmy wtedy cenne rady. Większość małżeństw wywodziła się z naszego środowiska. Taka turystyka pozwalała na lepsze poznanie wybranej osoby i podjęcie ostatecznej decyzji.
WP: Czy spodziewał się pan, że kardynał Karol Wojtyła zostanie wybrany papieżem?
- Wszyscy, którzy znali Karola Wojtyłę, mieli świadomość, co może dalej nastąpić. Poprzez rodzinę mojej żony mogliśmy poznać dokładnie dzieciństwo i wadowicką młodość Karola Wojtyły i spodziewaliśmy się takiego właśnie wyboru. Tego dnia co godzinę w radio sprawdzałem, kto został papieżem. Nasza najmłodsza córeczka wtedy pierwszy raz stanęła na nóżkach. Jakby chciała podziękować Bogu za ten wybór. Opowiadanie ludzi, że nikt się tego nie spodziewał jest nieprawdą. Mogli się nie spodziewać tylko ci, którzy go w ogóle nie znali.
Po swoim wyborze, tak jak już to robił wcześniej napisał do nas: "Wujek zostaje Wujkiem, a wasza w tym głowa, jak utrzymać te same kontakty". W Polsce odwiedzał nas w domach, a potem my jeździliśmy do niego do Watykanu.
Pisaliśmy do niego listy a on zawsze na nie odpowiadał. Cieszył się z naszych dzieci, potem wnuków. Znał nasze całe rodziny. z wielką radością pełnił posługę kapłańską.Chrzcił nasze dzieci, wnuki, udzielał ślubów i chował bliskich. Był dumny z każdych naszych osiągnięć. Traktował nas jak swoją rodzinę, a dla nas był zawsze najważniejszą osobą w naszych domach
WP: Dziękuję bardzo za rozmowę.
- Dziękuję.