Jan Bury: nie mam sobie nic do zarzucenia
- Nie mam sobie nic do zarzucenia. Jestem szefem klubu parlamentarnego PSL. Wiele kompetentnych i doświadczonych osób w różnych miejscach rekomendowałem i będę to robił - powiedział w "Minęła dwudziesta" Jan Bury, odpierając ustalenia śledczych, którzy twierdzą, że miał on wpływać na wyniki konkursów przeprowadzanych przez NIK.
Pytany o nowe oskarżenia pod jego adresem, Bury odpowiedział, że "sytuacja jest sprzed roku". - Pamiętam, że wtedy Prokurator Generalny stwierdził, że w czasie przeszukań u pana posła Burego nie znaleziono żadnych istotnych dowodów dla sprawy - wyjaśnił. - W moim domu ani złota, ani srebra, ani komnaty bursztynowej nie ma i nie było - dodał.
- Czuję się inwigilowany i szykanowany - podkreślił Bury. - Zbudowaliśmy państwo na permanentnym podsłuchu - dodał polityk.
Prokuratura Apelacyjna w Katowicach zarzuca właścicielowi firmy Maante z Leżajska, wręczenie Buremu łapówki. Kwota może sięgać nawet kilkuset tysięcy złotych. Oprócz pieniędzy polityk PSL miał także otrzymać sztabkę złota. Pieniądze miały trafiać do Burego w transzach. Według portalu, miały to być dowody wdzięczności za załatwienie różnych spraw. Według CBA i prokuratury, Jan Bury miał między innymi pomagać w załatwianiu kontraktów firmie z Leżajska z jednym z paliwowych koncernów. Biznesmen miał też zabiegać bezskutecznie o pomoc w załatwieniu córce zdobycie nominacji sędziowskiej. Bury od 2002 roku zasiada w Krajowej Radzie Sądowniczej.