ŚwiatJamie Stokes: nikogo, oprócz Polaków, nie obchodzi Polska

Jamie Stokes: nikogo, oprócz Polaków, nie obchodzi Polska

Nikogo, oprócz Polaków, nie obchodzi Polska. Nikogo, oprócz Anglików, nie obchodzi Anglia. Nikogo nie obchodzi specjalnie żaden inny kraj oprócz jego własnego kraju - pisze Jamie Stokes w felietonie dla WP.PL.

Jamie Stokes: nikogo, oprócz Polaków, nie obchodzi Polska
Źródło zdjęć: © PAP | PAI

12.04.2013 | aktual.: 12.04.2013 09:05

Przeczytaj felieton w języku angielskim


Jakbyście się czuli, gdyby jutro Nikaragua została zmieciona z powierzchni ziemi przez meteoryt? Byłoby wam oczywiście bardzo przykro z powodu śmierci wielu osób, ale czy przeżywalibyście fakt, że nie ma już kraju o nazwie Nikaragua? Ja niespecjalnie. A co, gdyby to stało się z Japonią i jej tysiącami lat historii i kultury? Potworna tragedia, ale czy prawdziwie potrafilibyście współodczuwać ją z ocalonymi Japończykami pozbawionymi nagle własnego kraju? Ja chyba nie, nieprawdziwie.

Tak działa narodowość, dokładnie jak rodzina. Nikt, kto nie jest częścią danego narodu lub rodziny, nie potrafi prawdziwie odczuwać jej straty, ponieważ każdy ma swój naród i swoją rodzinę, które są dla niego ważniejsze.

Może istnieje jakiś obcy kraj, który lubicie, nawet kochacie. Być może mieszkaliście tam przez jakiś czas albo spędziliście tam wspaniałe wakacje. Czy jednak zaryzykowalibyście za niego swoje życie, tak jak moglibyście zaryzykować je za swój? Młodzi mężczyźni, którzy nie mają nic do stracenia, robią czasem coś takiego, ale czy faktycznie rozważylibyście taką opcję, gdyby kładła ona na szali życie waszych najbliższych, ich domy i ich przyszłość? Jeśli tak, bylibyście szaleńcami.

Naród polski utracił swój kraj w 1939 roku. Zabrano im go zdradziecką przemocą i nikt nie próbował im pomóc. Wielka Brytania i Francja nie zrobiły prawie nic. Miały do tego prawo. Zaatakowanie Niemiec byłoby głupią, a nawet zdradziecką próbą zaryzykowania życia i dobrobytu własnych obywateli.

Podstawową odpowiedzialnością każdego rządu jest ochrona bezpieczeństwa i dobrobytu własnych obywateli, tak jak podstawową odpowiedzialnością każdego rodzica jest ochrona bezpieczeństwa i dobrobytu własnych dzieci. Nieważne jak straszne i niesprawiedliwe tragedie widzisz wokół, w pierwszym miejscu starasz się zapewnić bezpieczeństwo własnej rodzinie. Nieważne jak strasznych i niesprawiedliwych tragedii świadkiem jest rząd, musi on przede wszystkim myśleć o własnych obywatelach. To rola rządu. Jeśli tego nie robi, nie zasługuje na zaufanie ani lojalność tych, którzy go wybrali.

Hitler tego nie robił. Przedłożył swoje osobiste ambicje i wyznawaną ideologię ponad bezpieczeństwo i dobrobyt obywateli swojego kraju. Zaryzykował ich życia w szalonym zakładzie o strasznych i długotrwałych konsekwencjach. Każdy, demokratycznie lub inaczej wybrany przywódca, który robi coś takiego, zasługuje na napiętnowanie przez historię, jeszcze zanim wzięte będą pod uwagę zbrodnie wobec innych narodów.

Kim Dzong Un, przywódca Korei Północnej, robi dziś dokładnie to samo. Ryzykuje życie i dobrobyt własnych obywateli w cynicznej strategii ochrony własnego przywództwa. Nieważne, jak kuszące może wydawać się dla rządów Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych wkroczenie tam i „ocalenie’ Koreańczyków od rządów tyrana, nie zrobią tego, ponieważ oznaczałoby to wzięcie w szalone i niekonieczne ryzyko życia własnych obywateli. Bez względu na retorykę, porównywanie tej sytuacji do Iraku lub Afganistanu nie jest słuszne – nikt nie wkroczył tam, by ocalić Irakijczyków czy Afgańczyków, wkroczono tam, by ochronić własne interesy. Tak działa globalna polityka, działała i będzie działać.

Powtórzę; Wielka Brytania i Francja były w 1939 roku w takiej samej sytuacji. Rządy obu krajów zrobiły, co mogły, by zapobiec inwazji na Polskę, bez ryzykowania życia własnych obywateli. Każdy rząd zrobiłyby to samo. Jeśli Niemcy, zamiast Polski, zaatakowałyby we wrześniu 1939 roku Francję, polski rząd nie próbowałby jej ratować, byłoby to bowiem błędne i niekompetentne zachowanie. Czy ktokolwiek wierzy, że Polska zaryzykowałaby swą militarną siłę, atakując Niemców, gdyby miała możliwość czekania i obrony?

Co w takim razie z umową między Wielką Brytanią i Polską, która obiecywała: „pomoc militarną między narodami w przypadku zaatakowania go przez inny europejski kraj?” Podpisano ją 25 sierpnia 1939 roku, pięć dni przed niemiecką inwazją na Polskę. Była częścią długiego procesu negocjacji mającego na celu kontrolę Niemiec, a nie romantycznym znakiem braterstwa między oba krajami. Traktaty są instrumentami politycznych i międzynarodowych relacji, nie rezultatem czynionych sobie na podwórku przez lata przyrzeczeń. Wielka Brytania i Francja nie wypowiedziały w 1939 roku Niemcom wojny, by ratować Polskę, tak samo, jak nie zrobiły tego w 1914, by ratować Belgię.

Krytycy twierdzą, że byłoby to proste, bo Niemcy były jeszcze słabe i niechronione na Zachodzie. Mówią też, że brytyjskie i francuskie wojska mogłyby wkroczyć do Berlina niemal bez sprzeciwu. Może faktycznie mogła to być najprostsza wojna w historii. Nigdy się tego nie dowiemy, ponieważ żaden racjonalny rząd nie podjąłby takiego ryzyka. Gdybyście żyli w czasach, w których w każdym umyśle żywe byłoby jeszcze wspomnienie krwawej wojny przeciwko temu samemu wrogowi, podjęlibyście je? Czy raczej zdecydowalibyście, że żadne bomby nie będą spadać na głowy waszych obywateli liczących na to, że zadbacie o ich ochronę? Żaden rząd takiego ryzyka by nie podjął i żaden tego nie zrobił.

Nikt nie ocalił Polski i żadna racjonalnie myśląca osoba nie powinna była tego oczekiwać. Dla narodu z milionami obywateli mogącymi znaleźć się na łasce masowego bombardowania, wypowiedzenie wojny silnym, uprzemysłowionym Niemcom było krokiem do grobu. Francja upadła szybko, Wielkiej Brytanii udało się uratować tylko dlatego, że naturalną ochroną było morze. Nikt nie ocalił Francji. Nikt nie ocalił Holandii, Belgii czy Danii i nikt nie ocalił Wielkiej Brytanii. Jej najbliższy i najbardziej naturalny sojusznik, Stany Zjednoczone, też nie przybyły nas ratować – byłoby to z ich strony głupotą.

Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nie uratowały Polski również w 1945. Oznaczałoby to bowiem rozpoczęcie wojny ze Związkiem Radzieckim, która kosztowałaby miliony istnień i zniszczyła wszystko to, co zostało z Europy. Winston Churchill przygotował nawet plan na taką opcję, nazwano go „Operacją Nie Do Pomyślenia”. Czy to, by Polska i, nie zapominajmy, wiele innych narodów, nie znalazła się pod sowiecką okupacją, było warte szacowanych kosztów? Żaden racjonalny rząd nie odpowiedziałby na to pytanie twierdząco.

Polska przegrała w 1939 roku, ponieważ nie była wystarczająco silna, by bronić się sama. W piętnastym wieku mogła to zrobić, w dwudziestym już nie. Nie była to oczywiście wina Polski, była to wina tych obcych rządów, które bezlitośnie postanowiły wykorzystać jej słabości. Polaków, co zrozumiałe, bardzo boli, że walczyli po stronie zwycięzców, a zakończyli wojnę okupowani i zniszczeni. Nikt nie jest temu winny prócz kraju, który okupował i zdewastował Polskę.

Wszystkie narody są podatne na romantyzowanie historii. Brytyjczycy chętnie wierzą, że udało im się odeprzeć atak nazistowskich Niemiec dzięki swej determinacji. To nieprawda - mieliśmy wyjątkowe szczęście, że między nami a wrogiem znajdowało się 27 mil wzburzonego morza. Polacy patrzą na swe narodowe katastrofy jak na rezultat obcych zdrad, nigdy swych własnych błędów. Jeśli chcemy w przyszłości uniknąć nowych katastrof, wszyscy powinniśmy się nauczyć bardziej racjonalnego myślenia.

Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (222)