PolskaJak zarabiają mnisi?

Jak zarabiają mnisi?

Nalewki, grzybki w zalewie, leki własnej roboty. Gama produktów wytwarzanych i sprzedawanych przez zakonników jest coraz większa. Prym wiodą benedyktyni z Tyńca, którzy produkują m.in. soki, przetwory i smalce. Niebawem wystartują też z linią naturalnych kosmetyków. Nowością zaskoczą niebawem również mnisi z Lubinia, którzy wprowadzają na rynek likier ziołowy. Trunek będzie można kupić także w sieci supermarketów.

Jak zarabiają mnisi?

20.04.2007 | aktual.: 17.06.2008 12:33

Zakonnicy z całego świata słyną z wytwarzania własnych wyrobów opartych na bazie starych i oryginalnych receptur. Wystarczy wspomnieć francuskiego benedyktyna Dom Perignona, któremu przypisuje się, że w XVII wieku wymyślił szampana. Dziś trunek oparty na recepturze ojca jest synonimem luksusu i cieszy się sławą najbardziej wykwintnego w swoim gatunku. Popularne są też piwa: Paulaner czy Franziskaner warzone według receptur niemieckich zakonników, a także sery – np. Port Salut wyrabiane na bazie przepisu francuskich trapistów.

Grzybki benedyktynów w sklepie internetowym

Polscy mnisi też mają się czym pochwalić. Jak ciepłe bułeczki sprzedają się zioła bonifratrów, konfitury benedyktynów czy balsam kapucyński krakowskich zakonników. Ojciec Zygmunt Galoch, dyrektor firmy działającej przy zakonie tynieckich benedyktynów opowiada, jak narodził się pomysł sprzedawania własnych produktów. Dawniej robiliśmy na własne potrzeby ser podpuszczkowy w różnych odmianach – np. z papryką czy ziołami. Smakołyk tak zasmakował naszym gościom, że wielu chciało go brać do domu. I od tego się zaczęło. Wpadliśmy na pomysł, aby tym co mamy dobre podzielić się z szerszym kręgiem ludzi. Dlatego, rok temu założyliśmy jednostkę gospodarczą przy klasztorze - opowiada ojciec Galoch. Choć firma liczy kilkanaście osób, to nie zajmuje się produkcją artykułów spożywczych, ale zlecaniem wykonywania wyrobów małym zakładom przetwórczym. My jedynie przekazujemy im recepturę i kontrolujemy jakość. Sami nie dalibyśmy rady sprowadzać takiej ilości surowców i wybudować tylu linii produkcyjnych - przekonuje
benedyktyn.

Tynieccy benedyktyni nie narzekają na brak kupujących. Otworzyli nawet swoją stronę internetową www.benedicite.pl, na której można zamówić konkretny produkt. A jest w czym wybierać – twierdzi ojciec Galoch. Chwalą nasze konfitury, suszone owoce, soki owocowe, smalce, grzyby w zalewie i wina - mówi ojciec i zapowiada, że proponowanych artykułów będzie więcej. Byłem ostatnio w klasztorach na Węgrzech, w Hiszpanii, Włoszech i Szwajcarii. Zainspirowały mnie tamtejsze wyroby i zamierzam sprowadzić niektóre. Inne będziemy robić na licencji, np. linię naturalnych kosmetyków, których receptura należy do włoskich mnichów - zapowiada ojciec Galoch. Benedyktyni prowadzą także działalność restauratorską. We wrześniu ubiegłego roku w piwniczce pod klasztorem w Tyńcu powstało „Mnisze co nieco”. W otoczeniu surowych murów z czerwonej cegły można spróbować oryginalnych potraw benedyktyńskich i regionalnych.

Kuracja w grocie bonifratrów

Znani ze swoich produktów są także ojcowie bonifratrzy, którzy od ponad czterystu lat zajmują się pomaganiem biednym i chorym. Od dawna zajmują się też ziołolecznictwem. Apteki ojców Bonifratrów działają się w Warszawie, Łodzi, Cieszynie i Kalwarii Zebrzydowskiej. Popularnością ciszą się też szpitale i poradnie bonifratrów. Jak mówi dr Marcin Samosiej, kierownik poradni ziołoleczniczej w Łodzi, do lekarza w poradni może przyjść każdy. Wizyta jest nieodpłatna. Na podstawie rozmowy lekarz stawia diagnozę i dobiera zioła. Często to dodatek do leczenia w normalnej przychodni. W mniejszych schorzeniach zioła mogą zastąpić tradycyjną terapię, np. w kamicy nerkowej czy problemach trawiennych - zaznacza dr Samosiej. Przekonuje też, że specyfiki nie są drogie. Podstawowa porcja ziół kosztuje od kilku do kilkunastu złotych miesięcznie - dodaje kierownik. Oprócz aptek i szpitali, bonifratrzy oferują także zabiegi lecznicze w grocie solno-jodowej. Na stronie
internetowej łódzkich braci można znaleźć cennik i opis schorzeń, w leczeniu których może pomóc kuracja. Balsam kapucyński w krakowskiej manufakturze

Specyfik leczniczy proponuje również zakon kapucynów w Krakowie. Choć o balsamie kapucyńskim słyszał prawie każdy, to nie wielu wie, że zakon kapucynów nie ma wcale tradycji leczniczych. Ojciec Henryk Cisowski opowiada, że balsam przywędrował do polskiego klasztoru przez przypadek. Podczas wojny przybył do nas zakonnik z Czech. W dowód wdzięczności za udzieloną pomoc zostawił nam recepturę - mówi mnich. Teraz balsam jest prawdziwym hitem. Popyt wymusił na nas stworzenie zakładu wytwórczo-handlowego. Zaadaptowaliśmy stolarnię i otworzyliśmy sklepik przyklasztorny. Prowadzimy też sprzedaż wysyłkową. Miesięcznie sprzedajemy parę tysięcy butelek - mówi kapucyn. Czym jest balsam? To naturalny preparat z ziół i żywic. Jest dobry na niestrawności żołądkowe i przyspiesza gojenie się ran - akcentuje ojciec.

Większość zakonów sprzedaje swoje wyroby przy zakonach lub przez Internet. Są jednak takie, które rozszerzają zbyt na sklepy. Tak jest w przypadku benedyktynów z Lubinia, którzy uruchamiają właśnie produkcję „Benedyktynki” – likieru ziołowego o działaniu leczniczym opartego na szesnastowiecznej tradycji. Benedyktynka będzie sprzedawana w dwóch wersjach: łagodniejszej - z zawartością 32% alkoholu i bardziej ekskluzywnej – 40 procentowej, której butelka będzie stylizowana antycznie i wykonana z ciemnooliwkowego szkła - zapowiada brat Patryk Ostrzyżek z Lubinia. Likier będzie sprzedawany wysyłkowo, ale nie tylko. Jesteśmy po wstępnych rozmowach z siecią sklepów „Piotra i Pawła”. Tam na pewno nasz wyrób znajdzie swoich nabywców - mówi z dumą brat Patryk.

Cisy lubińskich mnichów

Likier to nie jedyna gałąź biznesu lubińskich mnichów. Od ponad dwudziestu lat działa tu szkółka roślin ozdobnych. Na trzech hektarach ziemi, benedyktyni mają kilkadziesiąt tysięcy drzewek. Specjalizujemy się w roślinach szczepionych, które są trudno rozmnażalne. Mają specyficzne kształty i wybarwienie, jak np. cis, sosna, świerk czy modrzew. To rośliny dla koneserów - chwali brat Patryk. Mimo konkurencyjnych cen i dużego wyboru, rośliny nie sprzedają się w dużych ilościach. Ludziom bliżej do supermarketów, niż do naszego klasztoru - żali się brat.

Swoją recepturę na tradycyjne, klasztorne piwo postanowili wykorzystać także cystersi ze Szczyrzyca w Małopolsce. Trzy lata temu sprzedali Browarowi Belgia swój przepis. Zgodnie z recpeturą stworzono piwo Frater w dwóch wersjach: słabszej - 5,4 procentowej i mocniejszej 7,6 procentowej. Cystersi zajmują się też własną działalnością – mają serowarnię i wytwarzają własną wodę mineralną o nazwie „Źródła Ojców Cystersów w Szczyrzycu”. Z oryginalnych wyrobów słyną także kameduli z Bieniszewa, którzy produkują własny miód.

Co za to kupują?

Pieniądze z działalności komercyjnej pomagają zakonnikom w bieżącym utrzymaniu i rozwijaniu innych gałęzi. Bonifratrzy wykorzystują je m.in. na utrzymanie stołówki dla ubogich, a benedyktyni z Tyńca na pomoc dzieciom i młodzieży, a także wspieranie inicjatyw kulturalnych.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)