Jak walczyć z Koreą?
Japonia i Stany Zjednoczone uzgodniły plan wspólnej strategii na wypadek wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim - podał tokijski dziennik "Asahi Shimbun".
Wiadomość o tym nadeszła kilka dni po ujawnieniu przez Tokio zmian w polityce obronnej, oznaczających odejście od przyjętej po II wojnie światowej przez Japonię czysto defensywnej linii. Zdaniem Reutera, plan z pewnością wywoła irytację w Korei Północnej, regularnie atakującej współpracę wojskową Japonii ze Stanami Zjednoczonymi.
Opracowany jeszcze w 2002 roku scenariusz zakłada udzielenie przez Japonię wsparcia amerykańskim wojskom walczącym na Półwyspie Koreańskim. Japończycy staraliby się jednocześnie udaremnić możliwą inwazję setek agentów północnokoreańskich.
Według "Asahi Shimbun", w ramach wspólnego planu oddziały japońskie mają też pomagać w poszukiwaniu i ratowaniu zaginionych podczas akcji żołnierzy amerykańskich. Będą również chronić 135 potencjalnych celów wojskowych, takich jak bazy USA i elektrownie atomowe, rozmieszczonych wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża Japonii.
Zgodnie ze wspólnym planem, japońska piechota morska, z trałowcami do niszczenia min, będzie kontrolowała szlaki żeglugowe między Półwyspem Koreańskim a południową japońską wyspą Kyushu.
Inna japońska gazeta, "Nihon Keizai Shimbun", poinformowała tego samego dnia o planach utworzenia za kilka miesięcy przez policję japońską specjalnej grupy szturmowej na Okinawie, której zadaniem będzie skuteczna reakcja na ewentualne ataki na instalacje wojskowe USA.
Grupy takie istnieją już w innych częściach Japonii, nie są one jednak w stanie szybko reagować na ewentualny atak na wyspę Okinawa, 1600 km na południowy zachód od Tokio. Znajduje się tu połowa z 47 tys. amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Japonii.
W niedzielę o sankcjach ekonomicznych wobec Korei Północnej mówił w debacie telewizyjnej lider rządzącej w Japonii Partii Liberalno-Demokratycznej, Shinzo Abe. Jego zdaniem, japońskie sankcje wobec Phenianu miałyby poważne konsekwencje dla tamtejszego reżimu komunistycznego. Mogłyby nawet doprowadzić do obalenia dyktatora Kim Dzong Ila, gdyby Chiny przyłączyły się do presji na Phenian, aby porzucił program budowy broni nuklearnych.
Według Shinzo Abe, Kim Dzong Il może uniknąć takiego losu, jeśli pójdzie w ślady libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego, który rok temu oświadczył, że jego kraj rezygnuje z programu budowy broni masowego rażenia i pozwoli na inspekcje przedstawicielom ONZ, USA i W.Brytanii.