Jak ratować komisje śledcze
Posłowie SLD wiele zrobili, żeby skompromitować komisję śledczą ds. Rywina, mimo że sami na
początku dbali, by mieć w niej przewagę. Gdy komisja ujawniła tło
jego korupcyjnej oferty i prawdopodobny skład "grupy trzymającej
władzę" - użyli politycznego fortelu i przegłosowali kłamliwy
raport Błochowiak - pisze "Gazeta Wyborcza".
19.04.2004 | aktual.: 19.04.2004 06:19
I oto dziś z kręgów SLD słyszymy - ostatnio od premiera Millera - że "każda komisja śledcza powołana w oparciu o funkcjonującą ustawę jest stratą czasu i pieniędzy podatników", więc nie należy powoływać komisji śledczej w sprawie Orlenu.
Komentator "GW" Piotr Stasiński zaznacza, że ustawa o sejmowej komisji śledczej jest, owszem, kiepska. Komisje powołuje się wedle układu sił w parlamencie, co czyni z niej arenę walki politycznej. Nie jest jasne, jak ma działać, jeśli równolegle toczy się postępowanie prokuratorskie i sądowe (tak było w sprawie Rywina). Nie ma klarownej procedury przyjęcia końcowego sprawozdania. W efekcie prawdę uchwala się w głosowaniu.
Ustawę trzeba poprawić. Ale komisje śledcze są potrzebne. Konszachty biznesmenów z politykami sprzyjają korupcji. Grupy interesów walczą o wpływy na najwyższych szczeblach władzy. Służby specjalne toczą zakulisowe gry. Szerzy się partyjniactwo, którego ofiarą pada dobro wspólne. Kliniczny przykład tych patologii to sprawa Orlenu - stwierdza komentator "GW". (PAP)