Jak powinien smakować wrocławski pączek i gdzie go szukać?
W czym tkwi tajemnica pysznych pączków? Jak zapewniają wrocławscy cukiernicy, w niezmiennej od lat recepturze. Od kilku lat poza wypiekami z uznanych cukierni, furorę robią pączki lwowsko-wrocławskie serwowane niemal tylko na Nadodrzu.
12.02.2015 13:54
- W tym roku planujemy na tłusty czwartek przygotować około 30-40 tys. pączków - mówi WP mistrz cukiernictwa Zenon Lenik, właściciel wrocławskiej cukierni "Filipinka". Jak dodaje, receptura na puszyste ciastka od 40 lat w ich zakładzie nie zmieniła się nawet trochę. Przygotowania do najsłodszego czwartek w roku w "Filipince" ruszyły już wczoraj po południu, nieco później, bo około północy pierwsze pączki powędrowały do tłuszczu w dawnej "Cukierni pod Trumienką".
Obecnie to kultowe dla wielu wrocławian miejsce przy ul. Skłodowskiej-Curie już nie nosi tak oryginalnej nazwy. W 1997 r. podczas remontu kamienicy trzeba było zdjąć szyld znad drzwi cukierni, a po zakończonej renowacji administracja nie zgodziła się na "Cukiernię pod Trumienką", która swoją nazwę zawdzięczała sąsiedztwu zakładu pogrzebowego. Teraz stała się już tylko "Cukiernią".
Wielu mieszkańców miasta twierdzi, że to właśnie tam można kupić w tłusty czwartek najlepsze pączki. Tutaj również za sukcesem stoi wieloletnia tradycja. - Receptura na pączki jest tajemnicą naszego zakładu, jednak pozostała niezmieniona od ponad 50 lat - mówi Wirtualnej Polsce jeden z pracowników cukierni przy Skłodowskiej-Curie.
Jak dużo surowców potrzeba do wypieku na tłustoczwartkową skalę? - Tak mniej więcej 1200 kg mąki, 50 kg drożdży, ćwierć tony cukru, do tego stosowne proporcje śmietany, żółtek, margaryny oraz oczywiście co najmniej pół tony smalcu do smażenia - wylicza Zenon Lenik. Na 30 tysięcy pączków powinno wystarczyć.
Po pączki z "Filipinki" w kolejce stało przed południem około 40 osób, w tym większa część przed lokalem. - Tu zawsze są dobre pączki, więc warto trochę postać - mówi jeden z klientów. - Byłem rano i myślałem, że do przedpołudnia kolejka się trochę zmniejszy, ale niestety - dodaje. W wielu cukierniach na Nadodrzu dowiadujemy się, że pączków nie ma już wcale lub też nie ma chwilowo.
Jak podkreślają cukiernicy, tego dnia sprzedaje się każda ilość pączków. - Praktycznie co roku widzimy, że popyt na nasze pączki przekracza znacznie podaż - żartuje cukiernik z zakładu przy ul. Skłodowskiej-Curie.
Choć w cukierniach może wybrać pączka o dowolnym nadzieniu - z marmoladą różaną, toffi, adwokatem, serem, budyniem - to od kilku lat we Wrocławiu prawdziwą furorę robi pączek o nadzieniu śliwkowo-cynamonowym - lwowsko-wrocławski. Jego recepturę przygotowano w ramach akcji "Specjały Nadodrza", mającą na celu odtworzenie smaków dawnego Wrocławia.
Nad tym, jak powinien smakować lwowsko-wrocławski pączek, nadodrzańska Rada Seniorów konsultowała się z historykiem Grzegorzem Soblem. Swoją premierę ciastko miało w tłusty czwartek w 2013 r. - kilkaset sztuk przygotowanych własnoręcznie przez seniorów z Nadodrza rozeszło się w mgnieniu oka. Rok później, widząc ogromne zainteresowanie lwowsko-wrocławskim pączkiem, do pomocy przy przygotowaniach zaproszono piekarnię państwa Krajewskich z ul. Henryka Pobożnego.
- W tym roku podzieliliśmy się na dwie grupy - piekarnia państwa Krajewskich przygotuje około 4000 pączków lwowsko-wrocławskich i trafią one do 16 nadodrzańskich kawiarni i punktów gastronomicznych, a w Infopunkcie Nadodrze przy ul. Łokietka od godziny 17.00 będzie można kupić pączki przygotowane przez seniorów - około 400 sztuk - mówi WP koordynator tegorocznej "pączkowej" akcji.
Kto ma ochotę skosztować tego dostępnego tylko jeden dzień w roku specjału musi się spieszyć, bo przedpołudniem był już nie do dostania w piekarni Krajewskich, choć tam otrzymaliśmy zapewnienie, że powinny pojawić się jeszcze popołudniu. Szansa na jego skosztowanie jest jeszcze w kilku nadodrzańskich kawiarniach, lecz i tam chętnych nie brakuje.