Jagiełło i Długosz zeznawali w procesie Kowalczyka
Byli posłowie Andrzej Jagiełło i Henryk
Długosz, skazani za "przeciek starachowicki", zeznawali w Sądzie Rejonowym w Kielcach w procesie byłego szefa
policji gen. Antoniego Kowalczyka, oskarżonego o niedopełnienie
obowiązku i składanie fałszywych zeznań.
Świadkowie powtórzyli swoje wyjaśnienia złożone w prokuraturze i w sądzie w sprawie "przecieku". Sąd pytał ich szczególnie o przebieg forum dyskusyjnego SLD na Rozbrat 25 marca 2003 roku, kiedy miało dojść do przekazania informacji o akcji Centralnego Biura Śledczego w Starachowicach między byłym wiceszefem MSWiA Zbigniewem Sobotką a posłami Długoszem i Jagiełłą.
Jagiełło poprosił sąd, by przyjął jego zeznania złożone w prokuraturze 6 sierpnia 2003 r., gdyż ze względu na zły stan zdrowia nie pamięta już tych wydarzeń.
Jagiełło zeznał, że na forum SLD widział, iż Długosz rozmawiał z Sobotką. Po jakimś czasie Długosz podszedł do niego i mówił o łapówkach w starachowickim samorządzie. Następnego dnia rano Jagiełło zadzwonił do starosty starachowickiego i zapytał go o te łapówki. Zeznał, że nie miał zamiaru nikogo ostrzec.
Długosz ponownie zaprzeczył zeznaniom Jagiełły. Zeznał, że na Rozbrat zamienił z Sobotką kilka zdań o problemach straży pożarnej w Świętokrzyskiem. Natomiast z Jagiełłą o łapówkach w starachowickim samorządzie rozmawiał przed rozmową z Sobotką.
Długosz wskazał szereg nieprawidłowości, których - według niego - dopuściła się w sprawie "przecieku" Prokuratura Okręgowa w Kielcach, m.in. fakt, że gdy Jagiełło przebywał w szpitalu, był pilnowany przez funkcjonariuszy CBŚ. Według niego Sąd Apelacyjny w Krakowie w ustnym uzasadnieniu wyroku wytknął, że prokuratura łamała prawo.
Długosz zeznał, że ze swojego procesu wie, iż Prokuratura Okręgowa w Kielcach wiedziała o "przecieku" od szefa kieleckiego CBŚ i jego zastępcy zaraz po telefonie Andrzeja Jagiełły do starosty starachowickiego.
W rozmowie z dziennikarzami Długosz nazwał "kpiną" stawianie Kowalczykowi zarzutu niepowiadomienia prokuratury o "przecieku". Oznajmił, że generał jest jednym z najlepszych polskich policjantów, a fakt, że zasiada na ławie oskarżonych, to "hańba państwa".
Następna rozprawa odbędzie się 2 lutego.
Sąd postanowił zapoznać się z całością sprawy "przecieku" wraz z pisemnym uzasadnieniem wyroku, którego jeszcze nie ma. Jak powiedział sędzia Łukasz Abramowicz, dla sądu istotne jest, jakie są ustalenia Sądu Apelacyjnego w Krakowie na temat tego, skąd Sobotka miał informacje, które potem miał przekazać Długoszowi, oraz czy Sobotka miał prawo posiąść te informacje.
Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie zarzuciła Kowalczykowi, że jako komendant główny policji nie poinformował prokuratury o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, czyli o wycieku tajnych informacji z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o planowanej akcji policji w Starachowicach. Drugi z zarzutów dotyczy wielokrotnego składania fałszywych zeznań i zatajania prawdy w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach podczas śledztwa w sprawie "przecieku starachowickiego". Kowalczyk nie przyznaje się do zarzutów.
16 listopada Sąd Apelacyjny w Krakowie skazał prawomocnie za "przeciek starachowicki" Jagiełłę na rok, a Długosza na półtora roku więzienia. Byłego wiceszefa MSWiA Zbigniewa Sobotkę skazał na trzy i pół roku pozbawienia wolności.