Jadwiga Staniszkis: przepompownia kapitału w Polsce trwa
Mechanizm znany z rosyjskiego kryzysu drugiej połowy lat 90. Czyli połączyć w "konsorcjum" dwa podmioty – bankruta i spółkę względnie zdrową. Zdobyć wielkie zamówienie publiczne i ukryć zyski w księgowości bankruta unikając opodatkowania. A potem wytransferować realne pieniądze. Jeden podmiot służy do windowania wydatków i do transferu środków. Drugi – pod maską upadłości – do unikania zobowiązań. Czy tak było przy inwestycjach drogowych? Czy tak będzie przy budowie bloków elektrowni Opole? - zadaje pytania prof. Jadwiga Staniszkis w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski.
21.10.2013 | aktual.: 21.10.2013 14:26
W Rosji wokół oddziałów spółek energetycznych przynoszących zyski stworzono wianuszki firm bez płynności: płaciły za energię przejmując część zobowiązań podatkowych i długów centrum grupy (Gazprom, RAO).
Traciło państwo. Bo wianuszek bankrutów nie miał czym płacić. – Państwo zaś, zadłużając się – oddawało tymże spółkom (za bezcen) swoje w nich akcje. Później następowało uwłaszczanie i transfery w ręce już prywatne.
W Polsce przepompowywanie kapitału trwa. Na przykład przez spółki na majątku miasta (a potem – po pozbyciu się fasadowych wspólników – także przez fikcyjne, księgowe tylko dokapitalizowanie, dewaluujące ich udziały) uwłaszczenie się na – kupionych za bezcen – budynkach. Kluczowe w tej operacji są dwa ogniwa: KRS – Krajowy Rejestr Sądowy i Zarząd Budynków Komunalnych.
Także wzrost skali pracy na umowę (poza – i tak luźnymi – rygorami prawa pracy)
to zarabianie przez pracodawców kosztem budżetu państwa. I ZUS-u. Spółki-cienie wykonujące (na zlecenie i siłami spółki-matki) jej statutowe zadania to też przepompownia. Środków na administrację w ręce prywatne. Prowizje, łapówki, kontrola (bo to działania umożliwiane dzięki kooptacji) i – górująca nad wszystkim – demoralizacja to dodatkowe efekty.
Ów proces patologicznej redystrybucji kapitału zintensyfikował się gdy zaczęły napływać środki unijne. Obecnie środki te schodzą niżej – na poziom miast i regionów. Dlatego partie (i ich skarbnicy) walczą o władzę tego szczebla. Wygrywa się nawet przegrywając. Bo sam proces wyborczy pozwala przepompować fundusze partyjne w ręce prywatne, do – arbitralnie dobranych – firm PR, badania opinii, grafików itp.
Główne koszty ponoszą najbiedniejsi. Zamrożono progi uprawniające do pomocy społecznej co powoduje, że środki te nie są wykorzystywane. Rośnie skala wyzysku – m.in. praca „na zawołanie” bez płacy za nadgodziny. Cięcia – na opiekę medyczną dzieci, czy na naukę (400 mln) .
Warto przeanalizować ów ruch kapitału (i - strumieni finansów publicznych). I odpowiedzieć – czy to tylko – niepohamowana pazerność, czy już mafia?
Jadwiga Staniszkis, specjalnie dla WP.PL