Społeczeństwo"Jackson był geniuszem, dostał talent od Boga"

"Jackson był geniuszem, dostał talent od Boga"

Można go było nie lubić, nazywać obciachowcem, ale nie sposób odmówić mu było szacunku - wspomina Michaela Jacksona Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny. Jak przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, jeszcze nie wierzy, że ikona popkultury nie żyje.

"Jackson był geniuszem, dostał talent od Boga"
Źródło zdjęć: © AFP

26.06.2009 | aktual.: 26.06.2009 14:54

WP: Agnieszka Niesłuchowska: Michael Jackson przeszedł w nocy do historii. Niektórzy jeszcze w to nie wierzą. A pan?

Hirek Wrona: Też jeszcze to do mnie nie trafia. Był genialnym artystą i jedną z najważniejszych ikon popkultury końca XX i początku XXI wieku. Bez niego wielu artystów, np. Usher czy Justin Timberlake nie byłoby tymi, którymi dziś są. Wystarczy wspomnieć o piosence „Sexy back”, w której Justin Timberlake wykorzystał beat z utworu „Billy Jean” Michaela Jacksona.

WP: Co szczególnego było w muzyce i samej postaci Jacksona?

– Dostał od Boga talent. Świetnie śpiewał, tworzył wspaniałe kompozycje i dobre teksty, które choć były uniwersalne, to nigdy kiczowate. Poza tym dobrze tańczył i obserwował to, co dzieje się wokół. Z rodzącej się w Ameryce kultury hip-hop zapożyczył słynny styl taneczny „moonwalk”, który nie był niczym innym jak elementem break dance. Nie wymyślił go więc Michael Jackson, ale ludzie z Bronksu. Jego wielkość i geniusz polega na tym, że coś co było do tej pory alternatywą, potrafił przełożyć na język popularny. Można go było nie lubić, nazywać obciachowcem, ale nie sposób mu było odmówić szacunku.

WP: Jak udawało mu się przez lata królować na listach przebojów?

– Jackson miał to szczęście, że żył w czasach gdy ludzie kupowali i szanowali płyty. Jego album „Thriller” osiągnął imponujący wynik – sprzedał się w ponad stu milionach egzemplarzy. Dziś powtórzenie tego osiągnięcia nie byłoby możliwe, bo wszyscy ściągają muzykę z sieci i okradają artystów. Drugim elementem, który przyczynił się do sukcesu gwiazdora było to, że lata jego świetności przypadają na okres boomu na MTV. W latach 80. ludzie chłonęli wszystkie nowinki i z zapartym tchem oglądali jego teledyski w muzycznej telewizji.

WP: Był artystą utalentowanym, ale również kontrowersyjnym. Czy bez szumu, jaki mu przez całe życie towarzyszył, nie byłby tak popularny?

– Kontrowersje nie przysparzały mu popularności. Trzeba powiedzieć jasno, że nie miał łatwego życia. Najważniejsza część życia, dzieciństwo, zostało mu zabrane. Kiedy inne dzieci biegały po podwórku, on nie myślał o zabawie. Ojciec nad wszystkim czuwał i chciał, aby syn robił karierę. Młody Michael nie miał czasu na dziewczyny, kumpli, picie taniego wina. Został brutalnie wtłoczony w showbiznes i dlatego pewnie jego dalsze życie było tak kontrowersyjne.

WP: No właśnie, swoje ostatnie lata życia spędziła na tłumaczeniu się przez sądem. Oskarżono go o molestowanie chłopca.

– Niektórzy mówili, że był pedofilem, ale ja w to nie wierzę, zwłaszcza, że został uniewinniony. Myślę, że on po prostu kochał dzieci. Jego miłość do nich brała się z tego, że w młodości zabrano mu coś, co było dla niego najważniejsze. Jackson przez całe życie chciał odzyskać swój dziecięcy świat.

WP: W połowie lat 90. artysta przyjechał do Polski. Jak wspomina pan jego koncert?

– Byłem emocjonalnie związany z tym wydarzeniem, bo robiłem z Markiem Sierockim szereg relacji na ten temat. Mieliśmy wiele szczęścia, ponieważ gdy Michael wylądował, czekało na niego mnóstwo ekip telewizyjnych i nie wiedzieliśmy, czy uda nam się z nim porozmawiać. Na lotnisku okazało się, że z tłumu dziennikarzy Jackson wybrał właśnie Marka. Był więc jedynym dziennikarzem, który mógł z kamerą wchodzić wszędzie, gdzie przebywał artysta, np. do przedszkola, które odwiedził, czy na pokład samolotu. Mieliśmy fajne newsy i bardzo to przeżywaliśmy. Natomiast sam koncert był porywający. Cieszyłem się, że taki artysta przyjeżdża do Polski. Odezwała się we mnie próżność Polaka, poczułem, że w końcu staliśmy się centrum Europy i cywilizowanego świata.

WP: Zapewne Marek Sierocki opowiadał panu o szczegółach spotkania z Michaelem Jacksonem. Jak opisywał panu artystę?

– Mówił, że Michael to sympatyczny, cichy, niepewny siebie i trochę przestraszony człowiek. Niezwykle było to, że ożywiał wśród dzieci. Przypominał człowieka, który potrafi rozmawiać z ptakami, mówić ich językiem. Miał genialny kontakt z dziećmi, dlatego nie wierzę, że mógłby zrobić dzieciom krzywdę. On mógł spać z nimi w jednym łóżku, ale nie molestował ich seksualnie, chciał tylko być ich przyjacielem.

WP: Niebawem miała się odbyć seria koncertów Michaela Jacksona w Londynie. Wybierał się pan na tę imprezę?

– Tak, miejsce, w którym miały odbyć się koncerty jest szczególne. Hala O2 w Londynie jest znakomicie usytuowana. To tu odbywają się mecze koszykarzy NBA, którzy przyjeżdżają do Europy i koncertują znakomite gwiazdy, jak choćby Prince. Przyznam jednak szczerze, że wątpiłem w to, że koncerty Michaela się odbędą.

WP: Dlaczego?

– Bo to tego potrzebna jest dobra kondycja fizyczna. Madonna opisywała w swojej książce jak ona przygotowuje się do koncertów. Mówiła, że są to regularne obozy treningowe a Jackson nie sprawiał wrażenia człowieka, który przeszedł przez poważny obóz kondycyjny. Obawiałem się, że mógł tego nie wytrzymać.

WP: Czy w przyszłości pojawi się w świecie muzyki ikona pokroju Michaela Jacksona?

– Nie sądzę. Ikonowość buduje się przez wiele lat nieustannie bywając na czołowych miejscach list przebojów. Dziś trudno jest stać się tak globalnym i popularnym jak Michael Jackson. Poza tym, nieżyjący już Czesław Niemen, powiedział kiedyś, że wszystkie ładne piosenki zostały już napisane. Coś w tym jest. Jedną z osób, w których widzę olbrzymi potencjał w Will.I.Am, ale nie sądzę, aby stał się aż tak znany jak Michael. Nie będzie też drugiego Elvisa Presleya, Beatlesów, czy Milesa Davisa

Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
muzykapopjackson
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (130)