PublicystykaJacek Żakowski: zwykły człowiek ma tylko dać im władzę

Jacek Żakowski: zwykły człowiek ma tylko dać im władzę

Politycy tacy jak Petru i Balcerowicz popychają nas ku totalnej katastrofie. Macierewicz (podobnie jak Kukiz) to objaw tej katastrofy, ale chwilowo w ograniczonym wymiarze. Dziś partia Macierewicza może liczyć na jakieś 30 proc. poparcia, a partia Kukiza na kilka. Gdyby Ryszard Petru i Leszek Balcerowicz stali się w Polsce ważnymi figurami obozu sprawującego władzę, nie tylko popularność Kukiza, lecz także Macierewicza, mogła by radykalnie wzrosnąć - pisze Jacek Żakowski w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Jacek Żakowski: zwykły człowiek ma tylko dać im władzę
Źródło zdjęć: © PAP
Jacek Żakowski

Politycy tacy jak Petru i Balcerowicz popychają nas ku totalnej katastrofie. Macierewicz (podobnie jak Kukiz) to objaw tej katastrofy, ale chwilowo w ograniczonym wymiarze. Dziś partia Macierewicza może liczyć na jakieś 30 proc. poparcia, a partia Kukiza na kilka. Gdyby Ryszard Petru i Leszek Balcerowicz stali się w Polsce ważnymi figurami obozu sprawującego władzę, nie tylko popularność Kukiza, lecz także Macierewicza, mogłaby radykalnie wzrosnąć - pisze Jacek Żakowski w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Z trzech całkiem nowych partii, które w tych wyborach zarejestrowały ogólnopolskie listy, jedna (.Nowoczesna) oferuje zradykalizowaną kontynuację polityki poprzedniego ćwierćwiecza, druga (Kukiz'15) radykalną zmianę systemu politycznego, a trzecia (Razem) radykalną zmianę polityki. Problem polega na tym, że wyborcy odzwyczaili się od dokonywania merytorycznych wyborów. Chcą zmiany symbolicznej, choć nie symbole im doskwierają, ale rzeczywistość.

Czytaj także: Paweł Lisicki - Kukiz, Petru i Razem, czyli siła i słabość pretendentów

Zmiana symboliczna, którą postuluje Kukiz'15, obiecuje zmieść klasę polityczną, ale doświadczenie wielu krajów uczy, że rozwiązania, które proponuje - takie jak zmiana systemu wyborczego - raczej utrwalają dominację starej klasy politycznej. Symbolicznie jest to zmiana zasadnicza, ale praktycznie, dla zwykłego człowieka, bez znaczenia. Dla wyborców rozczarowanych starymi partiami istotny jest wybór między dwiema pozostałymi partiami.

"Boję się pana bardziej niż Macierewicza" - krzyczał Paweł Kukiz do Ryszarda Petru z .Nowoczesnej w programie "Kawa na ławę". Do Marceliny Zawiszy ani do Adriana Zandberga z Razem nikt by tak nie krzyknął. Nie tylko dlatego, że .Nowoczesna ma jeszcze szansę wprowadzić paru posłów do Sejmu, a Razem raczej nie.

"Założyliśmy Razem, bo mamy dość"; "Dziś Polsce potrzebny jest nowy impuls do rozwoju." Te dwa zdania rozpoczynające polityczną ofertę Razem i .Nowoczesnej niemal idealnie oddają różnicę między światami i politycznymi logikami, które reprezentują. Czyli między demokracją i merytokracją.

Demokracja to dziś najbardziej wyjący deficyt Europy. O demokratycznym deficycie od lat mówili niektórzy politycy, intelektualiści, politolodzy. Ale zdecydowana większość się nim nie przejmowała albo twierdziła, że jest on wymysłem jajogłowych. Ta większość uważała, że ludzie dzielą się na dwie grupy. Jedni WIEDZĄ, a inni powinni podporządkować się temu, co z wiedzy pierwszych wynika. W zasadzie jest to logiczne. Ale gdyby tak było, demokracja nie byłaby potrzebna. Wystarczyłoby powierzyć rządy wiedzącym.

Przez kilkadziesiąt przedkryzysowych lat większość wyborców i polityków zasadniczo uległa tej merytokratycznej narracji. Dlatego programy partii praktycznie się nie różniły i wyborcy to akceptowali. Kryzys zburzył zaufanie wyborców do merytokracji, bo pokazał jak bardzo eksperci, oraz idący za ich radami politycy, potrafią się mylić. Przeciętny wyborca oczywiście tak tego nie formułuje, ale czuje przez skórę, że nasza wiedza o świecie jest niepewna, więc nie istnieją nieobciążone ryzykiem decyzje ani ścieżki rozwoju. To przywróciło wagę demokracji, bo obciążone uświadomionym znów ryzykiem decyzje podejmowane w imieniu i na rachunek społeczeństw są uprawnione tylko, jeżeli mają demokratyczną legitymizację.

Po kryzysie staje się coraz bardziej oczywiste, że by sprawować władzę nie wystarczy już autorytet wiedzy, która okazała się tak bardzo ułomna i niepewna. Wyborcy dużo bardziej niż w pierwszym ćwierćwieczu wolności oczekują, by polityka wcielała ich wolę. Nikt, kto się z tym nie liczy, nie otrzyma masowego poparcia. Może je zaś dostać każdy, komu społeczeństwo zaufa, że będzie realizował jego wolę. Nie twierdzę, że to jest dobre i że tak być powinno. Ale tak po prostu jest.

Merytokratyczni politycy, tacy jak Petru i Balcerowicz, którzy kompletnie tego nie czują i nie rozumieją, popychają nas ku totalnej katastrofie. Macierewicz (podobnie jak Kukiz) to objaw tej katastrofy, ale chwilowo w ograniczonym wymiarze. Dlatego, w pewnym sensie bliskie są mi słowa Pawła Kukiza. Dziś partia Macierewicza może liczyć na jakieś 30 proc. poparcia, a partia Kukiza na kilka. Gdyby Ryszard Petru i Leszek Balcerowicz stali się w Polsce ważnymi figurami obozu sprawującego władzę, nie tylko popularność Kukiza, lecz także Macierewicza, mogłaby radykalnie wzrosnąć.

"Mamy dość śmieciowej pracy i kredytów na 30 lat. Mamy dość przywilejów podatkowych dla wielkich korporacji i banków. Mamy dość kasty polityków, którzy nie wiedzą jak żyją zwykli ludzie." Tak brzmi dalszy ciąg autoprezentacji Razem.

"Kropka postawiona przed nazwą Nowoczesna oznacza nowy początek. Zamykamy pewien rozdział w naszej historii i kierujemy wzrok w przyszłość. Mamy potencjał i aspiracje - aby to w pełni wykorzystać, musimy stworzyć odpowiednie warunki". A tak brzmi dalszy ciąg autoprezentacji .Nowoczesnej Ruszarda Petru.

Czujecie różnicę? Pierwszy tekst to krzyk ludzi, którzy się zbuntowali i postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Wyraża to, co czuje i myśli spora grupa ludzi. Tak sądzą wyborcy PiS, Kukiza, Zjednoczonej Lewicy, PSL.

Drugi to klasyczna reklama firmy zabiegającej o to, by ludzie kupili jej usługi. Ta reklama oczywiście może być skuteczna. Jakaś grupa wyborców firmę Ryszard Petru wynajmie. Może nawet będzie ich wystarczająco wielu, by starczyło na kilka sejmowych mandatów. Ale dużo większa będzie grupa tych, których ta reklama wkurzy, tak jak większość z nas wkurzają reklamy BMW, które nie jest dla nas. W biznesie to mógłby być mimo wszystko sukces. Warto wkurzyć nawet dziesięć milionów ludzi, żeby sprzedać dziesięć tysięcy BMW. Ale polityka rządzi się innymi prawami. W polityce od tego, kogo się do siebie przekona ważniejsze jest często, kogo się do siebie zniechęci na tyle, by oddał głos na kogo innego. Nie mam wątpliwości, że Ryszard Petru dużo mniej osób zachęci do głosowania na siebie, niż zmobilizuje do głosowania na partie antysystemowe.

"Razem to Polska, która wygląda inaczej. Prawo może stać po stronie pracowników - czytam na partyjnej stronie internetowej. - Państwo może zapewniać tanie mieszkania czynszowe, bezpłatne żłobki i solidną opiekę lekarską. Da się zagwarantować stabilne warunki pracy i godne płace."

"My naprawdę możemy więcej - piszą twórcy .Nowoczesna. - Jesteśmy innowacyjni i kreatywni. Nasza gospodarka może być nowoczesna, a rynek pracy nastawiony na wykwalifikowanych pracowników. Dlatego stawiamy przed Polską nowe cele, które realizować będą nowi ludzie, bo nasze państwo można zorganizować lepiej za te same pieniądze."

Różnica perspektyw jest uderzająca. .Nowoczesna - jak większość rządzących dotychczas koalicji - mówi z merytokratycznej perspektywy ministra finansów albo gospodarki. To jest dokładnie ta perspektywa, która zrewoltowała wyborców nie tylko w Polsce, ale także w wielu europejskich krajach. Razem mówi z demokratycznej perspektywy wyborcy. Te perspektywy oczywiście gdzieś się spotykają, ale polityczne problemy Europy w bardzo dużej mierze biorą się właśnie stąd, że politycy mówią językiem wielkich interesów, a wyborców interesuje ich życie i chcą, by władza reprezentowała ich wobec wyzwań świata, a nie chcą, by reprezentowała wyzwania świata wobec zbuntowanych społeczeństw.

"25 października to Ty zdecydujesz, czy inna polityka jest możliwa!". Czyj apel do wyborców tak się kończy? Oczywiście, prawidłowa odpowiedź brzmi: partii Razem. Bo przecież nie apel .Nowoczesnej. Razem to klasyczny apel demokratów. Merytokraci nie apelują, by wyborcy podjęli decyzję. Chcą tylko, by poparli prawidłową decyzję.

"Przyłącz się, bo Polskę trzeba zacząć zmieniać już teraz!". Oni w .Nowoczesnej wiedzą jak. Zwykły człowiek ma tylko dać im władzę. A to właśnie go wkurza i wpycha w ręce antysystemowców. Dlatego wyjątkowo w sprawie Ryszarda Petru to Pawłowi Kukizowi przyznaję rację.

Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (722)