Jacek Żakowski: Shakin’ Jarek. Gdyby Prezes umiał śpiewać…
Co łączy trzy dni, których potrzebował rząd, by zainteresować się klęską naturalną historycznych rozmiarów i cztery dni, których potrzebowało wojsko, by dotrzeć do Rytla, z wyborem Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, katastrofą aukcji koni w Janowie, załamaniem widowni "Wiadomości", losem polskich pracowników w Unii, festiwalem w Opolu, helikopterami i Patriotami, które miały być, a ich nie ma? Tylko Shakin’ Jarek stojący za tym wszystkim. Nic więcej i aż tyle.
18.08.2017 | aktual.: 18.08.2017 12:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdyby Prezes umiał śpiewać (i był szczery), śpiewałby tak:
„PiS la la la mam dwie lewe ręce
PiS la la la mam górę (waszych) pieniędzy
PiS la la la nie mam ochoty
PiS la la la wziąć się do (solidnej) roboty
Zamiast budować wolę dewastować”
(Shakin’ Dudiemu dziękuję za inspirację)
Na czym polega władza PiS?
Po blisko dwóch latach władzy PiS bardzo dobrze już widać, na czym ona polega. Po pierwsze na desperacko silnej woli zrobienia wszystkiego po swojemu, a zwłaszcza inaczej niż dotąd. Po drugie na niespotykanej nawet w polskiej polityce lekkomyślności podejmowania decyzji mających i mogących mieć gigantyczne skutki dotykające milionów ludzi w Polsce lub kluczowych zbiorowych interesów. Po trzecie na wszechogarniającym kulcie partyjności i pogardzie, a często też wrogości, wobec wszelkich - jakkolwiek uznanych - kompetencji. Taki jest Shakin’ Jarek. Takiego działania żąda od swoich podwładnych. I tak działa państwo PiS.
Takiej władzy jeszcze Polska nie miała. Takiej, czyli kompletnie niezdolnej do zrobienia czegokolwiek porządnie lub choćby bez poruty. Bo - trzeba to już całkiem wprost powiedzieć: poza wydawaniem gigantycznych pieniędzy (500+, obniżenie wieku emerytalnego), mieszaniem ludziom w głowach i zdobywaniem oraz utrzymywaniem władzy - nic, kompletnie nic, się PiS-owi przez te dwa lata nie udało i nic nie zostało zrobione tak, żeby nie trzeba było się wstydzić.
Nie chodzi o to, że PiS ma złe pomysły na Polskę. One często są dobre, a nawet potrzebne (np. 500+). Chodzi o pisowskie lewe ręce, które paprzą wszystko, czego się tylko dotkną.
Wszystkie "sukcesy" PiS-u
Nawet największy sukces tej władzy, czyli obezwładnienie Trybunału Konstytucyjnego, zrobiony został tak, że w razie zmiany władzy wszystkie decyzje będzie można jedną uchwałą Sejmu lub jednym wyrokiem Sądu Najwyższego odwrócić. Sędzia Przyłębska została nielegalnie mianowana prezesem, więc jej decyzje dotyczące składów sądzących w zasadzie są nielegalne, a w składach orzekających zasiadają dublerzy, których nielegalnie zaprzysiągł prezydent i ich wyroki też nie są legalne.
Wybór Tuska można od biedy przedstawiać jako wynik wrogości Zachodu. Klęskę aukcji w Janowie można tłumaczyć jako sabotaż starych elit zblatowanych z tymi, którzy nie kupowali albo nie przyjechali. Wstrzymanie wypłaty VAT przedsiębiorcom, którzy z tego powodu padają jak muchy, można ciemnemu ludowi sprzedawać jako sukces w uszczelnianiu podatków.
Ale tego, że rząd aż trzy dni potrzebował, by docenić powagę sytuacji w Rytlu i udać się na miejsce, a wojsko potrzebowało jeszcze więcej czasu, by dotrzeć w rejon klęski, pokazuje skalę rozkładu państwa, do jakiego doszło w ciągu niespełna dwóch lat władzy PiS.
Rytel, czyli dowody na skalę rozkładu państwa PiS
System powiadamiania zawiódł. System reagowania zawiódł. System podejmowania decyzji zawiódł. Nie da się tego wytłumaczyć inaczej niż powoływaniem na masową skalę osób niekompetentnych w miejsce kompetentnych i zastępowaniem dotychczasowych procedur radykalnie gorszymi. Jeżeli PO rządziła "państwem teoretycznym" (jak mówił Bartłomiej Sienkiewicz), to PiS przekształcił je w państwo paralityczne, które w praktyce potrafi tylko gadać, snuć odlotowe wizje i uzasadniać swoją własną niemożność.
Państwo paralityczne nie jest państwem bezczynnym. Krząta się nieustannie. Przynajmniej takie robi wrażenie. Ale jest to radykalny przykład krowy, która dużo ryczy, a mało mleka daje. I na dodatek ryje całe pastwisko. Umie zmieniać dyrektorów stadnin, ale nie umie hodować ani sprzedawać koni. Umie zmieniać urzędników od wojewodów po prostych referentów, ale na takich, którzy nie potrafią wysłać w rozsądnym czasie pomocy poszkodowanym, okazać ofiarom troski, ani ostrzec premiera, choć media aż huczą o klęsce.
Co umie państwo paralityczne?
Państwo paralityczne umie błyskawicznie wymienić cały merytorycznie kluczowy personel TVP, ale utrzymać widzów nie potrafi, bo pisowski desant jest żenująco kiepski. Jeżeli - jak powtarzał PiS - przed "dobrą zmianą" TVP była "białoruska", to teraz jest już "północnokoreańska". Za mojego życia tak głupiej propagandy i żenującej rozrywki ani w PRL, ani na Białorusi nie było, więc trudno się dziwić, że "media narodowe" coraz szybciej stają się niszowe.
Państwo paralityczne potrafi od ręki zerwać kontrakt na zakup helikopterów, ale nie umie podpisać nowego. Potrafi żądać od Amerykanów, by sprzedali Polsce lepsze Patrioty, ale nie umie ich skłonić, żeby to zrobili. Potrafi straszyć Niemców wielkimi odszkodowaniami, ale nie umie sprawić, by te żądania potraktowali poważnie. Potrafi twardo żądać od Rosjan wraku tupolewa, ale tupolew leży tam, gdzie leżał. Potrafi wyrzucić do kosza raport komisji Millera w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej i wszystko badać na nowo, ale nie umie stworzyć swojego raportu i odkryć żadnej nowej przyczyny tragedii.
Sprawdzam! Widzę obraz totalnej porażki
W każdej sprawie, w której życie już teraz mówi tej władzy "sprawdzam", odsłania się uderzająco podobny obraz totalnej porażki. Przejęty TK, który miał być bardziej efektywny, jest w swojej kluczowej funkcji badania konstytucyjności ustaw praktycznie sparaliżowany. Działa (też kiepsko) wtedy, kiedy musi ruszyć na ratunek władzy. Przejęta prokuratura latami bezskutecznie bada sprawę oczywistego mordu na komisariacie. I nic. Przejęty Teatr Polski we Wrocławiu świeci pustą widownią. Przejęty festiwal w Opolu po prostu się nie odbywa. Przejęty parlament nawet ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa uchwala tak, że jest wewnętrznie sprzeczna, a nowelizację ustawy o zgromadzeniach tak, że staje się bezzębna.
Przejęte już sądy powszechne wkrótce przestaną sądzić, bo w myśl nowej ustawy mają sędziów dobierać losowo, a system takiego doboru powstanie może w przyszłym roku. Program Mieszkanie+, który miał zapewnić dach nad głową młodym, na razie oznacza tylko możliwość eksmisji na bruk. Pomoc dla frankowiczów, która miała ulżyć tysiącom polskich rodzin, pozostaje marzeniem, jak dwa lata temu. Podatek od supermarketów jakoś jednak nie daje się zrobić w zgodzie z unijnym prawem. A 500+ i podwyżki płacy minimalnej zaczyna zżerać inflacja.
Zbliża się lawina
Shakin’ Jarek niemal perfekcyjnie potrafi zdobywać i rozszerzać swoją władzę w Polsce, ale nie umie z niej zrobić rozsądnego (nawet jego zdaniem) użytku. Chwilowo skutki są ograniczone i mało widoczne, ale lawina się zbliża. Za dwa tygodnie dzieci wrócą do szkół i zacznie się rozpacz - że brak nauczycieli, podręczników, łazienek i klas w podstawówkach. Jesienią Trybunał wyda ostateczną decyzję w sprawie puszczy. Po wrześniowych niemieckich wyborach Unia zacznie podejmować decyzje w sprawie praworządności w Polsce. Posypią się kary za puszczę, sądy, uchodźców.
1 października młodsi emeryci (zwłaszcza emerytki) zaczną dostawać zusowskie wypłaty. Przekonają się, że może jednak lepiej by było, gdyby pracodawcy nie mogli ich tak szybko wypchnąć na emeryturę. Zimą kamienicznicy korzystający z najmu instytucjonalnego zaczną wyrzucać rodziny na bruk. Troska PiS o najsłabszych nabierze spektakularnego wymiaru. Paręset tysięcy pracowników delegowanych do Niemiec czy Francji zacznie znów szukać pracy w Polsce, a firmy delegujące padną, bo z PiS-em nikt nawet nie ma zamiaru rozmawiać o nowej dyrektywie itd. Inaczej mówiąc - już zaczęły się kończyć miłe złego początki.
W Rytlu i Janowie zobaczyliśmy ostro, że Shakin’ Jarek oraz jego koledzy umieją państwo dosyć mocno chwycić, efektownie wstrząsnąć i nieźle zamieszać, ale drink, który robią, do picia się nie nadaje. Sami się nim dławią, kolejnym ofiarom szkodzi, a innych odpycha. Problem w tym, że sporo go już nawarzyli. I nie zamierzają przestać.
Jacek Żakowski dla WP Opinie