Jacek Żakowski o inauguracji Sejmu: Kopacz strzela samobója, świetne zagrania Dudy i Morawieckiego
- Nie wiem, dlaczego musiała to zrobić, ale wiem, że eliminacje do wyborów parlamentarnych w 2019 roku Ewa Kopacz rozpoczęła od strzelenia spektakularnego, w żaden sposób niewymuszonego, samobója – pisze Jacek Żakowski w felietonie dla Wirtualnej Polski. Publicysta komentuje pierwsze obrady Sejmu, krytykuje wystąpienie Ewy Kopacz oraz chwali przemówienia Andrzeja Dudy i Kornela Morawieckiego. Żakowski uważa jednak, że to wszystko źle nam wróży na przyszłość. Dlaczego?
12.11.2015 | aktual.: 20.11.2015 20:08
Jeżeli PiS będzie przez cztery lata taki, jak prezydent Andrzej Duda na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu, Kukiz'15 jak Kornel Morawiecki w roli marszałka seniora, a PO jak Ewa Kopacz składająca dymisję w Sejmie, to w następnym Sejmie nie będzie Platformy, a Jarosław Kaczyński będzie walczył o władzę z Pawłem Kukizem. Ale będzie inaczej.
Nie wiem, dlaczego musiała to zrobić, ale wiem, że eliminacje do wyborów parlamentarnych 2019 r. Ewa Kopacz rozpoczęła od strzelenia spektakularnego, w żaden sposób niewymuszonego, samobója. Po spokojnym wystąpieniu prezydenta Dudy dziękującego wszystkim wyborcom za udział w wyborach i apelującego do parlamentarzystów o spokój; po rewelacyjnej mowie Kornela Morawieckiego, który kolegom posłom przypomniał fundamenty liberalno-demokratycznych politycznych wartości i zobowiązań, jakie ciążą na posłach wybranych przez obywateli dużego europejskiego kraju w XXI w., słowa Ewy Kopacz zabrzmiały, jak zły sen przypominający najgorsze chwile wojny polsko-polskiej od lat toczonej przez PiS i PO. Jeszcze raz mieliśmy więc okazję przekonać się, że PO przegrała te wybory nie dlatego, że popełniła jakieś zasadnicze błędy w zarządzaniu państwem, co szło jej ogólnie dobrze, ale dlatego, że jej najważniejsi liderzy z panią premier na czele, stracili polityczny słuch, poczucie rytmu i wyczucie chwili.
Nie mam zamiaru udawać zwolennika PiS. Jestem przekonany, że rząd, w którym kluczowe resorty objęli Antoni Macierewicz i Zbigniew Ziobro, przyniesie Polsce zdecydowanie więcej szkód niż pożytku. Obawiam się, że skala tych szkód może być gigantyczna nie tylko w sferze symbolicznej czy praworządnościowej, ale na dłuższą metę także gospodarczej i cywilizacyjnej. Bo w dłuższym okresie los gospodarki bardziej zależy od tego, co dzieje się w szkołach, mediach, kulturze czy służbie zdrowia niż od działań ministra finansów czy rozwoju.
Jarosław Kaczyński otwarcie zapowiada modernizację techniczną bez zmian kulturowych, a to zawsze była prosta droga do katastrof - od Iranu po Rosję. Współcześni zachodni konserwatyści na ogół to rozumieją. Dlatego m.in. konserwatywny premier Cameron forsuje w brytyjskim parlamencie małżeństwa gejowskie i akceptuje aborcję na życzenie.
Jestem również przekonany, że PiS ze swoim ksenofobicznym tradycjonalizmem zaszkodzi Polsce i uniemożliwi nam zbliżenie się do najbardziej rozwiniętych krajów. Podobnie jak Orban szkodzi Węgrom, a Putin Rosji. Jeśli tylko będę miał okazję, będę - jak dotychczas - wytykał każdą taką budowaną przez PiS-owski rząd przeszkodę na drodze Polski do doganiania Zachodu.
Nie wątpię, niestety, że przez następne lata nie raz będziemy mieli powody, by o tym przypominać i by obserwować, jak Polska pogrąża się w odmętach hamującego rozwój PiS-owskiego tradycjonalizmu. Ale podyktowana przez Andrzeja Dudę i Kornela Morawieckiego atmosfera inauguracji nowej kadencji Sejmu była kompletnie inna. Była to dokładnie taka atmosfera, jaka powinna tego dnia dominować. Nie trzeba było jej psuć przypominając - jak to zademonstrowała premier Kopacz - że codzienność polskiej polityki to raczej atmosfera politycznego magla i partyjnej pyskówki, a nie zbiorowej refleksji i odpowiedzialnej debaty o najważniejszych problemach, przed jakimi jako państwo stajemy.
Dlaczego cała ta sytuacja bardzo źle nam wszystkim wróży? Bo jeśli do szkodliwych, blokujących cywilizacyjny rozwój, tradycjonalistycznych kulturowo i autorytarnych w sferze praworządnościowej rządów dołożymy agresywną, kłótliwą i mało merytoryczną opozycję, której styl ogranicza wiarygodność krytyki, to możemy przez cztery lata stoczyć się w taką sytuację, z której przy choćby najlepszych rządach nie wydźwigniemy się przez wiele kolejnych kadencji. A szansę na dobre rządy (choćby konserwatywne, ale w brytyjskim czy niemieckim sensie) będziemy mieli jeszcze mniejszą niż teraz.
Pewną nadzieją jest jednak personalna zmiana, która zdaje się zachodzić w PO wraz ze zwycięstwem Sławomira Neumanna w wyborach na przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy. Nowy przewodniczący nie jest doświadczonym liderem, ale jest dobrze znany jako lepsza twarz Ministerstwa Zdrowia za trzech kolejnych, wdających się w niepotrzebne konflikty, ministrów. To sugeruje, że także jako szef klubu będzie umiał stworzyć model merytorycznej opozycji, twardej, ale nie kłótliwej. Gdyby PO poszła teraz tą drogą, może w ciągu kadencji zebrać sporo punktów, a PiS może sporo punktów stracić, zwłaszcza, że na pewno nie będzie tak zrównoważony, pozytywnie myślący, konstruktywny i koncyliacyjny jak prezydent Duda na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu. I w drugą stronę: jeśli Kornel Morawiecki jest taki, jak nam się dzisiaj zaprezentował jako marszałek senior, nie umiem sobie wyobrazić, że wytrzyma w jednym klubie z narodowcami.
Właściwie po pierwszym dniu nowej kadencji Sejmu pewne jest tylko jedno. Na następnym posiedzeniu będzie zupełnie inaczej.
Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski