Jacek Saryusz-Wolski: w Nicei walczyliśmy o pozycję Polski
„W Nicei walczyliśmy o pozycję Polski, o naszą koncepcję, a teraz tylko wystarczy, żeby jej nie popsuć” – powiedział Jacek Saryusz-Wolski w „Salonie Politycznym Trójki”.
12.12.2003 | aktual.: 12.12.2003 11:59
Kamil Durczok: Wszyscy udzielają rad premierowi Millerowi, żeby w Brukseli osiągnąć swoje.
Jacek Saryusz-Wolski: Już tyle rad padło, że chyba się powstrzymam.
Kamil Durczok: A o czym premier powinien bezwzględnie pamiętać?
Jacek Saryusz-Wolski: O swoim zdrowiu i o tym, że to tylko konferencja międzyrządowa, zapomnieć o całym udramatyzowanym obrazie sytuacji, którego pełno dookoła i pamiętać o tym, że w Nicei walczyliśmy o pozycję Polski, o nasza koncepcję, a teraz tylko wystarczy, żeby jej nie popsuć.
Kamil Durczok: Prezydent powiedział wczoraj w "Monitorze Wiadomości", że jest sceptycy co do szans porozumienia, bo strony się zapóźniły w swoich deklaracjach. Czy pan sądzi, że ta wojenna terminologia używana do dziś przez uczestników szczytu uniemożliwi porozumienie.
Jacek Saryusz-Wolski: Taka terminologia już bywała w przeszłości, tylko to jest pierwszy taki szczyt, który my tak przeżywamy wprost, otwarcie i na własnej skórze, natomiast słowa padają, niektóre są nawet zbyt mocne, w tej chwili mam na myśli naszych partnerów z Unii Europejskiej do której wchodzimy, ale na szczycie wszystko się uspokoi, nie mówię o komentarzach na zewnątrz. Dlatego przywódcy rządu mają świadomość tego, że muszą osiągnąć porozumienie.
Kamil Durczok: To się uda osiągnąć, a może inaczej. Dziś rankiem, 12 grudnia można chyba spróbować odpowiedzieć na pytanie, na co strony mogą sobie pozwolić, żeby odpuścić.
Jacek Saryusz-Wolski: Po pierwsze już na tym szczeblu premierów wyjaśnią sobie pewne sprawy, bo jest wiele nieporozumień. Po drugie odliczą się tak naprawdę i wtedy okaże się, czy te rachuby ministra Cimoszewicza są słuszne. Ja przewiduję dwie możliwości. Jedno - że nie będzie porozumienia i sprawa się przesunie na wiosnę 2004 i drugi wariant, że jednak argument Polski, ale nie tylko, bo przecież za nim stoi więcej krajów mówiący o tym rendez-vous, odsunięciu decyzji na 4, 5 lat i wówczas podjęciu sprawy na kolejnej konferencji międzyrządowej, że ten argument jednak przeważy. Dlatego nie zapominajmy, debata się toczy o jeden artykuł spośród kilku artykułów całej konstytucji. Ta Konstytucja zasługuje na przyjęcie, jest potrzebna, wypełnia mandat, który Nicea dała, to znaczy upraszcza traktaty, wyjaśnia rolę parlamentów narodowych, wyjaśnia status Karty Praw itd. Więc wiele rzeczy zostało osiągniętych i nie powód, żeby z powodu ambicji, powiedziałbym nawet, że egoizmu niektórych graczy europejskich i
chęci, żeby rozwiązać swoje sprawy i zmienić równowagę sił w Europie, żeby ten projekt w tej chwili padał.
Kamil Durczok: Panie ministrze dzisiaj i to jeśli się nie mylę za niespełna chyba kilkanaście minut trzej politycy zasiądą do specjalnego, jednego z ważniejszych śniadań ostatnich miesięcy, Schroeder-Chirac i Blair i będą rozmawiać o tym, jak ułożyć ten szczyt. Jak pan sądzi, jaką postawę przyjmie angielski premier, którego zachowanie może nie jest wielką niewiadomą, ale jednak w pewnym sensie niewiadomą.
Jacek Saryusz-Wolski: Przyznam się, że dla mnie w jakimś sensie też jest niewiadomą, bo premier Blair ma dwie możliwości, albo pójść w kierunku, w którym poszedł wcześniej, co zrodziło pewne nadzieje po stronie polskiej i wtedy próbować odegrać pozytywną rolę w Europie, bo przecież próby wytłumaczenia jednym i drugim, że jest możliwe rozwiązanie, a przez to rozwiązanie mam na myśli odroczenie sprawy, czyli ten polski kompromis...
Kamil Durczok: Ale poradzą Polakom i Hiszpanom, żeby nie grali za ostro.
Jacek Saryusz-Wolski: Nie, ale może wpłynąć na Niemców i Francuzów, pamiętajmy, że w grze jest jeszcze parę innych spraw kluczowych, obszar głosowania większościowego jeśli chodzi o podatki, jeśli chodzi o sprawy socjalne, sprawy zagraniczne absolutnie kluczowe i propozycja chyba taktycznie wprowadzona włoska, żeby w tej materii odejść od głosowania większościowego i kwestie obrony wreszcie, które są dopięte, ale nie całkiem do końca. Więc w sumie jest tu gra na kilku fortepianach, na kilku obszarach negocjacyjnych, nie tylko kwestiach głosowania i Brytyjczycy mogą tu odegrać pozytywną rolę. Mogą również podtrzymać to oparcie, które sądzę, że udzielili Polsce, gdyby mieli się z niego wycofać, no cóż niedobrze, ale wtedy będziemy nadal w gronie polsko-hiszpańskim, sądzę, że ten tandem się utrzyma do końca.