Jacek Protasiewicz stawił się w prokuraturze ws. wyborów w dolnośląskiej PO
Szef dolnośląskiej PO Jacek Protasiewicz stawił się w legnickiej prokuraturze, która prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie doniesienia o korupcji politycznej, do której miało dojść w związku z wyborami szefa regionu; chodzi o obietnice pracy za oddanie głosu. Protasiewicz podkreślił, że jest "zakłopotany, zażenowany, a nawet zawstydzony" tą sprawą, ponieważ "nie zajmował się załatwianiem pracy".
18.11.2013 | aktual.: 18.11.2013 13:30
Wybrany na październikowym zjeździe w Karpaczu (Dolnośląskie) z przewagą 11 głosów Protasiewicz przed wejściem do prokuratury powiedział, że "prokuratura jest najwłaściwszą instytucją, która może ocenić, kto miał jakie intencje w tej sprawie".
Podkreślił, że jest "zakłopotany, zażenowany, a nawet zawstydzony" tą sprawą, ponieważ "nie zajmował się załatwianiem pracy". Europoseł nie chciał też oceniać upublicznionych nagrań rozmów działaczy dolnośląskiej PO pod kątem ich ewentualnej manipulacji. - Ja ich nie słyszałem w oryginale, nie ma do nich dostępu. Sam jestem ciekaw, co w tej sprawie powie prokurator- powiedział Protasiewicz.
Prokurator Arkadiusz Kulik powiedział, że prokuratura faktycznie dysponuje całościowym zapisem rozmów pomiędzy delegatami na zjazd dolnośląskiej Platformy i politykami PO.
Kulik podkreślił, że prowadzone obecnie postępowanie wyjaśniające "ma nieco inny charakter niż tradycyjne dochodzenie". - Nie można mówić o przesłuchaniu, a jedynie rozpytaniu, po którym sporządza się notatkę. W czwartek zaplanowano rozpytanie posła Michała Jarosa. I wówczas prokurator może podjąć kolejne kroki w tym postępowaniu. Na ostateczną decyzję w sprawie ma czas do 30 listopada - dodał prokurator.
Wcześniej w legnickiej prokuraturze został przesłuchany m.in. europoseł PO Piotr Borys, który złożył doniesienie do legnickiej prokuratury w sprawie nieprawidłowości podczas wyborów władz dolnośląskiej Platformy. W prokuraturze stawił się również działacz PO Paweł Frost.
Borys, który jest szefem lubińskich struktur PO, zwrócił się do prokuratury po tym, gdy ujawnione zostały nagrania rozmów kilku dolnośląskich działaczy PO prowadzonych przed wyborami władz regionu. "Newsweek" ujawnił nagranie, z którego wynika, że poseł Wojnarowski, stronnik europosła Jacka Protasiewicza, obiecuje jednemu z delegatów na zjazd dolnośląskiej PO Edwardowi Klimce załatwienie stanowiska w KGHM. W zamian chce oddania głosu na Protasiewicza, który o funkcję szefa dolnośląskiego regionu Platformy rywalizował z Grzegorzem Schetyną.
Później "Newsweek" poinformował, że dotarł do oświadczenia Klimki, w którym działacz PO twierdził, że Wojnarowski poprosił o rozmowę z nim, i że po godzinie od spotkania z posłem zadzwonił do niego jeden z wiceprezesów KGHM. Klimka ocenił, że samo spotkanie miało na celu zaproponowanie mu pracy, ale "z sugestią odpowiedniego głosowania". Jak podkreślił, wcześniej przez rok Wojnarowski nie kontaktował się z nim w ogóle.
Tygodnik opublikował następnie kolejne nagranie, tym razem film. Według informacji tygodnika poseł Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski mieli namawiać delegata do głosowania na Protasiewicza, a w zamian sugerować, że działacz mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek. Według "Newsweeka" delegatem, którego namawiano do poparcia Protasiewicza, jest Paweł Frost, szef koła PO w Legnicy i tamtejszy radny, z zawodu tłumacz przysięgły, zwolennik Grzegorza Schetyny. W sobotę na stronie Newsweek.pl opublikowano dłuższą wersję tego filmu. W reakcji na opublikowane w sobotę nagranie Jaros w wysłanym PAP oświadczeniu tłumaczy, że "przedstawione fragmenty nagrania nie oddają w pełni przebiegu i kontekstu spotkania, które trwało prawie dwie godziny".
Legnicka prokuratora prowadzi łączne postępowanie sprawdzające, o którym zdecydowano zarówno po doniesieniach medialnych, jak i zawiadomieniu złożonym osobiście przez Borysa. Śledczy mają czas do 30 listopada na decyzję, czy zostanie wszczęte dochodzenie w tej sprawie.
- Postępowanie sprawdzające toczy się w związku z artykułem 230 paragraf 1 kodeksu karnego, czyli chodzi o ustalenie, czy mogło dojść do obietnicy korzyści majątkowych lub osobistych w zamian za odpowiednie głosowanie podczas wyborów - wyjaśniła wcześniej rzeczniczka legnickiej prokuratury Lilianna Łukasiewicz.
W konsekwencji upublicznienia nagrań Zarząd Krajowy PO zdecydował, że nie będzie powtórnych wyborów władz PO na Dolnym Śląsku; jednomyślnie zawiesił też na trzy miesiące w prawach członków partii zarówno osoby, które nagrały rozmowy ujawnione przez "Newsweek", jak i te, które zostały nagrane.