Jacek Kurski: trzeba mówić o niemieckich korzeniach Tuska
Jeżeli w Wehrmachcie nie był dziadek Tuska, ale był brat dziadka, szwagier dziadka służył w Wehrmachcie, siostra dziadka znalazła grób w Bałtyku jako jedna z ofiar Gustawa, czyli tego statku, którym Niemcy uciekali przed armią sowiecką, to o tym trzeba mówić - powiedział Jacek Kurski w "Poranku Radia TOK FM".
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Wierzy pan w to, co pan chce wierzyć, prawda może być inna. Dwa dni temu nowi posłowie pojawili się w Sejmie, odbierali legitymację, pan wychodził i większość osób buczała.
Jacek Kurski: Nie większość, Platforma buczała.
Dobrze, to na pewno było przykre doświadczenie. Było panu żal? Powiem szczerze, że mi było pana żal, chociaż uważam, że to, co powiedział pan o Donaldzie Tusku, w kontekście tej całej afery w Wehrmachtem, było nie w porządku. To było przykre doświadczenie, czy bardziej dotkliwe było wyrzucenie ze sztabu i partii? Po tym, co pan zrobił dla PiS-u?
- Oczywiście, bardziej przykre było usunięcie, może nie wyrzucenie, bo śmieci się wyrzuca, ja zostałem wykluczony. Tworzyłem sztab od zera i ten współudział jest ważnym i pozytywnym doświadczeniem. Do Sejmu poszedłem celowo, wiedziałem, że będę wybuczany, poszedłem świadomie zderzyć się z rzeczywistością, jestem człowiekiem twardym, i ponoszę odpowiedzialność za swoje czyny.
Chciał pan pokazać - "ja wam jeszcze pokażę, nie liczcie na to, że zniknę?"
- Chciałem pokazać, że nie znikam i nie boję się buczenia, nawet jeśli ono jest przykre i czasem uzasadnione.
Słyszałem pana wczorajszą wypowiedź, pan niby przepraszał Tuska, mówił, że nie chodziło o dziadka, ale widziałam z jaką miną pan mówił, nie chodziło o dziadka, ale o brata Donalda Tuska. To też było dosyć wyrafinowane, to też była chęć wbicia kolejnej szpili.
- Nie, to chyba trochę pani przesadza. Jest problem niemiecki Donalda Tuska, jest coś takiego jak fakt, że PiS było wielokrotnie podchodzone przez PO, z tą sprawą, wielokrotnie prowokowane. Ja sam dostawałem kilkadziesiąt pytań od dziennikarzy, kiedy wreszcie uruchomimy spot wyborczy, w którym będzie mowa o Wehrmachcie i Donaldzie Tusku, kiedy wreszcie wyplakatujemy całą Polskę Donaldem Tuskiem w mundurze Wehrmachtu. Było to prowokowanie, żeby powiedzieć coś niemądrego.
Kto prowokował? Chodzą różne plotki o różnych osobach, ale się ich w wywiadach nie opowiada.
- Czy tak zwana sprawa clintonowska, kiedy rzuca się plotkę po to, żeby zabić prawdę, z Tuskiem było tak samo.
Ale tu nie chodziło o to, żeby zabić prawdę, tu nie ma żadnej prawdy w tym, że jego dziadek był w Wehrmachcie na ochotnika.
- Tak, ale prawda jest taka, chociaż ja nie mówię, że to w jakikolwiek sposób obciąża Donalda Tuska, ale w przypadku wyborów prezydenckich musi być pełna wiedza na temat przyszłości. W dzisiejszym wywiadzie Marek Edelman mówiąc na temat Niemców mówił, że budując przyszłość trzeba dokładnie badać przeszłość. Dlaczego ta prawda ma dotyczyć wszystkich, tylko nie...
Przeszłość historyczną.
- Jeśli mamy do czynienia z kandydatem na prezydenta i z człowiekiem, który ma w jakimś sensie niemałe korzenie niemieckie, czy z pogranicza...
Jak to korzenie?
- Korzenie, jeżeli w Wehrmachcie nie był dziadek Tuska, ale był, o czym sam pisze w książce "Był sobie Gdańsk", brat dziadka służył w Wehrmachcie, szwagier dziadka służył w Wehrmachcie, siostra dziadka znalazła grób w Bałtyku jako jedna z ofiar Gustawa, czyli tego statku, którym Niemcy uciekali przed armią sowiecką, to o tym trzeba mówić. Do tego momentu, czy od tego momentu, kiedy może to mieć na politykę, wpływ ma to następujący, wielokrotnie PO czy Tusk, ja nie chcę broń Boże, żeby pani miała wrażenie, że ja brnę dalej zamiast się pokajać, ale nie możemy nie widzieć, że jest kwestia uległości nurtu polskiej polityki wobec Niemców.
Czy pan uważa, że Tusk jest uległy wobec Niemców?
- Tak, tak uważam.