Jabłko w teczce Belki
Z teczką Belki to nie jest tak jak wszyscy myślą. Ma w niej po prostu jabłko. Sam pokazał. Prawda jest jednak taka, że trzyma w niej nie tylko jabłko, ale też klucze do mieszkania, komórkę, notes i kilka dokumentów. Sprawdziliśmy to, chwali się "Dziennik Łódzki".
To, co się teraz dzieje z teczkami, to jednak jeszcze nic w porównaniu z tym, co może się stać. - Sezon na teczki zacznie się w połowie sierpnia, zapowiada Elżbieta Karolewska.- Ale grudzień też będzie dobry. Wtóruje jej Barbara Nastalczyk: - Jest wyraźny powrót do teczek. Jeszcze rok temu lepiej sprzedawały się nesesery. Pani Barbara pracuje w sklepie skórzanym Martex, a pani Elżbieta w sklepie Irys.
- Chcielibyśmy obejrzeć teczkę dyrektora Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Łodzi.- Słucham?! - to głos majora Wojciecha Barańskiego, rzecznika ABW w Łodzi. Tak reagują wszyscy pytani o swoje teczki.
- Kiedy pan zadzwonił z tym pytaniem, szczęka mi opadła, nie kryje Paweł Perzyna, naczelnik pionu archiwalnego w łódzkiej delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej. I otwiera swoją teczkę: kalendarz, portfel, wizytówki, chusteczki higieniczne, ładowarka do telefonu, długopis i bułka z wędliną.- Czasem jeszcze wrzucam książkę, sweter albo parasol - przyznaje Perzyna.
Dostęp do teczki Perzyny ma tylko Paweł Perzyna. W przeciwieństwie do majora Dariusza Pilarza, szefa ABW w Łodzi.- Przyznam się, że w mojej teczce buszują córki, ale jedna chodzi dopiero do drugiej klasy, a druga ma półtora roku, dodaje Pilarz. Szef ABW nie zdążył wyczyścić teczki. Wśród mnóstwa kluczy, przepustek elektronicznych, książeczki zdrowia, czyścika do okularów, paszportu znajduje się stara aspiryna i korespondencja z banku. Oraz bułka z twarożkiem i jabłko. To jabłko daje do myślenia. Premier też miał jabłko. Jabłko nosi w teczce również wojewoda Stefan Krajewski. Czy to może być przypadek?
Prof. Jan Krysiński, rektor Politechniki Łódzkiej, nie nosi jabłka. Do kanapki z wędliną lub żółtym serem zabiera czerwoną paprykę. Wbrew temu, co twierdzi profesor, jego teczka jest jednak niekompletna: zdążył zjeść bułkę przed spotkaniem z dziennikarzem. Od miesiąca rektor Krysiński ma nową teczkę, a właściwie neseser z szyfrowym zamkiem. Zawiera: pióro i długopis, trochę korespondencji, notes elektroniczny, wizytówki, wykaz pracowników uprawnionych do wejścia do Instytutu Maszyn Przepływowych, któremu profesor szefuje.
O tym, że teczki mogą być niebezpieczne, powszechnie wiadomo. Profesor Krysiński sam się o tym przekonał.- Rok temu wychodząc z restauracji, zapomniałem zabrać teczkę - opowiada rektor. - Kiedy po nią wróciłem, ewakuowano już jedną salę.
Wyjątkową teczkę ma Sylwester Pawłowski, przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi: nie nosi śniadania.- Zawsze jem w domu - mówi przewodniczący. W teczce ma dwa notesy, klucze do mieszkania, krem Nivea, krople do oczu, wizytówki, okulary fotochromy, dokumentację obchodów rocznicy rewolucji 1905 roku w Łodzi, telefon, portfel. Nigdy mu się nie zdarzyło teczki zapomnieć ani pomylić. Tak pilnuje!
Wojewoda Stefan Krajewski postanowił pokazać gazecie nie tylko swoją teczkę. Z własnej inicjatywy przyniósł jeszcze zaświadczenie z IPN, że jest czysty. Wojewoda posiada bez wątpienia najobszerniejszą i najbardziej "uśniadaniowioną" teczkę.
Moduł śniadaniowy wojewody składa się z: dwóch jogurtów, serka wiejskiego, paczki wafelków, kanapki z serem i czterech rzodkiewek. Poza tym w teczce wojewody jest to, co powinno być w teczce wojewody: kalendarz na 2005 rok, notatnik z telefonami, mapy autostrad, dwa referaty na obronę prac doktorskich, książka na temat wzrostu gospodarczego, restrukturyzacji gospodarki i rynku pracy w Polsce oraz plik gazet.
"Dziennik Łódzki" chciał jeszcze obejrzeć teczkę marszałka Stanisława Witaszczyka, ale rzecznik przekazał, że marszałek w ogóle nie ma teczki, tylko organizer.(PAP)