"Ja tu jeszcze wrócę!". Ujawniamy "wojenne" przemówienie prezydenta na spotkaniu z dyplomatami
Według źródeł Wirtualnej Polski pożegnalne przemówienie prezydenta przed kierownikami placówek dyplomatycznych zamieniło się – jak mówią nieoficjalnie dyplomaci – w "polityczny manifest". "Ja tu jeszcze wrócę!" – według źródeł WP tymi słowami Andrzej Duda zasugerował, że nie zamierza kończyć swojej politycznej kariery.
Kulisy wieczornego spotkania Andrzeja Dudy z kierownikami placówek dyplomatycznych z 8 lipca nie były dotychczas znane. Według ustaleń Wirtualnej Polski coroczne przemówienie skierowane do szefów polskich placówek dyplomatycznych – ostatnie w prezydenckiej karierze Andrzeja Dudy – zamieniło się w "manifest polityczny". W ocenie wielu dyplomatów znacząco odbiegało ono od klasycznego wystąpienia na temat kierunków polityki zagranicznej, wyzwań i sukcesów polskiej dyplomacji.
Sześć niezależnych od siebie źródeł WP twierdzi, że wystąpienie Andrzeja Dudy miało charakter ostry, bardzo polityczny i konfrontacyjny. Rozmówcy WP oceniają jego ton jako "absolutnie skrajnie wojenny", "wyjątkowo konfrontacyjny", "polityczny", "zbyt ostry", "kompromitujący". Prezydent krytykował politykę szefa MSZ Radosława Sikorskiego, próbę wymiany ambasadorów, brak uprzednich konsultacji z nim, a części polskich dyplomatów zarzucił brak lojalności. Według wszystkich naszych rozmówców prezydent zasugerował, że nie zamierza kończyć swojej aktywności politycznej.
"Ja tu jeszcze wrócę!" – według sześciu źródeł tak właśnie brzmiało zdanie wypowiedziane przez prezydenta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poseł Lewicy wytyka błędy kolegom. "Muszą robić robotę"
– To było wypowiedziane bardzo dosadnie, nawet ze wściekłością w głosie – mówi nam jeden z rozmówców.
– Potwierdzam, padły takie słowa – mówi kolejny rozmówca.
– Te słowa wryły się w pamięć. Znaczna część sali była zmieszana, zniesmaczona albo zaskoczona – dodaje nasz kolejny rozmówca.
"Jakby Andrzej Duda spodziewał się, że zostanie premierem"
Według rozmówców WP zapowiedź "ja tu jeszcze wrócę!" była wypowiedziana przez Andrzeja Dudę w kontekście krytyki działań Radosława Sikorskiego i dyplomatów zrzeszonych w Konferencji Ambasadorów RP, którzy przez lata krytykowali politykę zagraniczną w wykonaniu PiS i Andrzeja Dudy.
– To był strumień świadomości prezydenta, urozmaicony całą paletą pauz i min, tak jak to prezydent potrafi. Nie powiedział tego wprost, ale kontekst był jasny. Brzmiało to jak sygnał, że Andrzej Duda nie wycofuje się z życia politycznego – relacjonuje WP jeden z uczestników spotkania.
– Wielu z uczestników, z którymi rozmawiam, interpretuje to jako zapowiedź, że Andrzej Duda wierzy w to, że w przyszłości zostanie premierem, bo raczej inne stanowisko w rządzie byłoby poniżej jego oczekiwań – mówi nasze kolejne źródło. – Według mnie prezydent chciał przekazać, że będzie jeszcze bardzo ważnym przedstawicielem władzy i wszystkim nam pokaże – dodaje inna osoba, która brała udział w naradzie.
Andrzej Duda nie zaprzeczył takiemu scenariuszowi podczas wcześniejszych wywiadów. - Jeżeli będzie taka potrzeba, żebym jakąś funkcję publiczną podjął (...), to oczywiście ja takie zadanie podejmę - mówił na początku lipca w programie "Minęła 20:15" na antenie telewizji wPolsce24. Prezydent odniósł się w ten sposób do pytania, czy stanąłby na czele rządu.
Duda miał sugerować niektórym dyplomatom zdradę
Dyplomaci, z którymi rozmawiamy, twierdzą, że Andrzej Duda zasugerował części polskich dyplomatów zdradę. Troje rozmówców przekonuje, że zarzut zdrady był wyartykułowany wprost. Inni zaś mówią o czytelnej sugestii skierowanej głównie pod adresem dyplomatów z Konferencji Ambasadorów RP, którzy krytykowali politykę zagraniczną w wykonaniu Andrzeja Dudy.
– Prezydent stwierdził, że część kandydatów na ambasadorów to są ludzie, którzy wygłaszali paszkwile na Polskę, co otarło się o zdradę. Tak to zapamiętałem. Całe to wystąpienie było brutalne językowo, ale jeśli dobrze pamiętam, konkretnych nazwisk nie było – mówi nasz rozmówca.
Rozmówcy WP twierdzą również, że Andrzej Duda zarzucił Radosławowi Sikorskiemu, że chciał dokonać błyskawicznej wymiany ambasadorów. – Pojawiło się takie twierdzenie, że rzekomo ambasadorowie byli odwoływani w święta Bożego Narodzenia, że dzieci nie mogły dokończyć szkoły – relacjonuje jeden z uczestników.
Sikorski odpowiedział Dudzie. "Nie pozostał dłużny"
Nasi rozmówcy podkreślają, że szef MSZ ostro zareagował na słowa Andrzeja Dudy podczas swojego wystąpienia przed szefami polskich placówek dyplomatycznych.
– Radosław Sikorski w swoim stylu nie pozostał dłużny i podkreślił, że zarzut o błyskawicznym odwoływaniu ambasadorów jest totalnie nieprawdziwy – relacjonuje jeden z dyplomatów. – Sens wypowiedzi był taki, że Andrzej Duda nie może przeżyć, że podpisując nowelizację ustawy autorstwa PiS, de facto sam pozbawił się kompetencji w procesie mianowania ambasadorów, a kandydatury są uzgadniane z udziałem Pałacu Prezydenckiego w procedurze wymyślonej przez PiS – dodaje inny rozmówca, który zna kulisy sprawy.
– Sikorski we właściwy sobie sposób podjął rękawicę rzuconą przez Dudę – komentuje inny uczestnik spotkań.
Część uczestników narady odmówiła komentarza, nie zaprzeczając jednak naszym ustaleniom. – Nie chcę mówić o szczegółach, ale mogę potwierdzić, że to wystąpienie było, jak na pożegnanie z Pałacem Prezydenckim, za ostre i konfrontacyjne. Powodem naszego spotkania było spojrzenie na politykę zagraniczną, interesy Polski i określenie, gdzie są punkty, które łączą – komentuje nieoficjalnie jeden z dyplomatów.
– Na twarzach wielu osób widać było zmieszanie. Mieliśmy wrażenie, że prezydentowi nie wypada tak się unosić i opowiadać takie rzeczy – mówi nasz rozmówca. – Czułem zażenowanie – dodaje kolejna osoba. – Ogromna większość przyjęła to wystąpienie zimnym milczeniem. Powiedzmy, że zdawkowe klaśnięcia było słychać z ław zajmowanych przez ambasadorów zbliżonych do prezydenta – przekazuje jeden z uczestników.
MSZ i KPRP nie chcą komentować
Rzecznik prasowy MSZ, pytany o wystąpienie Andrzeja Dudy i Radosława Sikorskiego podczas narady z udziałem szefów polskich placówek dyplomatycznych, odmówił komentarza. Paweł Wroński podkreślił, że narady mają charakter poufny. Sprawy komentować nie chce również Kancelaria Prezydenta.
"Wskazane w zapytaniu prasowym spotkanie Prezydenta RP z uczestnikami tegorocznej Narady Kierowników Placówek Zagranicznych miało charakter zamknięty, w związku z tym Kancelaria Prezydenta RP nie udostępnia i nie komentuje treści wystąpień wygłoszonych przez Prezydenta RP oraz Ministra Spraw Zagranicznych" – przekazuje biuro prasowe Kancelarii Prezydenta RP.
W zapytaniu poprosiliśmy m.in. o odniesienie się do tego, czy słowa "ja tu jeszcze wrócę!" padły w takiej formie, a jeśli tak, to co prezydent miał na myśli.
Spór o ambasadorów
Przypomnijmy, spór między szefem MSZ a prezydentem dotyczący ambasadorów rozpoczął się w marcu 2024 r. Radosław Sikorski ogłosił wtedy zakończenie misji ponad 50 ambasadorów i wycofał kilkanaście kandydatur przedstawionych wcześniej do akceptacji.
W odpowiedzi prezydent Andrzej Duda stwierdził, że mianowanie czy odwoływanie ambasadora polskiego nie może się odbyć bez jego podpisu. W efekcie odmówił nominowania nowych ambasadorów w miejsce tych odwołanych przez MSZ.
W miejscach, gdzie ambasadorowie zakończyli swoje misje, lecz nie zostali formalnie odwołani przez prezydenta, zastąpili ich dyplomaci wyznaczeni przez MSZ, którzy pełnią rolę charge d'affaires. Taka sytuacja ma miejsce m.in. w Stanach Zjednoczonych, gdzie Bogdan Klich zastąpił Marka Magierowskiego, oraz w Ukrainie, gdzie Piotr Łukasiewicz zastąpił Jarosława Guzego.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski