J&S i Kulczyk: dwie pomyłki Pawlaka

W grudniu 2007 r. minister gospodarki Waldemar Pawlak uchylił po cichu olbrzymią karę nałożoną na giganta paliwowego J&S (462 mln zł). Dwa lata wcześniej lider PSL przyczynił się do wypłaty przez państwo kolosalnych odszkodowań firmie Jana Kulczyka. Czy przyczyną dziwnej słabości Pawlaka do obdarowanych oligarchów mogą być ich wojskowe i polityczne koneksje?

12.02.2008 11:03

Jeżeli odrzucimy tę „spiskową” hipotezę – pozostaje uwierzyć w deklarowaną w obu tych przypadkach niefrasobliwość i naiwność Waldemara Pawlaka. W 2005 r., tuż przed końcem kompromitujących rządów SLD–PSL, szef ludowców wraz z 18 innymi członkami partii (m.in. Janem Burym, Markiem Sawickim i Eugeniuszem Kłopotkiem) poparł postkomunistów w głosowaniu nad senackimi poprawkami do uchwały o autostradach płatnych. Dzięki niespodziewanemu wsparciu Pawlaka (inaczej głosowało 14 członków PSL i cała opozycja) autostradowe konsorcjum Jana Kulczyka otrzymało ok. 60 mln zł więcej odszkodowania z powodu likwidacji opłat dla ciężarówek. Jak twierdził potem lider PSL – była to nieszczęśliwa pomyłka podczas głosowania. Równie rozbrajająco tłumaczy się Pawlak z ostatniej decyzji w sprawie J&S. Uchybienie formalne, które stało się rzekomo przyczyną uchylenia milionowej kary, jest przez niego określane (już po nagłośnieniu afery) jako „zatruta strzała” i jako zastawiona przez poprzednie władze „mina”. Te nieporadne metafory
nie wyjaśniają jednak, dlaczego Pawlak – zamiast ukarać właściwego urzędnika za błąd i wznowić sprawę – umorzył postępowanie wobec firmy J&S, która mimo kilku upomnień nie zgromadziła wymaganych prawem UE rezerw ropy.

Ludowo-wojskowy grunt pod J&S

O „wojskowych” powiązaniach cypryjskiego holdingu J&S mówi się od dawna; warto więc też wspomnieć o pomocy, jaką spółka uzyskiwała z kręgów „ludowych”. Firmę założyli w 1993 r. Wiaczesław Smołokowski i Grigorij Jankilewicz – muzycy radzieccy, którzy przybyli do Polski w latach 80. Wizy mieli dostać za rekomendacją polskich firm handlujących bronią (m.in. Inter-Inex), ale do chwili wejścia w biznes naftowy handlowali tylko dżinsami i elektroniką. Kariera obu panów przyspieszyła w 1992 r., gdy Jankilewicz – ledwie parę miesięcy po złożeniu wniosku – otrzymał od prezydenta Wałęsy obywatelstwo polskie. Już rok później nieznana nikomu firma J&S (rejestrowana na Cyprze) zaczęła otrzymywać zamówienia na ropę od Petrochemii Płock, której prezesem był wówczas Konrad Jaskóła – uważany za człowieka PSL (miał dobre znajomości m.in. z Pawlakiem i Struzikiem). Kontrakty zawierane przez Jaskółę były z roku na rok coraz pokaźniejsze: w 1996 r. J&S wraz z należącą do niej Globus Oil dostarczała Petrochemii ponad 80 proc.
ropy...

W zdobywaniu uprzywilejowanej pozycji na polskim rynku sprzyjał J&S w tym czasie nie tylko Jaskóła, ale i postępująca degradacja CIECH – państwowej centrali handlu zagranicznego. Przed rozkwitem spółki Jankilewicza i Smołokowskiego była ona głównym pośrednikiem między Petrochemią a Rosjanami. Od 1994 r., gdy z inicjatywy Lesława Podkańskiego (PSL) na czele CIECH stanął dawny funkcjonariusz WSI Zdzisław Montkiewicz, przedsiębiorstwo to zaczęło się jednak staczać po równi pochyłej. Podczas gdy nowy „ludowy” prezes CIECH roztrwaniał pieniądze na niezrozumiałe inwestycje i fundusz reprezentacyjny, doprowadzając firmę do destrukcji (w 1996 r. wybuchł nawet tam bunt przeciw ekscesom Montkiewicza) – prowadzony przez sowieckich muzyków J&S zdobywał stopniowo w kontraktach z Petrochemią pozycję monopolisty. Przypadek?

Nie jestem w stanie powiedzieć, czy to, co robili PSL-owcy: Jaskóła z jednej strony, a z drugiej Montkiewicz, miało jakiś ukryty cel – mówi osoba pracująca w połowie lat 90. w Petrochemii. – Na pewno miało konkretny skutek, czyli ogromne wzmocnienie J&S kosztem innych podmiotów. Po przekształceniu Petrochemii w PKN Orlen (w 1999 r.) rolę podtrzymywania pozycji J&S przejmować zaczęli od „delegatów” PSL byli współpracownicy WSI: Andrzej Praxmajer i Andrzej Macenowicz. Pierwszy kierował w Orlenie biurem ds. zakupu ropy; drugi – według raportu z likwidacji WSI – „jako członek Zarządu PKN Orlen konsultował z oficerami preferencje WSI w zakresie dostaw ropy dla koncernu”. W wyniku ich działań J&S nie miał praktycznie żadnych konkurencyjnych oferentów. W tym samym czasie ubezpieczaniem giganta J&S zajmował się skromny broker w osobie podpułkownika rezerwy wojsk lotniczych Andrzeja Wydrycha.

Takim sposobem – dzięki umyślnej lub przypadkowej koordynacji działań naftooficerów oraz ludzi delegowanych przez PSL – pozycja cypryjskiej firmy jako czołowego paliwowego tradera w Polsce długo była niezachwiana. Dopiero gdy w 2002 r. spółką J&S wstrząsnęła afera znana później jako „Orlengate” – karty w przemyśle naftowym rozdawać zaczął Jan Kulczyk, kolejna osoba ciesząca się względami Pawlaka i PSL.

Lojalny wobec układu?

W potocznej opinii aresztowanie w 2002 r. przez UOP Andrzeja Modrzejewskiego, ówczesnego prezesa Orlenu, odcięło monopolistę J&S od lukratywnych zamówień – i zagospodarowało powstałą przestrzeń dla innych pośredników.

Rzeczywistość wyglądała jednak inaczej – nowy, powołany z inspiracji Kulczyka zarząd w dalszym ciągu faworyzował J&S (która straciła jedynie niewielką część dochodów z powodu „wpuszczenia” na rynek rosyjskiego Petrovalu), a Andrzej Praxmajer z WSI, od lat popierający J&S przy kontraktach, awansowany został nawet na doradcę nowego prezesa Orlenu, Zbigniewa Wróbla (także „nominowanego” przez Kulczyka). J&S dopuszczono wraz z Orlenem także do biznesu w gdańskim Naftoporcie, który w założeniach miał być sposobem na uniknięcie groźby rosyjskiego szantażu naftowego... Wynika z tego jasno, że „Orlengate” była tylko kłótnią w rodzinie, a Pawlak – uchylając karę nałożoną na J&S i przyczyniając się do wypłacania monstrualnych rekompensat Kulczykowi – postąpił bardzo konsekwentnie, działając (świadomie bądź nieświadomie) na rzecz konkretnego „układu”, powiązanego zarówno z postkomunistami, jak i WSI oraz rosyjskimi naftowcami.

Co więcej – zbieżność interesów tego handlowego trójkąta pozwala przypuszczać, że jeżeli głosowanie za podwyżką odszkodowań dla imperium Kulczyka nie było „pomyłką”, to darowanie 462 mln zł firmie J&S również nie mogło być wynikiem „miny” czy „zatrutej strzały”. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że obu wymienionym środowiskom sprzyjali ludzie o określonych rodowodach: postkomunistyczno-agenturalnym oraz właśnie PSL-owskim. Przypomnijmy: w czasie gdy J&S dostawał kontrakty od ludowca Jaskóły – Kulczyk mógł liczyć na Andrzeja Malinowskiego, działacza ZSL i PSL, wiceministra gospodarki w latach 1996–1998 (który od 1990 do 1996 r. pracował w Kulczyk Tradex). Kiedy Montkiewicz zaczynał ku zadowoleniu J&S rozkładać CIECH – Waldemar Pawlak mianował na prezesa rządowej agencji ds. autostradowych przetargów Andrzeja Patalasa, byłego szefa Autostrady Wielkopolskiej SA (należącej do Kulczyka). Nad PSL-owskimi nominatami sprzyjającymi Kulczykowi – tak jak i w przypadku J&S – unoszą się również dyskretnie duchy służb
specjalnych. Gen. Gromosław Czempiński (b. szef UOP), znajomy Kulczyka i Malinowskiego jeszcze z czasów studenckich, parokrotnie podejmował z oligarchą przedsięwzięcia biznesowe. Co ciekawe – Czempiński, który ostatnio unikał publicznych i politycznych gestów, spotkał się tuż przed zaprzysiężeniem rządu PO–PSL właśnie z Waldemarem Pawlakiem... Jeszcze istotniejszą rolę w działalności Kulczyka odgrywał Jan Waga – najpierw prezes Kulczyk Holding, potem przewodniczący rady nadzorczej Orlenu (w latach 80. pełnił kierownicze funkcje w katowickim Komitecie Wojewódzkim PZPR). Jego bratem jest admirał Romuald Waga – były szef zaopatrzenia komunistycznej Marynarki Wojennej, wiązany z powstaniem mafii paliwowej w polskich portach. Fragment raportu WSI, w którym autorzy wymieniają admirała z nazwiska, to przy okazji kolejny dowód na to, że zestawianie mechanizmów rozwoju J&S i firm Kulczyka w kontekście dziwnych „pomyłek” Pawlaka nie jest arbitralne: „Do roku 1990 zyski [z handlu paliwami] płynęły do państwowego
przedsiębiorstwa CIECH, po zmianie zaczęli korzystać przedsiębiorcy mający kontakty z dowódcami okręgów wojskowych i garnizonów, gdzie mieściły się bazy paliwowe wykorzystywane jako mieszalnie. Największe jednak zyski osiągali rosyjscy pośrednicy (np. spółka J&S) oraz ci wyżsi wojskowi, którzy nadzorowali ten handel (np. Romuald Waga, wieloletni szef logistyki MW, a następnie udziałowiec jednej ze spółek paliwowych; brat Jana Wagi, prezesa Kulczyk Holding)”.

Powtórka z doktora Jana

Sprawa „omyłkowego” głosowania Pawlaka i grupki posłów PSL nad zwiększeniem rekompensat dla Jana Kulczyka przedostała się do mediów nie w lipcu 2005 r., lecz dopiero kilkanaście miesięcy później. Za ewidentne działanie na szkodę skarbu państwa (jak wyliczył „Dziennik”, straty to ok. 60 mln złotych) nikt jednak – jak dotąd – nie poniósł odpowiedzialności. Czy owo długie milczenie i brak jakichkolwiek konsekwencji to kolejny zbieg okoliczności w karierze lidera PSL – czy może efekt kontaktów i znajomości w środowisku Kulczyka, Jaskóły i Czempińskiego?

Dziś niewiele brakowało, by w podobnej atmosferze ten sam polityk (mający prócz oligarchy i generała takich znajomych jak Edward Mazur czy Kazimierz Grabek) uchylił ponad 450 mln zł kary dla J&S, spółki – podkreślmy to raz jeszcze – związanej z Kulczykiem i biznesowo, i środowiskowo. Jak zauważył Jan Piński z „Wprost”, Ministerstwo Gospodarki poinformowało o tej decyzji dopiero cztery dni po fakcie, a wokół umorzenia przez długi czas utrzymywało się niepokojące milczenie. Rząd PO–PSL nabrał wody w usta, a sam Pawlak próbuje odwrócić uwagę od swojego postanowienia, mówiąc o „zatrutych strzałach” i bezzasadności tak wielkiej kary (skądinąd faktycznie zbyt wysokiej, jak uważają paliwowi eksperci). Czy okaże się to skuteczne? Mój rozmówca, który od lat obserwuje Pawlaka w PSL, twierdzi, że szef ludowców bardzo liczy na powtórkę ze sprawy „doktora Jana”.

Grzegorz Wierzchołowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)