J.Kaczyński: wytoczę proces "Gazecie Wyborczej"
Premier Jarosław Kaczyński zapowiedział, że wytoczy proces "Gazecie Wyborczej" w związku z jej artykułem dotyczącym zarządzenia określającego m.in. zasady brakowania i niszczenia dokumentacji zebranej przez ABW. Zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński mówi, że gazeta przyjmuje zapowiedź premiera ze spokojem.
08.11.2007 | aktual.: 08.11.2007 17:54
Nie wydawałem żadnych poleceń dotyczących niszczenia dokumentów ABW. Podpisałem rozporządzenie, które było uzgodnione, zaopiniowane przez komisję ds. służb specjalnych - powiedział premier na konferencji prasowej. Dodał, że miał do tego prawo, a nawet obowiązek, wobec luki prawnej w całej sprawie.
Wytoczę proces "Gazecie Wyborczej" z tego względu, że na pierwszej stronie oskarżyła mnie w istocie o przestępstwo, nie mając do tego najmniejszych podstaw - oświadczył szef rządu. Dodał, że jeszcze w czwartek skontaktuje się z adwokatami.
O tym, że w zeszłym tygodniu weszło w życie zarządzenie premiera z 23 października co do zasad niszczenia nieprzydatnej dokumentacji ABW, PAP informowała w poniedziałek. W środę "GW" napisała, że może to być sposób dla ABW na pozbycie się dowodów nielegalnych operacji służb specjalnych, np. z operacji CBA w resorcie rolnictwa.
Według "GW" zarządzenie pozwala niszczyć na bieżąco i praktycznie bez śladu tzw. dokumenty legalizacyjne (czyli fałszywe dokumenty funkcjonariusza w czasie tajnej akcji). Cytowany przez "GW" ekspert sejmowej speckomisji uznał, że premier, zezwalając na niszczenie takich dokumentów, przekroczył uprawnienia, bo nie ma takiej delegacji w ustawach.
Pytany przez "GW", czy nie byłoby lepiej, gdyby zarządzenie wydał już następny premier, Jarosław Kaczyński odparł, że nie ma "najmniejszych przesłanek" merytorycznych i prawnych by takiego zarządzenia nie wydał. Dodał, że bezpodstawna jest dialektyka podejrzliwości wobec nas stosowana, m.in. przez "Gazetę Wyborczą".
Z kolei "Dziennik" napisał, że szefowie ABW w ostatnich tygodniach wynosili z urzędu i kopiowali tajne dokumenty spraw, w których pojawiają się znane nazwiska. Bogdan Święczkowski, który do niedawna kierował ABW, zaprzeczył temu. Zaprzeczył temu również premier. Nic nie wiem o żadnych nielegalnych akcjach w ABW i to wszystko uważam za hucpę po prostu: za przygotowanie do przejęcia ABW przez ludzi lat 90. i powrót do najgorszych możliwych praktyk; bardzo mnie dziwi, że "Dziennik" w tej operacji uczestniczy - mówił Jarosław Kaczyński.
Pytany, dlaczego pozywa "GW", a nie np. "Dziennik", premier wyjaśnił, że sprawę artykułu "GW" już skonsultował z prawnikami oraz osobami, które się tym bezpośrednio zajmowały i stwierdzają, że nawet przy szczególnej postawie niektórych sędziów, jednak ta sprawa jest jednoznaczna. Dodał, że sprawy "Dziennika" jeszcze nie skonsultował.
Jarosław Kaczyński nie wykluczył innych pozwów, ale podkreślił, że choć premier zarabia dobrze, to usługi prawnicze w Warszawie są niesamowicie drogie. To jest ta nierówność, którą w Polsce stworzono, że milioner może wytaczać dziesiątki procesów, a nawet dobrze zarabiający człowiek może co najwyżej wytoczyć kilka i to też musi unikać najdroższych kancelarii - dodał.
Nie wierzę by znalazł się prawnik, który mógłby sugerować premierowi wystąpienie na drogę sądową - powiedział z kolei radca prawny Agory, wydawcy "GW" mec. Piotr Rogowski. Oświadczył, że artykuł "GW" jest oparty na faktach, stanowi realizację kontrolnych uprawnień prasy i nie ma w nim nic, co dałoby się odczytać jako naruszenie jakichkolwiek dóbr osobistych. Na Zachodzie żaden szanujący się polityk nawet by się w takiej sprawie nie odważył grozić prasie sądem - dodał prawnik.
W naszym tekście jest opinia eksperta od służb specjalnych, którego nazwiska na jego prośbę nie podajemy - powiedział z kolei z-ca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński. On stwierdza, że premier nie miał prawa wydać takiego zarządzenia, ponieważ ustawa o ABW i ustawa o archiwach nie dają tzw. delegacji ustawowej do wydawania tego rodzaju zarządzeń. W związku z tym jest to spór prawny. Sądzimy, że my mamy rację. Czy premier będzie umiał dowieść że on ma rację - to się okaże - dodał.
Ekspert ten zgodził się wystąpić przed sądem, gdyby doszło do procesu.